Pandemia: siedem sposobów na skrócenie kolejek do lekarza
Prywatne pakiety medyczne kupują miliony Polaków. I dlatego prywatna służba zdrowia przestała być produktem elitarnym, a kolejki niekiedy są dłuższe niż do publicznych placówek. Jak je ominąć? Mamy siedem prostych trików.
Mamy drugą falę pandemii COVID-19. Dokładnie tak, jak się spodziewali eksperci jesienią, kiedy nasza odporność spada, a jednocześnie mamy otwarte przedszkola, szkoły, uniwersytety, punkty usługowe czy restauracje i coraz częściej zapominamy o dystansie społecznym. Liczba zakażeń wystrzeliła w kosmos. Dziennie Ministerstwo Zdrowia notuje po 6-8 tys. nowych przypadków, w szpitalach jest dostępnych coraz mniej wolnych łóżek, przez co kolejne szpitale stają się placówkami covidowymi. Specjalistyczne szpitale są zmuszone odwoływać planowe zabiegi, bo kolejni lekarze i pielęgniarki są albo chorzy, albo objęci kwarantanną. Z kolei interniści zasłaniają się konsultacjami przez telefon i w ogóle nie chcą przyjmować pacjentów w swoich gabinetach.
Lekarstwem na przepełnienie publicznych placówek od zawsze była ta prywatna, działająca w ramach abonamentów medycznych, ubezpieczeń zdrowotnych czy tylko prywatnych pełnopłatnych pojedynczych wizyt. Ale i ta ma teraz duże problemy. W czasie lockdownu również opierała się prawie wyłącznie na telekonsultacjach, a obecnie mocno ogranicza stacjonarne wizyty i prowadzi zapisy na konkretną godzinę choćby na pobranie krwi czy oddanie innych materiałów do badań. Szczepionki na grypę tak samo szybko kończą się w LUX MED-zie i Medicoverze, co w placówkach refundowanych przez NFZ.
Mimo to na prywatne pakiety medyczne decyduje się coraz więcej osób. Nawet ci, którym dodatkowej opieki zdrowotnej nie opłaca pracodawca, płacą nawet po kilkaset złotych miesięcznej składki, żeby zapewnić sobie lepszą opiekę w razie choroby. Najlepiej wychodzą na tym ci, którzy płacą za każdą wizytę oddzielnie – dla nich sieci najchętniej znajdą wolną godzinę, i to w ulubionej placówce. Najgorzej traktowani są klienci abonamentowi. Dlaczego? Teoretycznie dlatego, że stawki płacone za nich przez firmy nie rosną od lat, a to, co wpłaca pracodawca, nie pokrywa grafików lekarzy w takim stopniu, żeby wszyscy pacjenci mogli skorzystać z usług w określonym w umowie terminie.
Rozwiązanie? Niestety ani nie uda się w szybkim czasie zwiększyć liczby lekarzy, których w Polsce jest zastraszająco mało w porównaniu z innymi europejskimi krajami, ani nie da się podnieść stawek pracowniczych abonamentów, żeby rozszerzyć dla nich dostępność grafików. W tej sytuacji również prywatne przychodnie stoją przed wyzwaniem, jak sprostać oczekiwaniom klientów, którzy chcą się dostać do lekarza bez kolejki.
Teraz, o ile nadal dzięki płaceniu miesięcznych składek można sobie oszczędzić atmosfery publicznej służby zdrowia, to trzeba się jednak uzbroić w cierpliwość i mocno natrudzić, aby do ulubionego lekarza nie czekać kilka tygodni, jeśli nie miesięcy. Znaleźliśmy siedem prostych sposobów, żeby skrócić kolejki do prywatnych gabinetów lekarskich.
• Prywatne przychodnie stoją przed wyzwaniem, jak sprostać oczekiwaniom klientów, którzy chcą się dostać do lekarza
Standardy dostępności: maksymalnie 24 godz. na internistę, 3 dni na specjalistę. Pierwszy trik polega po prostu na pilnowaniu przestrzegania przez firmę abonamentową warunków umowy, które sami zresztą ustalili. Zwykle jest tak, że firmy zobowiązują się, że za comiesięczną opłatę zapewnią wizytę u lekarza internisty w ciągu 24 godzin, a u specjalisty w ciągu 3 dni. Ten argument często pomaga znaleźć termin. Problem może być jedynie taki, że zarezerwujemy wizytę na drugim końcu miasta, a nawet w podmiejskich miejscowościach.
A jeśli mimo żelaznego argumentu usłyszymy, że i tak nie ma wolnych wizyt w tym terminie? Wtedy możemy wnioskować o refundację wizyty w placówce konkurencyjnej sieci.
Refundacja wizyty w innej placówce. Niektóre firmy w sytuacji długiego oczekiwania do specjalisty oferują możliwość refundacji wizyty w innej, dowolnie wybranej prywatnej poradni. Oferta może się różnić w zależności od wybranego pakietu, ale generalna zasada polega na tym, że idziemy do dowolnego lekarza i sami płacimy za wizytę z własnej kieszeni. Jeśli wizyta w naszym pakiecie byłaby darmowa, firma odda nam 100 proc. poniesionych kosztów.
Mało tego, często możemy też mimo dostępnych terminów skorzystać z usług innej firmy. Wtedy możemy jednak liczyć na refundację nie 100, tylko zwykle 70 proc. kosztów wizyty.
3 4
Łatwiej o termin ze skierowaniem od lekarza. Kiedy już uda nam się umówić choćby raz na wizytę u lekarza, warto poprosić go o skierowanie na kolejną wizytę. Niby nic, bo nie potrzebujemy przecież skierowania, żeby zapisać się do endokrynologa czy dermatologa, a jednak kiedy szukamy kolejnej wizyty ze skierowaniem, system traktuje nas bardziej ulgowo i pojawiają się terminy, które pozostałym klientom się nie wyświetlą.
Zapisy w placówce lub przez infolinię. Online będzie ciężej się dostać. Choć konsultant powinien widzieć dokładnie te same dostępne terminy co chory na swoim internetowym koncie pacjenta, to najczęściej pracownik infolinii widzi więcej. Zapewne chodzi o to, by w rezerwie była pewna pula miejsc dla nagłych wypadków. Jest szansa, że zostaniemy zapisani.
Również większe szanse na umówienie się na wizytę będziemy mieć, jeśli wybierzemy się do wybranej placówki i tam, przy okienku (jak za starych dobrych czasów), będziemy próbować zapisać się do lekarza. Tam pula terminów jest zawsze największa. Ale uwaga, takiej wizyty najczęściej nie możesz już przesunąć na inny termin.
Umów się na wizytę dodatkową. To, że kolejki w prywatnych klinikach stały się coraz dłuższe, zauważyli także menedżerowie tychże sieci. I dlatego, jeśli żaden inny sposób nie działa, można spróbować dopisać się do już ustalonej listy pacjentów na wizytę dodatkową. To działa identycznie jak w publicznej przychodni – lekarz zgadza się, aby przyjąć więcej pacjentów danego dnia, a pacjent wtedy musi czekać w wyznaczonych widełkach czasowych (zwykle to 60 min) pod gabinetem, aż lekarz go wywoła. Jak jednak zastrzegają firmy, takie wizyty mogą być krótsze.
Prosto na prywatny SOR, czyli sprawdzony sposób z publicznej służby zdrowia. I kolejny sposób rodem z publicznej służby zdrowia, który działa w krytycznych sytuacjach: gdy do specjalisty mamy czekać kilka miesięcy, wystarczy pojechać na SOR. Oddziały, które z definicji mają być ratunkowe, służą do omijania kolejek. W czasach pandemii to się nieco zmieniło, bo teraz kolejki są wszędzie. Ale w prywatnych klinikach ten trik ma jeszcze szansę zadziałać.
Choć prywatne placówki oddziałów ratunkowych nie mają (wyjątkiem jest szpital Medicover), ale mają nocne centra pomocy, gdzie zawsze dyżuruje lekarz, a czasami nawet lekarz specjalista. Chcemy się szybko dostać do medyka? Musimy trafić na dyżur. Obecnie przez COVID-19 również taki trik jest nieco utrudniony, bo najpierw musimy skontaktować się z lekarzem przez telefon (stojąc pod wejściem) i uzyskać zgodę na pilną wizytę stacjonarną.
Na koniec konsultacje online. Może jednak nie są takie złe? Kiedy nie ma już żadnej opcji na umówienie stacjonarnej wizyty w placówce, może jednak skusimy się na najpowszechniejsze obecnie konsultacje przez internet i telefon? Wiadomo, że w razie nowej choroby, niespotykanych objawów, to opcja ryzykowna. Ale jeśli chodzi o zwolnienie, receptę czy monitorowanie choroby przewlekłej, to może być to całkiem dobra opcja.
W razie potrzeby możemy wysłać lekarzowi zdjęcie albo po prostu pokazać mu się podczas wideoczatu. Możemy również np. zawnioskować o skierowania na badania, a do lekarza pójść już z wynikami badań w kieszeni (o ile lekarz nie skomentuje ich również online). Oszczędzamy czas na dojazdy, stanie w kolejkach, no i nie narażamy się na złapanie wirusa podczas wizyty w placówce.
Dla firm to także oszczędność, bo są w stanie obsłużyć więcej pacjentów na godzinę i rozładować kolejki.
Szczepionki na grypę tak samo szybko kończą się w LUX MED-zie i Medicoverze, jak w placówkach refundowanych przez NFZ
Niestety, nie uda się w szybkim czasie zwiększyć liczby lekarzy, których w Polsce jest zastraszająco mało w porównaniu z innymi europejskimi krajami
l