PiS puszcza oko do młodych wyborców. Czy ich zdobędzie?
Najpierw stworzenie rady młodzieżowej przy Ministerstwie Klimatu, potem „piątka dla zwierząt”, wreszcie ustanowienie pełnomocnika ds. polityki młodzieżowej. PiS próbuje dokonać zwrotu i zająć się kwestiami, które do tej pory były raczej specjalnością KO i Lewicy.
To ma być recepta na pozyskanie sympatii młodych wyborców, którzy odwrócili się od Zjednoczonej Prawicy. W ostatnich wyborach na jej listę głosował jedynie co piąty młody. A w wyborach prezydenckich Andrzej Duda najgorszy wynik uzyskał wśród osób poniżej 29. roku życia.
Czy PiS-owi się uda? Zapytałem o to grupkę studentów i licealistów. Nie natrafiłem na nikogo, kto dałby się przekonać. Niektórzy moje pytanie odebrali raczej jako żart albo powód do obrazy.
Dla mnie liczy się światopogląd
– Wychowałem się w rodzinie wyborców PiS-u – powiedział mi tegoroczny maturzysta, Stefan. Sam jeszcze niedawno głosował na Lewicę, w wyborach prezydenckich wybrał jednak Szymona Hołownię. – Jako wegetarianin, owszem, bardzo pozytywnie przyjąłem propozycję tzw. piątki dla zwierząt. Trudno mi jednak zaakceptować politykę PiS-u w kwestiach obyczajowych, gdzie światopoglądowo znacznie mi bliżej do liberalnej lewicy. Takie kwestie, jak odejście od węgla czy równość małżeńska, są dla mnie oczywistością, której obecny rząd najwidoczniej nie widzi.
Wojtek, licealista z Bielska-Białej, uważa się za konserwatystę, ale – jak mówi – „PiS zawsze go odrzucał”. Deklaruje, że jego nastawienia nie zmieni „piątka dla zwierząt” czy „jakieś inne fasadowe akcje, jak ustanawianie pełnomocników ds. młodzieży”. – Poza tym ta afera z Trójką i to, co zrobiono z telewizją publiczną... to nie jest racjonalna polityka, tylko cofnięcie nas do czasów Gomułki – dodaje.
Kolejne rozmowy ze znajomymi czy znajomymi znajomych przebiegają dosyć podobnie. Jednak większość osób, które wprost przyznają się do głosowania na PiS, nie chce odpowiadać na moje pytania, nawet gdy proponuję im anonimowość: „Nie chcę uczestniczyć w pańskich prowokacjach” – słyszę kilka razy.
W tej grupie na rozmowę o polityce PiS-u zgadza się tylko Staszek, warszawski licealista. – Nie jest to dla mnie wymarzona partia, ale przynajmniej wiem, że pod jej rządami nie zostaną wprowadzone reformy, które uderzają w wartości wynikające z religii, którą wyznaję – mówi. – Ponadto PiS broni, w miarę możliwości, polskich interesów przed imperialistycznymi zakusami Unii Europejskiej oraz szkodlizdaniewymi zachodnioeuropejskimi trendami.
„Piątkę dla zwierząt” Staszek nazywa „nieprzemyślanym ukłonem w stronę lewicy”, zaś spór z Solidarną Polską podsumowuje jako „mało istotny”. Deklaruje jednak, że ostatnie działania nie zmieniają jego nastawienia do partii rządzącej.
Za dużo tego konserwatyzmu
Najciekawsze jednak wydały mi się reakcje młodych ludzi, którzy nie są zwolennikami PiS-u, ale nie są też jego zaciekłymi przeciwnikami.
Takim przykładem jest wybierający się w tym roku na studia Kamil, który w ogóle nie interesuje się polityką. – O „piątce dla zwierząt” praktycznie nie słyszałem – mówi. – Z tego, co wiem, PiS wprowadził parę reform, które rzeczywiście mogą przyciągnąć moich rówieśników, jak chociażby zwolnienie z PIT-u ludzi do 26. roku życia, co może być kuszące, jeśli chodzi o zostanie w Polsce na studia. Żebym mógł na nich zagłosować, musieliby się jednak trochę otworzyć, nie można tak się w tym konserwatyzmie zamykać.
Rozmawiam też ze studentką położnictwa na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, która prosi, by nie podawać jej imienia. – Partia rządząca odrzuca mnie głównie z powodu walki z takimi wartościami jak tolerancja czy równouprawnienie mniejszości – mówi. – Pojedyncze ustawy nic nie zmienią; kilkoma ukłonami w stronę młodzieży mnie nie zdobędą. Potrzeba realnych zmian uwzględniających również takie kwestie jak prawa kobiet czy rozdział Kościoła od państwa – komentuje.
Jej dobra znajoma, która wybiera się na psychologię i japonistykę, dodaje: – Nie należę do środowiska LGBT, ale fakt, że znajduję się w grupie uprzywilejowanej, nie oznacza, że nie powinnam walczyć o prawa innych. A PiS je najzwyczajniej odbiera różnym grupom społecznym. I nie zmieni tego utworzenie nic nieznaczącej rady dialogu.
Kilka uklonów nie wystarczy
Przeprowadzone rozmowy nie były oczywiście sondażem na próbie reprezentatywnej, jednak myślę, że pokazują postawy i styl myślenia wielu młodych ludzi. Opierając się na tym, jestem przekonany, że kilka ukłonów w stronę młodzieży czy próba obłaskawienia aktywistów proklimatycznych nie wystarczą, by partia rządząca zdobyła sympatię tych młodych wyborców, którzy dotąd na nią nie głosowali. Ba, może wręcz zrazić część elektoratu konserwatywnego, który źle patrzy na rezygnację z hodowli zwierząt futerkowych czy – jak powiedział jeden z moich rozmówców – „branie na serio bredni o globalnym ociepleniu”.
To oczywiście nie znaczy, że PiS w ogóle już nigdy nie ma szansy dotrzeć do młodych. Musiałby jednak zrezygnować z obecnego stylu uprawiania polityki. Jego zakusy autorytarne, wręcz feudalne, odrzucają pokolenie dorastające w atmosferze integracji europejskiej.
lAutor jest studentem Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW, współpracownikiem „Krytyki Politycznej”