Dlaczego tzw. Izba Dyscyplinarna nie może orzekać w sprawach dyscyplinarnych i karnych sędziów
Wostatnich dniach środowisko prawnicze (i nie tylko) protestowało przeciwko próbie uchylenia immunitetu p. sędzi Beaty Morawiec, w związku z przedstawionymi przez prokuraturę zarzutami karnymi.
Pomińmy tu otoczkę całej sprawy, na którą składa się między innymi relacja sędzi Morawiec z ministrem sprawiedliwości tudzież okoliczności dotyczące osoby p. Adama Tomczyńskiego – neosędziego tzw. Izby Dyscyplinarnej SN, „orzekającego” w tej sprawie, i skoncentrujmy się na zagadnieniach prawnych.
Zgodnie z art. 181 Konstytucji RP sędzia nie może być bez uprzedniej zgody sądu określonego w ustawie pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności. W sprawie Beaty Morawiec z wnioskiem o uchylenie immunitetu sędziowskiego prokuratura wystąpiła zapewne do tzw. Izby Dyscyplinarnej SN, względnie do Sądu Najwyższego (bez wskazania izby), a wniosek został do tzw. Izby Dyscyplinarnej przekazany przez osobę przez niektórych uważaną za pierwszego prezesa SN. Wniosek ten został następnie „uwzględniony” przez p. Adama Tomczyńskiego, uważanego przez niektórych za sędziego SN w tzw. Izbie Dyscyplinarnej. Używamy określenia „uważana”/„uważany” „przez niektórych” i „neosędzia”, gdyż status zarówno p. prof. M. Manowskiej jako sędziego SN i pierwszego prezesa SN, jak i p. A. Tomczyńskiego jako sędziego SN i wreszcie tzw. Izby Dyscyplinarnej jako sądu jest – delikatnie rzecz ujmując – dyskusyjny. Kwestia ta była wielokrotnie omawiana, także przez niżej podpisanych, nie będziemy jej więc rozwijać, dość przypomnieć, że osoby te zostały „powołane” na urząd sędziego SN z wielokrotnym naruszeniem prawa, w szczególności zostały przedstawione prezydentowi RP przez tzw. neo-KRS – ciało, które nie jest Krajową Radą Sądownictwa w rozumieniu art. 179 i 187 konstytucji.
Przede wszystkim jednak w wyroku TSUE z 19 listopada 2019 roku wskazane zostały kryteria, jakie należy wziąć pod uwagę przy ocenie, czy dany organ jest sądem w rozumieniu prawa europejskiego i prawa polskiego. Nie mamy wątpliwości, że tzw. Izba Dyscyplinarna
SN warunków oczekiwanych przez TSUE nie spełnia. Potwierdziła to uchwała trzech połączonych izb SN z 23 stycznia 2020 r. Skoro immunitet sędziowski nie może być uchylony przez inny organ niż sąd, a decyzja w sprawie Morawiec została wydana przez neosędziego SN w tzw. Izbie Dyscyplinarnej niebędącej sądem, to w istocie nie można mówić, że doszło do skutecznego uchylenia immunitetu sędzi Morawiec. To wydaje się trudne do zakwestionowania przez prawnika, naturalnie takiego, który kieruje się w swoich ocenach rozumowaniami zakorzenionymi w europejskiej kulturze prawnej, a nie prawnika spełniającego oczekiwania władzy lub liczącego na profity z demonstrowanej względem niej lojalności.
Kilka kwestii – ocenianych z powyższej perspektywy – wymaga jednak bliższego odniesienia się.
Po pierwsze, jak powinien zachować się sąd, do którego trafi akt oskarżenia przeciwko sędzi Morawiec? Skoro tzw. Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumieniu art. 181 konstytucji, to sąd powszechny, do którego wpłynie akt oskarżenia w jej sprawie (jeżeli w ogóle wpłynie), nie powinien w ogóle wszcząć postępowania. Skoro zgodnie z art. 17 § 1 pkt 10 kpk nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy brak wymaganego zezwolenia na ściganie, sąd meriti powinien ograniczyć się do wydania stosownego postanowienia. I na tym powinny zakończyć się działania podjęte przez aparat państwowy względem p. sędzi Morawiec.
Po drugie, kilka słów o strategii przyjętej przez obrońców sędzi Morawiec. Skoro, co traktujemy jako twierdzenie niepodważalne, tzw. Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, czy uzasadnione jest występowanie o wyłączenie osoby neosędziego, która ma rozpoznać ten wniosek w ramach tej „Izby”? Tym bardziej, czy zasadne jest składanie środka zaskarżenia od „orzeczenia” wydanego przez p. A. Tomczyńskiego do innego składu tej tzw. Izby? Oczywiście nie zakładamy, aby intencją obrońców w tym postępowaniu było jakiekolwiek legitymizowanie tzw. Izby Dyscyplinarnej przez dokonywanie przed nią czynności procesowych, tak jakby była w rzeczywistości sądem. Z pewnością czynią tak w ich najlepszym rozumieniu powinności obrończych i interesu klientki, zakładamy więc, że czynią tak niejako „mimo wszystko”.
Po trzecie, komentarza wymaga także zachowanie prof. Małgorzaty Manowskiej, przez niektórych uważanej za pierwszego prezesa SN. W związku z wypowiedziami m.in. sędziego prof. Krystiana Markiewicza na temat tzw. Izby Dyscyplinarnej SN p. prof. Manowska przedstawiła stanowisko, jakoby w postanowieniu TSUE z 8 kwietnia 2020 roku w przedmiocie środków tymczasowych TSUE uznał wyłącznie niedopuszczalność prowadzenia przed „Izbą Dyscyplinarną” spraw dyscyplinarnych sędziów, zaś rozpoznawanie wniosków o uchylenie immunitetu nie jest sprawą dyscyplinarną (pismo zawierające to stanowisko jest dostępne na stronie www SN). Pogląd ten budzić musi zdumienie. Skoro tzw. Izba Dyscyplinarna nie może orzekać w sprawach dyscyplinarnych, to tym bardziej nie może orzekać w sprawach wiążących się z odpowiedzialnością karną sędziów (argument a minori ad maius). Istotnie, TSUE w pkt 1 postanowienia z 8 kwietnia 2020 roku w sprawie środków tymczasowych nakazał zawieszenie stosowania wskazanych przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym stanowiących podstawę właściwości Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (w pierwszej, jak i w drugiej instancji) jedynie w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Jednakże w uzasadnieniu tego postanowienia można wyczytać, że fakt, iż do czasu wydania ostatecznego wyroku niezależność Izby Dyscyplinarnej może nie być zagwarantowana, będzie niósł za sobą w tym okresie także zagrożenie dla niezależności Sądu Najwyższego i sądów powszechnych. Co więcej, pkt 2 postanowienia TSUE z 8 kwietnia 2020 roku nie zawiera żadnych ograniczeń przedmiotowych: Rzeczpospolita Polska jest zobowiązana do powstrzymania się od przekazania spraw zawisłych przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego do rozpoznania przez skład, który nie spełnia wymogów niezależności wskazanych w szczególności w wyroku z dnia 19 listopada 2019 roku. Ponieważ żaden skład tzw. Izby Dyscyplinarnej SN warunku niezależności nie spełnia, nie jest możliwe orzekanie przez nią także w sprawach dotyczących uchylenia immunitetu.
Po czwarte, „orzeczenie” tzw. Izby Dyscyplinarnej w sprawie pani sędzi drastycznie obniża jej uposażenie sędziowskie. Skoro „orzeczenie” to należy traktować jako nieistniejące, to p. sędzia Morawiec powinna nadal otrzymywać pensję w niezmienionej wysokości. Zapewne jednak prezes Sądu Okręgowego w Krakowie (tak się składa, że mianowany na to stanowisko przez obecnego ministra sprawiedliwości) zastosuje się do „orzeczenia” tzw. Izby Dyscyplinarnej. Wynagrodzenie pani sędzi podlega jednak ochronie na zasadach ogólnych. Właściwy miejscowo sąd pracy, w przypadku wytoczenia powództwa o zapłatę należnego wynagrodzenia, powinien zasądzić pani sędzi niewypłacone pensje. Wprawdzie na gruncie obecnych uregulowań sprawy ze stosunku pracy sędziego rozstrzygać ma tzw. Izba Dyscyplinarna, ale nie może tego czynić, bo nie jest sądem. Skoro tak, właściwy jest sąd pracy na zasadach ogólnych, włącznie z SN – Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Po piąte, abstrahując już od sprawy p. sędzi Morawiec, jawi się istotny problem – kto może obecnie uchylić immunitet sędziego i wyrazić zgodę na prowadzenie w stosunku do niego postępowania karnego. Nie ulega wątpliwości, że musi istnieć taka możliwość, a zgodę taką musi wydawać sąd (art. 181 konstytucji). Jedynym sądem, który de lege lata mógłby to czynić zgodnie z konstytucją, jest Sąd Najwyższy – Izba Karna. Jednak wnioski o uchylenie immunitetu sędziowskiego prokuratura będzie kierować (lub prof. M. Manowska dekretować) do tzw. Izby Dyscyplinarnej, uniemożliwiając rozpoznanie takiego wniosku przez Izbę Karną. A zgody wyrażane przez tzw. Izbę Dyscyplinarną nie będą skuteczne (art. 181 konstytucji, art. 17 § 1 pkt 10 kpk). Tym samym mamy do czynienia z sytuacją patową, w której w ogóle nie jest możliwe wydanie skutecznej zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej. Jedynym sposobem zmiany tego stanu rzeczy będzie przywrócenie możliwości podejmowania decyzji w tych sprawach przez Izbę Karną SN.
Po szóste, casus sędzi Morawiec ma szerszy wymiar. Stanowi kolejny przejaw świadomego ignorowania przez obecny obóz rządzący orzeczeń TSUE. Mając na uwadze, że z punktu widzenia traktatów unijnych nie jest możliwa sytuacja, w której państwo pozostaje w Unii Europejskiej, jednocześnie łamiąc podstawowe zasady unijnego porządku prawnego, wypada wyrazić nadzieję na opamiętanie się władzy. Niestety, obawiamy się, że nadzieja ta jest tylko figurą retoryczną.
lAutorzy są profesorami na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, adwokatami