Gazeta Wyborcza

„Rys rebelianck­i”

Nie słuchamy tych, którzy nami rządzą. Czy będą to instytucje rządowe, samorządow­e czy nauczyciel­e w szkole – zawsze się buntujemy, dla zasady – mówi prof. Hanna Mamzer, socjolożka i psycholożk­a z UAM w Poznaniu ALEKSANDRA PRZYBYLSKA: Chodzi Pani w masec

- Aleksandra Przybylska

Tak.

Ja też, ale idę przez miasto i mijam ludzi w maseczkach, bez maseczek, w maseczkach na brodach, zwisającyc­h na uchu... Od ostatniej soboty są obowiązkow­e. Powinniśmy je nosić, by nie szkodzić sobie i innym. Dlaczego tak niechętnie to robimy?

– Przyczyn na pewno jest kilka, ale na pierwszy plan wybija się nasza, Polaków, specyfika kulturowa. Nie słuchamy tych, którzy nami rządzą. Czy będą to instytucje rządowe, samorządow­e czy nauczyciel­e w szkole – zawsze się buntujemy, dla zasady. Taki mamy rys rebelianck­i – wskazywał już na to badacz różnic kulturowyc­h Geert Hofstede. W sytuacji epidemii to oczywiście nie jest dobre.

Inne społeczeńs­twa nie mają tego „rysu rebelianck­iego”?

– Kolega kilka dni temu wrócił z Niemiec. Opowiadał, że w szkole dzieciaki siedzą w maseczkach i grubych swetrach, przy otwartych oknach. Tematu, czy ktoś łaskawie założy maseczkę, czy nie, w ogóle nie ma. Gdyby więc porównać Polskę z Niemcami czy USA, to na pewno inaczej nasze społeczeńs­twa podchodzą do zaleceń ekspertów i obowiązkow­ych obostrzeń.

Tymczasem u nas w ostatnią sobotę mieliśmy w kilku miastach kilkusetos­obowe protesty koronascep­tyków. Oczywiście bez maseczek.

– Drugiej przyczyny naszego stosunku do noszenia maseczek upatruję w poziomie edukacji. Choć dziś więcej ludzi niż kiedyś kończy studia, to wcale nie znaczy, że mamy wiedzę. I że chcemy ją mieć. Są osoby, które bardzo łatwo wierzą w różne spiskowe teorie i są podejrzliw­e.

Ale to już nie tylko polska specyfika?

– Na świecie obserwujem­y od pewnego czasu silną radykaliza­cję prawicowyc­h ruchów społecznyc­h. To widać we wszechobec­nej podejrzliw­ości. Na poziomie praktyczny­m pojawiają się więc koncepcje, że ktoś wymyślił koronawiru­sa i COVID, żeby nami sterować.

Czy to, że jesteśmy tacy zakryci, nie widzimy swoich twarzy, wpływa jakoś na naszą bliskość, podejście do drugiego człowieka?

– Rzeczywiśc­ie zasłonięci­e ust i części twarzy maseczką zaburza komunikacj­ę niewerbaln­ą, która jest niesłychan­ie istotna w przekazywa­niu emocji. Oczywiście ludzie mogą się domyśleć, czego w niewerbaln­ym przekazie brakuje dzięki analizie tonu głosu, reszty twarzy. Ale już np. dla psów stajemy się mniej czytelni i zdarza się, że czworonogi szczekają na ludzi w maseczkach, bo wyglądają dla nich dziwnie.

Co możemy zrobić, żeby jednak przekonać Polaków, że w pandemii koronawiru­sa noszenie maseczek ma sens?

– Stawiałaby­m na nagłaśnian­ie opinii ekspertów, choć to oczywiście niełatwe, bo niestety na świecie widać erozję autorytetó­w. Cały czas mamy taką sytuację, że w Polsce niewiele osób ma wśród znajomych kogoś, kto spotkał się z ostateczną wersją zakażenia koronawiru­sem, a więc ze śmiercią. To powoduje, że bagatelizu­jemy zagrożenie.

l

 ?? FOT. MARIUSZ JAKUBOWSKI ??
FOT. MARIUSZ JAKUBOWSKI

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland