Taka u nas bieda
Liczba nowych zakażeń nadal będzie rosła, bo sanepid zupełnie nie panuje nad sytuacją. Nie ma dość środków i ludzi.
Pracownicy sanepidu mówią, że są przemęczeni i wręcz bezradni. A najbardziej denerwuje ich urzędowy optymizm premiera i ministra zdrowia
– Rząd wydał miliony na respiratory widmo. My nie dostaliśmy ani grosza. To skandal. Jesteśmy już u kresu sił. Jesienią będzie chaos – mówili „Wyborczej” pracownicy sanepidu, kiedy pod koniec sierpnia pisaliśmy o tym, że są wyczerpani i brak im motywacji do dalszej pracy. Ten scenariusz właśnie się ziszcza.
Przykład z Tychów. Asystentka w jednej z prywatnych firm straciła węch i smak. W poniedziałek zgłosiła się do lekarza. Ten zdalnie zlecił jej test na koronawirusa. Poszła natychmiast. We wtorek dostała wynik: pozytywny. Przez kilka godzin starała się dodzwonić do powiatowej stacji sanepidu w Tychach, żeby usłyszeć, co ma dalej robić. – Kiedy się już dodzwoniłam, to powiedzieli, że nie mają mnie w bazie. I to był koniec rozmowy. Nikt mnie nie zapytał, z kim miałam kontakt i kto mógł się ode mnie zarazić – mówi kobieta. Sama zadzwoniła do szefa. Ten na własną rękę zamknął się z żoną w domu. Formalnie żadnej kwarantanny jednak nie ma. Ani on, ani inni pracownicy jego firmy, którzy mieli kontakt z asystentką.
Podobnych zdarzeń są tysiące
Niedawno pisaliśmy w „Wyborczej” o warszawskim liceum, w którym uczniowie zaczęli chorować na COVID-19. Sanepid dzwonił do rodziców pozostałych uczniów z informacją, że są na kwarantannie. Tyle że nie nadążał. Kiedy rodzice jednej z uczennic otrzymali telefon, dowiedzieli się, że ich 10-dniowa kwarantanna kończy się następnego dnia. W tym momencie ich córka i oni sami też byli już chorzy na COVID. Sanepid o tym nie wiedział.
– Staramy się pilnować tylko dużych ognisk. Na wywiad epidemiologiczny w przypadku pojedynczych zakażonych kompletnie nie mamy już czasu – mówi szef powiatowej stacji sanepidu na południu kraju. Stosunkowo łatwo jest w przypadku domów pomocy społecznej. Pensjonariusze nie mogą ich opuszczać już od wiosny. Nie ma odwiedzin. Gorzej jest w szpitalach. A najgorzej w szkołach. Jeden zakażony nauczyciel oznacza telefon do rodziców uczniów wszystkich klas, w których naucza. Pracownica sanepidu: – To może być 100, często 200 dzieci. W jednej szkole. A szkół mamy w powiecie kilkadziesiąt. Wystarczy, że w dwóch albo trzech jest koronawirus i leżymy. Mamy w stacji tylko dwa numery telefonu z wyjściem na miasto. Są jeszcze cztery służbowe komórki, ale i to za mało. Zresztą na głowie mamy jeszcze setki innych rzeczy poza posyłaniem na kwarantannę.
Jej stacja dwa dni temu dostała kilkanaście nowych komórek z abonamentem. Podobnie jak powiatowe sanepidy w całym kraju. – Dlaczego nie zrobili tego szybciej, tylko czekali, aż będzie po 10 tysięcy zakażeń dziennie? – denerwuje się kobieta.
Kilka milionów na kwarantannie?
O tym, jak bardzo system nie działa, świadczą liczby. I tak na przykład 11 kwietnia liczba nowych zakażeń wyniosła 133. Osób, które przechodziły aktualnie COVID-19, było niespełna 6 tys., a na kwarantannie przebywało 167 tys. 29 maja odnotowano 141 nowych zakażeń. Liczba aktywnych przypadków wynosiła wówczas 11 tys., a osób na kwarantannie było prawie 80 tys. Wczoraj Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 8536 nowych przypadkach zakażenia, 79 tys. aktywnie chorych i „zaledwie” 320 tys. na kwarantannie. Z tych liczb wynika jasno, że gdyby sanepid – tak jak to robił wiosną – umieszczał na kwarantannie wszystkich, którzy mieli kontakt z zakażonymi, to byłoby nią objętych milion, a nawet kilka milionów ludzi. Nawet jeśli uwzględnimy, że wiosną kwarantanna obowiązywała także osoby powracające z zagranicy, zwłaszcza że obowiązywał wówczas pełny lockdown i kontaktów z innymi mieliśmy o wiele mniej.
Problem polega też na tym, że rzeczywista liczba zakażeń jest większa niż ta podawana oficjalnie. Nowe zakażenia mogą teraz zgłaszać lekarze rodzinni kierujący na test albo laboratoria. Nie zawsze to jednak robią, a sanepid ma straszne zaległości. Przykład sprzed kilku dni z jednej z powiatowych stacji sanepidu na Lubelszczyźnie. W czwartek stacja dostała informację o 27 nowych zakażonych, a w piątek o 37. Ale w bazie danych znalazła się informacja o tylko trzech. Jeśli dane zostaną wprowadzone ze wsteczną datą, oficjalnie podawane statystyki w ogóle nie będą ich uwzględniały.
Wyczerpani i bezradni
Inny problem polega na tym, że laboratoria nie zgłaszają danych z testów wykonanych komercyjnie. Albo zgłaszają za mało danych, by zidentyfikować zakażonego i jego kontakty. Na przykład tylko imię i nazwisko dość pospolite jak Maria Nowak. „Przepadają” też informacje o wynikach testów za granicą, a na przykład mieszkańcy Śląska robią je chętnie w Czechach, bo tam komercyjne badanie jest o wiele tańsze niż w Polsce.
Pracownicy sanepidu mówią, że są przemęczeni i wręcz bezradni. A najbardziej denerwuje ich urzędowy optymizm premiera i ministra zdrowia, a także ich własnego szefa. Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas 30 września na antenie RMF FM mówił o prognozach dotyczących liczby zakażeń w Polsce. Tego dnia odnotowano 1552 nowe przypadki. Zdaniem Pinkasa taka liczba miała się utrzymywać przez dwa kolejne tygodnie, aż do 15 października. Po tym terminie miał według niego nastąpić „subtelny” spadek, kolejny wzrost dopiero przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy ruszymy do sklepów.
We wtorek na spotkaniu premiera z opozycją w sprawie epidemii też obowiązywał optymizm. – Otrzymaliśmy ogromne wsparcie od spółek skarbu państwa i rządu. Dostaliśmy nowe samochody, nowe komputery i nowe telefony, które posłużą nam przez lata – zapewniał posłów Jarosław Pinkas.
Ministerstwo Finansów zapewnia, że inspekcja sanitarna dostała dodatkowe pieniądze. W budżecie na ten rok zaplanowanych było dla niej 1,3 mld zł, a dostanie o ponad 200 mln zł więcej.
„Dzięki temu możliwe będzie zarówno zatrudnienie nowych pracowników, jak również podwyższenie wynagrodzeń osób zatrudnionych obecnie, a także realizacja niezbędnych zakupów usług i sprzętów, które będą przydatne zarówno podczas pandemii, jak i w terminie późniejszym” – napisał nam Jan Bondar, rzecznik GIS. Mają być zapłacone nadgodziny. Kupiony nowy sprzęt ochronny i środki ochrony osobistej, a także testy i odczynniki.
Taka u nas bieda!
Nowe laptopy i komórki mają „umożliwić realizację zadań w terenie”. Do tej pory jej nie było! Na razie według Bondara stacje dostały 2 tys. laptopów, do końca października mają dostać 7 tys. kolejnych. Nowych komórek będzie łącznie 4 tys. – Z komputerów będzie pożytek, bo pracujemy na strasznych rzęchach, ale nie taki, jaki by mógł być, bo stacje sanepidu nie mają wewnętrznej sieci i jednolitego oprogramowania. Każdy robi więc po swojemu, a najlepszy dowód to sposób informowania o nowych zakażeniach. Jedni publikują na swoich stronach codzienne komunikaty, a inni nie.
„Podkreślenia wymaga również fakt, że (…) stacje sanitarno-epidemiologiczne otrzymały w bieżącym roku środki pozwalające na podwyższenie wynagrodzenia pracowników średnio o 500 zł miesięcznie na etat” – pisze dalej Bondar. Kiedy czytam te słowa kolejnym rozmówcom z sanepidu, słyszę w ich głosie wściekłość: – Te 500 zł to nie było na epidemię, ale dlatego, że rząd podniósł minimalne wynagrodzenie, a związki wywalczyły, że wynikająca z tego podwyżka musi być wliczona do podstawy wynagrodzenia. Bo przedtem nas kantowali i wypłacali jakieś dodatki. Ale nawet po tej podwyżce przeciętna pensja w sanepidzie ledwie przekracza płacę minimalną. Taka u nas bieda jest!
Razem z laptopami przyszła też prośba o sporządzenie zapotrzebowania. – Mamy napisać, czy potrzebujemy samochodu, sprzętu i tak dalej. Rychło w czas się tym interesują, kiedy fala wzrostu nowych zakażeń jest już chyba nie do opanowania – narzekają w sanepidach.
O tym, jak wielki panuje chaos i w jakiej panice działa teraz rząd, świadczy fakt, że kiedy premier i minister zdrowia ogłaszali w czwartek popołudniu nowe zasady dla stref żółtych i czerwonych, żadnych informacji na ich temat nie mieli nawet dyrektorzy wojewódzkich stacji sanepidu. O powiatowych, które mają pilnować porządku na swoim terenie, nie wspominając. W piątek też nie było żadnych instrukcji, więc informacji jak wszyscy inni szukali w mediach…
+