Biden i Trump a sprawa polska
Czy głosy Polonii mogą namieszać w amerykańskich wyborach?
Wielu z ponad 9 mln Amerykanów polskiego pochodzenia żyje w stanach, które w praktyce przesądzą o tym, kto zasiądzie w Białym Domu. Hillary Clinton ich zlekceważyła, Joe Biden nie popełnia tego błędu.
Troska o demokrację
Sztab Bidena zorganizował w minionym tygodniu wirtualny wiec dla Polonii z udziałem senatora Chrisa Murphy’ego, byłego ambasadora USA w Szwecji Marka Brzezinskiego (syna Zbigniewa) oraz youtuberki i aktorki Evy Gutowski. Opublikował też specjalny komunikat dotyczący Polski. Czytamy w nim, że Biden jako senator mocno wspierał wejście naszego kraju do NATO, a jako wiceprezydent zabiegał o wysłanie do Polski amerykańskich wojsk w ramach rotacyjnej obecności. Jego prezydentura będzie oznaczać wzmocnienie więzi w ramach Sojuszu i dalszy sprzeciw USA wobec bałtyckiego gazociągu Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec.
„Joe Biden będzie bronił rządów prawa i odnowi zaangażowanie USA na rzecz wspierania praw człowieka i demokracji w kraju i za granicą” – głosi dokument.
Biden już we wrześniu napiętnował na Twitterze polskie „strefy wolne od LGBT”. „Chcę jasno podkreślić: prawa LGBTQ+ to prawa człowieka – i nie ma miejsca na »strefy wolne od LGBT« ani w Unii Europejskiej, ani nigdzie na świecie” – napisał.
Zaś podczas transmitowanego przez ABC News czwartkowego spotkania z wyborcami w Pensylwanii wymienił Polskę jednym z tchem z Węgrami i Białorusią, mówiąc o niebezpieczeństwach pęknięć w NATO. Potem wspomniał o rosnących na świecie totalitaryzmach.
Środowiska związane z PiS traktują takie wypowiedzi jako antypolskie, ale są one po prostu wyrazem troski o naszą demokrację. Zapewne nie przysporzą Bidenowi głosów polskich Amerykanów, którzy przyklaskują brataniu się Trumpa z PiS-em, jak np. znany internetowy troll Jack Posobiec. Ale Polonia jest różnorodna. Najlepszy dowód, że rodzice Posobca głosowali na Demokratów. Dla niektórych może liczyć się sam fakt, że kandydat mówi o Polsce.
Polska wpadka Bidena
– Hillary Clinton za bardzo nie szukała kontaktów i dialogu z Polonią ani generalnie z miejscami, gdzie ona mieszka, czyli częściami Michigan, Wisconsin i Pensylwanii. Wydaje mi się, że Biden to zauważył; wyciąga więc rękę do Polonii i prowadzi kampanię wyborczą w tych miejscach – mówi „Wyborczej” prof. Dominik Stecuła, politolog z Colorado State University, członek zarządu polonijnego Piast Institute w Michigan.
We wspomnianych stanach w 2016 r. Trump zwyciężył o włos (w Michigan o 11 tys. głosów!). Wymienia się je wśród kilkunastu kluczowych, które w praktyce przesądzą o tym, kto przez następne cztery lata będzie zasiadał w Białym Domu.
Biden mówił o potrzebie dotarcia do tamtejszych wyborców jeszcze podczas prawyborów, gdy udzielił długiego wywiadu dziennikarzom „New York Timesa”. Narzekał wówczas, że Demokraci zapomnieli o swojej bazie, białej klasie pracującej. Co ciekawe, jako
przykład podał właśnie Polonię, choć przy okazji zaliczył kolejną ze swoich słynnych gaf.
– Zobaczcie, co się stało. Przestaliśmy się pokazywać w Polish American Club i poszliśmy do was, naprawdę mądrych ludzi – wypalił demokrata.
Nie sugerował bynajmniej, że Polacy są głupi, tylko naśmiewał się z nowojorskich mądrali, bo przecież słowa pod ich adresem były ironiczne. Ale zabrzmiało to niefortunnie, zwłaszcza w kontekście słynnych w USA żartów o Polakach.
Kilka dni temu przypomniał o tej wpadce w ultrakonserwatywnym magazynie „Chronicles” niejaki Tom Zoldak, tytułując swój artykuł „Joe Biden’s Polish joke” [Polski żart Bidena].
Jakie szanse u Polonii ma Trump
Za młodu Biden musiał się nasłuchać takich żartów. Pierwsze 11 lat życia spędził w Scranton w północno-wschodniej Pensylwanii, rejonie, do którego niegdyś napływali tłumnie polscy imigranci.
Do Scranton przylega hrabstwo Luzerne, w którym obywatele o polskich korzeniach stanowią 15 proc. populacji. To jedno z tzw. hrabstw Obamy i Trumpa, które, jak wskazuje nazwa, wcześniej głosowały na Obamę, a w 2016 r. poparły Trumpa. Podobnie było np. z Macomb County w Michigan, gdzie Polonia stanowi 12 proc. Czy do tej wolty przyczynili się akurat Polacy, trudno powiedzieć.
Taką tezę stawia współprzewodniczący grupy Polish Americans for Trump William Ciosek. W tekście na alt-prawicowym blogu American Thinker przekonuje, że Trump zdobył „70-75 proc. głosów polskich Amerykanów”, ale nie przytacza żadnego źródła. Twierdzi, że teraz Polonia ma jeszcze więcej powodów, by głosować na Trumpa, bo okazał się „historycznym prezydentem, jeśli chodzi o relacje Polski z Ameryką”.
Trump może żywić nadzieje, że polscy Amerykanie będą mu pamiętali naprawdę historyczne zniesienie wiz do USA. A być może i jego spotkania z Andrzejem Dudą oraz wizytę w Warszawie w 2017 r. Zdaniem części komentatorów ostatnie ze spotkań prezydentów, w czerwcu tego roku, było już elementem kampanii Trumpa. Choć oczywiście mocniej wpisywało się w kampanię w Polsce.
Konserwatywni i urażeni
Na kogo zatem zagłosuje Polonia?
– Tego nikt nie wie – odpowiada Stecuła. – W ostatnich wyborach, którym się przyglądaliśmy, polscy Amerykanie głosowali tak jak ogół populacji USA: woleli Baracka Obamę od Johna McCaina w 2008 r. i Mitta Romneya w 2012 r. Nie znaleźliśmy dowodów na to, by – tak jak niektóre grupy etniczne – głosowali jako zwarty blok – dodaje badacz.
Czasy sprzed pół wieku, kiedy Polacy z Chicago, Milwaukee, Detroit i Buffalo potrafili wysłać na Kapitol 11 kongresmenów, dawno minęły. „Polskie” dzielnice się zmieniły, wprowadza się do nich coraz więcej innych narodowości. Większość z ponad 9 mln polskich Amerykanów żyje w USA od pokoleń. Ich wybory polityczne nie zależą już tak mocno od korzeni, tylko od spraw amerykańskiej polityki. Są wśród nich zarówno Demokraci, jak i Republikanie oraz wyborcy niezależni.
W badaniu Piast Institute i Debakan Liddle Foundation z 2013 r. poproszeni o wskazanie najważniejszej kwestii w wyborach wybierali przede wszystkim równowagę budżetową (43 proc.), reformę prawa o dostępie do broni (24 proc.) i zmiany klimatu (12 proc.). Sprawę ruchu bezwizowego dla Polski wskazało tylko 8 proc.
Mimo to Stecuła nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że Polonia istotnie poparła Trumpa mocniej niż ogół społeczeństwa. Jego zdaniem może zadecydować o tym kombinacja inklinacji światopoglądowych i zadawnionych urazów.
– Polscy Amerykanie zwykle są bardziej konserwatywni niż liberalni, w szczególności obyczajowo. Dotyczy to również Demokratów, których można by określić mianem „Blue Dog Democrats” [grupa centrowych Demokratów w Kongresie powstała w połowie lat 90.]. Większość podkreśla, że jedną z kluczowych wartości jest dla nich wiara katolicka – mówi Stecuła.
Przypomina też badania Piast Institute, które pokazały, że 58 proc. polskich Amerykanów uważa, że nie są darzeni takim samym szacunkiem jak inne grupy etniczne. A ponad połowa zadeklarowała, że zostali kiedyś potraktowani niesprawiedliwie z powodu swojego pochodzenia. Dlatego gesty ze strony kandydatów naprawdę mogą mieć dla nich znaczenie.