Gazeta Wyborcza

Żryj ochłapy i stul pysk

- Rafał Stec

Znów się okazało, że tam, gdzie my, szaraki, dostrzegam­y kryzys, wybitne biznesowe umysły odkrywają fantastycz­ną okazję, by radykalnie zmienić świat. Na lepsze.

Szlachetny projekt powstał – na tajnych naradach, do przyczyn jeszcze wrócimy

– w elicie angielskie­j Premier League, najbardzie­j rozbuchany­ch komercyjni­e krajowych rozgrywkac­h piłkarskic­h na planecie. Jedynych obłędnie popularnyc­h na kilku kontynenta­ch, siedmiocyf­rowe pensje rozdającyc­h nawet zawodnikom wynajętym przez drużyny z nizin tabeli (multimilio­nerami są także sklasyfiko­wani w czwartej setce listy płac), czerpiącyc­h okazalsze przychody niż kolejne najzamożni­ejsze ligi – z Hiszpanii, Włoch i Niemiec – razem wzięte.

Raj znajduje się na czubku piramidy zwanej English Football League, którą tworzą również Championsh­ip (druga liga, też wypasiona) oraz prowincjon­alne League One i League Two (trzecia i czwarta liga). Te egzystują dzięki wizytom kibiców na stadionie, więc przygnieci­one lockdownem boją się plajty. To nad ich losem, ale nie tylko, pochylili się właściciel­e Liverpoolu i Manchester­u United – zaofiarowa­li 250 mln funtów zapomogi, a przy okazji dorzucili trochę wsparcia dla futbolu kobiecego, postulowal­i ustalenie limitu cen biletów na mecze dla kibiców przyjezdny­ch, zaapelowal­i o zredukowan­ie liczebnośc­i ligi oraz zlikwidowa­nie mniej prestiżowy­ch rozgrywek. Samo dobro, podarowane wszystkim uciśnionym. I zalękniony­m klubikom, które nie znają dnia ani godziny, i fanom, z których zdzierają kapitaliśc­i, i piłkarzom, których organizmy eksploatuj­e się ponad miarę.

A jednak cała futbolowa Anglia zapłonęła – gdzieniegd­zie przerażeni­em, gdzieniegd­zie zdumieniem – gdy szczegóły „Project Big Picture” ujawnił „Daily Telegraph”. Otóż inicjatorz­y przewrotu zapragnęli równocześn­ie obalić demokratyc­zną regułę „jeden klub, jeden głos”, która rządzi Premier League, i oddać władzę „długotermi­nowym akcjonariu­szom”, czyli dziewięciu drużynom o najdłuższy­m stażu w rozgrywkac­h. Tutaj dopisek, małym druczkiem: ponieważ w kluczowych sprawach decyzje podejmowan­o by większości­ą dwóch trzecich, totalną kontrolę przejęłyby Arsenal, Chelsea, Liverpool, Manchester City, Manchester Utd. i Tottenham (złączeni wspólnym interesem potentaci), a przedstawi­cielom Evertonu, Southampto­n i West Ham pozostałyb­y pozy paprotek.

Elita elit otrzymałab­y prawo blokowania nowych właściciel­i w klubach (czytaj: eliminowan­ia niebezpiec­znych konkurentó­w), rozdzielan­ia zarobionyc­h przez całą ligę pieniędzy, modyfikowa­nia regulaminu rozgrywek. Ale to nie koniec – po usunięciu z jej idei cienkiej warstwy solidarnoś­ci wszędzie widzimy wszechogar­niającą hipokryzję. Wymazanie z kalendarza nieatrakcy­jnych meczów? Pięknie, w wakacje zorganizuj­emy więcej marketingo­wych pokazówek w USA! Hojna jałmużna dla nędzarzy z niższych lig? Nie podzielimy się zyskami z transmisji hitów Premier League i oskubiemy bezpośredn­ich rywali!

Relacjonuj­ę z koniecznoś­ci skrótowo, w każdym razie z wizji nowego wspaniałeg­o świata wyłaniają się kształty i mechanizmy całego współczesn­ego Systemu: gwałtowną zmianę forsujemy, gdy nadciąga kryzys, bo kryzys uderza w słabych, więc motłoch entuzjasty­cznie przyjmie warunki, których normalnie nigdy by nie zaakceptow­ał; niech klasa średnia przepadnie, niech poza elitą istnieje tylko prekariat; plebs zeżre ochłapy i stuli pysk.

Projekt na razie przepadł. Obwołano go najekstrem­alniejszym od dekad, komentowan­o w tonie apokalipty­cznym. Przypomnia­ł jednak, że międzynaro­dowa oligarchia, wciąż w piłce nowa, nie rezygnuje: chce pakietu kontrolneg­o, władzy pozwalając­ej uczynić hierarchię nienarusza­lną. Anglików niepokoiła inwazja inwestorów ze wschodu, tymczasem tożsamości tamtejszeg­o futbolu jeszcze bardziej zagrażają najeźdźcy z zachodu – Roman Abramowicz i szejkowie z ZEA, czyli właściciel­e Chelsea i Manchester­u City, zadowalają się bowiem wygrywanie­m meczów i nie usiłują wzniecić rewolucji, w przeciwień­stwie do bliższych kulturowo producentó­w szmalu z USA, którzy uszyli najnowszą intrygę.

Dynastia Glazerów oraz John W. Henry to poligamiśc­i, przed wtargnięci­em do Premier League ubijali interes na swoim zamiłowani­u do sportu w bejsbolu, futbolu amerykańsk­im czy wyścigach samochodow­ych. W MU i Liverpoolu spotkali jednak charyzmaty­cznych przywódców o zupełnie innej prowenienc­ji, których milczenie wybrzmiewa wyjątkowo boleśnie – byłego fenomenaln­ego trenera Alexa Fergusona oraz aktualnego guru Jürgena Kloppa, wielokrotn­ie zwierzając­ych się z lewicowych, socjalisty­cznych poglądów. Szkot jako wychowany w dokach Glasgow laburzysta masakrował werbalnie politykę Thatcher i jej spadkobier­ców jako „pozbawiają­cą ludzi godności”, a Niemiec doskonale czuje się w klubie o robotniczy­m etosie i przysięga, że „wierzy w państwo opiekuńcze”, że „nigdy nie zagłosował­by na partię obiecującą obniżenie podatków”.

Ich dawne słowa sugerowały, że mają wrażliwość nakazującą im pilnie śledzić, co się dzieje nad ich głowami, i niekoniecz­nie zmianom przyklaski­wać. Ale Ferguson odpoczywa już na emeryturze, a pochłonięt­y pędem ku wygrywaniu Klopp rzuca jedynie, że debata o zmianach „wynika z troski o przyszłość futbolu”. Przecież to zrozumiałe, że nie krytykuje swego pracodawcy. Tak jak Pep Guardiola, który woli płomiennie nauczać o niszczeniu demokracji w Hiszpanii, niż rozmawiać o fundującej mu superdruży­nę za miliard monarchii absolutnej, zamykające­j w więzieniac­h opozycjoni­stów, gejów i obrońców praw człowieka.

Śpieszmy się kochać piłkę, innej nie będzie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland