Giertych był nieprzytomny
„Prokurator stwierdza, iż nie ma z nim żadnego kontaktu” – to fragment z protokołu przesłuchania mecenasa Romana Giertycha podpisany przez prokurator Annę Kijek-Głęboczyk
Mamy dowód na to, że wbrew twierdzeniom prokuratury i polityków PiS Giertych nie nadawał się do przeprowadzenia przesłuchania i przedstawienia mu zarzutów. – Nie można więc mówić, że zarzut został skutecznie postawiony – twierdzi mecenas Jakub Wende, pełnomocnik Giertycha. – Z tego wynika, że Roman Giertych nie jest podejrzanym i prokuratura nie mogła zakazać mu wykonywania zawodu.
Nie podał danych
Adwokat został zatrzymany w czwartek przed warszawskim sądem i skuty kajdankami. Agenci CBA przeszukali jego podwarszawski dom i kancelarię adwokacką. W domu, w łazience, będąc sam na sam z agentem CBA, Giertych zemdlał i stracił przytomność. Został przewieziony do szpitala.
Prokuratura parła jednak do przesłuchania i postawienia mu zarzutów. Twierdzi, że wraz z biznesmenem Ryszardem Krauzem oraz z 10 innymi osobami wyprowadzał pieniądze ze spółki Polnord należącej do Krauzego.
Przesłuchanie było możliwe po uzyskaniu opinii trzech biegłych lekarzy z zakresu kardiologii, neurologii i medycyny sądowej. Bez zbadania Giertycha i bez dokończenia diagnostyki orzekli, że pozwala na to stan jego zdrowia.
Przesłuchanie zaczęło się o 14.59, obecni byli adwokaci Giertycha Błażej Biedulski i Jakub Wende, prokurator Anna Kijek-Głęboczyk z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu i zastępca naczelnika wydziału operacyjno-śledczego CBA we Wrocławiu.
Z prokuratorskiego protokołu wynika, że cała czwórka była świadoma, iż Giertych jest nieprzytomny i nie ma z nim kontaktu. W protokole w rubryce „podejrzany podał następujące dane osobowe” prokurator odnotował: „podejrzany nie podał żadnych danych osobowych z uwagi na jakikolwiek brak kontaktu”.
I dalej: „Prokurator stwierdza, iż podejrzany śpi i nie ma z nim żadnego kontaktu. Okoliczności te w całości potwierdza funkcjonariusz CBA. Obrońcy oświadczają, że klient jest bez kontaktu, nieprzytomny na łóżku szpitalnym, podłączony do pompy podającej lek. (…) Podejrzany z uwagi na stan zdrowia nie jest w stanie oświadczyć się w żaden sposób, co do treści ogłoszono mu zarzutu, ani tym bardziej złożyć wyjaśnienia w sprawie realizując swoje prawo m.in. do obrony. W ocenie obrońców ogłoszenie postanowienia o postawieniu zarzutów w obecnej sytuacji pozoruje legalne przeprowadzenie tej czynności, albowiem trudno mówić o tym, iż podejrzany ma jakąkolwiek świadomość, co do treści prowadzonej czynności, nie można zatem mówić, że zarzut został skutecznie ogłoszony” (pisownia i interpunkcja oryginalne).
I tu widnieją podpisy wszystkich czterech osób obecnych podczas przesłuchania. – Pani prokurator sama zauważyła, że nasz klient nie jest przytomny. Zachowała się w porządku, bo sama to swoje spostrzeżenie odnotowała w protokole – mówi „Wyborczej” mecenas Wende.
Będą badania na toksyny
Nieprzytomnemu mecenasowi Kijek-Głęboczyk odczytała jednak zarzut z art. 296 Kodeksu karnego (o nadużycie zaufania lub uprawnień w obrocie gospodarczym) w związku z art. 284 kk (przywłaszczenie). Giertychowi może grozić za to do 10 lat więzienia.
W sobotę prokuratura ustanowiła 5 mln zł poręczenia majątkowego, zawiesiła adwokata w wykonywaniu zawodu, zakazała opuszczenia kraju i kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi, a także nakazała mu meldować się na policji.
Wczoraj szpital zlecił zaś badania toksykologiczne Giertycha, bo jego stan zdrowia się pogorszył.
+
„Pani prokurator sama zauważyła, że nasz klient nie jest przytomny”