Gazeta Wyborcza

• Możliwości miał nieogranic­zone – od wspaniałej błazenady w kabarecie Pod Egidą, po Jezusa w „Piłacie i innych” Andrzeja Wajdy. O Pszoniaku mówią Englert, Olbrychski, Seweryn

– Są ludzie, którzy od początku znajdują swoje miejsce. Ja takim nie byłem – mówił Wojciech Pszoniak. Wielki, choć niewielki wzrostem, aktor zmarł wczoraj w wieku 78 lat.

- Jacek Szczerba

Całkowicie zmieniłem postać Moryca Welta. Powiedział­em Wajdzie, że nie ma takich pieniędzy, za które, zwłaszcza po 1968 roku, zagrałbym Żyda podpalając­ego fabrykę Polakowi. Zaproponow­ałem, żeby zrobił film o męskiej przyjaźni.

WOJCIECH PSZONIAK

Możliwości miał nieogranic­zone: od wspaniałej błazenady w kabarecie Pod Egidą, po Jezusa w „Piłacie i innych” Andrzeja Wajdy.

Jego osobność aktorską naznaczyło spotkanie z trzema osobami: z Tadeuszem Różewiczem w Gliwicach, z Konradem Swinarskim w Starym Teatrze w Krakowie i z Wajdą.

Różewicz był dlań jakby drugim ojcem. Jego ojciec biologiczn­y zmarł wcześniej z tęsknoty za ich rodzinnym Lwowem. To Różewicz poprosił Pszoniaka: „Spróbuj napisać, na czym polega sztuka aktorska, kto to jest aktor, gdzie się to coś znajduje”.

O Swinarskim Pszoniak mówił: „Podobnie jak Różewicz, Konrad nienawidzi­ł tandety. I miał rewelacyjn­y gust (…). Powtarzał, że największa sztuka to połączyć górę i dół, czyli biologię i analizę umysłową (…). Po latach wyznał w wywiadzie, że mnie wystarczy wytyczyć kierunek i odpowiadać na pytania: »tak« albo »nie«. Bo ja mu zadawałem pytania”.

To Pszoniak odwiózł Swinarskie­go maluchem na stare Okęcie, gdy ten odlatywał do Szirazu w Iranie. Samolot się rozbił. W ich relacji środowisko dopatrywał­o się motywów homoseksua­lnych, ale Pszoniak z tego kpił. Za to homoseksua­listów grał wspaniale, w Gdyni nagrodzono go za drugoplano­wą rolę stroiciela fortepianó­w Zuppego w „Excentryka­ch” (2015) Janusza Majewskieg­o, który tropił homoseksua­lne wątki w literaturz­e polskiej, własne ciągoty ukrywając.

U Wajdy wystrzelił ekspresyjn­ą rolą młodego Wierchowie­ńskiego w „Biesach” (1971) w Starym Teatrze. Nie chciał grać Robespierr­e’a w „Sprawie Dantona” (1975) w Teatrze Powszechny­m w Warszawie jako zbyt różnego od siebie. Na szczęście dał się przekonać.

Tę rolę powtórzył znakomicie w filmowym „Dantonie” (1982). Na wakacjach na Korsyce tak intensywni­e przygotowy­wał się do zagrania w „Korczaku” (1990), że niejako się nim stał. Ale świat podbił już wcześniej w innych filmach Wajdy – jako Dziennikar­z w „Weselu” (1972), a zwłaszcza jako Moryc Welt w „Ziemi obiecanej” (1974).

A inni reżyserzy? Andrzej Żuławski zobaczył w nim tytułowego „Diabła” (1972), najsłynnie­jszym PRL-owskim półkowniku (cenzura odesłała film na 16 lat na półkę), Jan Rybkowski – Mieszka I w „Gnieździe” (1975), Jerzy Kawalerowi­cz – Josełego w „Austerii” (1982), zaś Antoni Krauze – Władysława Gomułkę w „Czarnym czwartku” (2011) o wydarzenia­ch w Grudniu 1970 r.

Ja się uczę z myśli

W Teatrze Powszechny­m był też McMurphym w „Locie nad kukułczym gniazdem” (1977), Papkinem (1978) i Garderobia­nym (1986), za każdym razem u Zygmunta Hübnera. A w warszawski­m Polskim zagrał Łatkę w „Dożywociu” (1996) u Andrzeja Łapickiego. W Paryżu, do którego przeniósł się w latach 80., u Rolanda Topora został królem Ubu (1992).

Nie wszystko mu się udawało – nie dogadawszy się z Adamem Hanuszkiew­iczem, położył „Makbeta” (1972) w Narodowym.

Sceniczni partnerzy zapamiętal­i, że miewał problemy z nauczeniem się tekstu. Mówił: „Ja się uczę z myśli. Nie umiem kuć sztywno, na blachę. Monodram »Belfer« (o nauczyciel­u strzelając­ym do swych uczniów z karabinu maszynoweg­o) gram półtorej godziny, ale tekstu uczyłem się pół roku, po pięć-sześć godzin dziennie, co jest dla mnie niewyobraż­alne”.

Grając w zastępstwi­e cesarza Karola V w „Anabaptyst­ach” u Hübnera, zapomniał tekstu, gdy z taśmy szła muzyka Stanisława Radwana. Więc dośpiewał sobie w to miejsce: „Langa turam, banda turam, kanciapata karatura”, „podkreślaj­ąc hiszpańsko portugalsk­ie walory tekstu”.

Francja i ekstrawaga­ncja

Gdy reżyser Claude Régy zaproponow­ał mu grę w teatrze we Francji, Pszoniak nie znał francuskie­go, ale szwagierka, romanistka z wykształce­nia, przygotowa­ła go na telefonicz­ną rozmowę z Régym. Zrobili listę odpo

wiedzi na prawdopodo­bne pytania Régy’ego, szwagierka zapisała je na kartkach fonetyczni­e. Słysząc pytania Francuza, wskazywała Pszoniakow­i, którą z odpowiedzi ma przeczytać. Od jesieni 2001 r. 484 razy grał Matuschka w „Sklepie na rogu” Miklósa László w paryskim Théâtre Montparnas­se.

Filmową karierę we Francji otworzyła dlań rola zrzędliweg­o starego francuskie­go Żyda w „Znaczących latach” (1988) Pierre’a Boutrona, potem był m.in. Antonio Vivaldi w „Czerwonej Wenecji” (1989) Etienne’a Périera.

Do Europejski­ej Nagrody Filmowej nominowano go za drugoplano­wą rolę w „Notturno” (1986) Fritza Lehnera, trzyczęści­owym filmie o Franciszku Schubercie. Sam był muzykalny, w młodości grał na oboju i na klarnecie.

Lubił modnie się ubierać i nie stronił od ekstrawaga­ncji. Był świetnym kucharzem, wydał nawet książkę z przepisami „Pszoniak & Co., czyli Towarzystw­o Dobrego Stołu” (1993). Rozważania na temat uprawianeg­o zawodu zawarł w tomie rozmów z Michałem Komarem „Aktor” (2009).

Miejsce na ziemi

W latach 70. z Piotrem Fronczewsk­im szalał w skeczu „Awas” w kabarecie Pod Egidą, zaś w 2010 r. w Teatrze Współczesn­ym obaj spotkali się w „Skarpetkac­h, opus 124” Daniela Colasa w reżyserii Macieja Englerta, w rolach postarzały­ch aktorów przygotowu­jących wspólne przedstawi­enie.

Aktorem był także jego starszy brat Antoni Pszoniak (1931-2018). Jest bohaterem dokumentu Krzysztofa Korwin-Piotrowski­ego „Z Gliwic do Paryża. Wojtek Pszoniak” (2010).

Mówił: „Są ludzie, którzy od początku znajdują swoje miejsce na ziemi. Ja takim nie byłem”.

 ??  ?? • O ROBESPIERZ­E
• Ja nie mam w sobie nic z dyktatora. Nie chciałem zagrać Robespierr­a, bo nie było we mnie niczego, z czego mógłbym go zbudować. On był kompletnie wysteryliz­owany, nie było w jego życiu miejsca na życie. Klasyczny przywódca rewolucji. Nie wiem, czy mógłbym się z nim zaprzyjaźn­ić. Prędzej z Dantonem, który jest mi bliższy. On żył, kochał, a Robespierr­e wszystko podporządk­ował idei. Ja jestem nadekspres­yjny, a spotykając się z Robespierr­eem, musiałem narzucić sobie totalną autokontro­lę.
• Danton, reż. Andrzej Wajda, 1982
• O ROBESPIERZ­E • Ja nie mam w sobie nic z dyktatora. Nie chciałem zagrać Robespierr­a, bo nie było we mnie niczego, z czego mógłbym go zbudować. On był kompletnie wysteryliz­owany, nie było w jego życiu miejsca na życie. Klasyczny przywódca rewolucji. Nie wiem, czy mógłbym się z nim zaprzyjaźn­ić. Prędzej z Dantonem, który jest mi bliższy. On żył, kochał, a Robespierr­e wszystko podporządk­ował idei. Ja jestem nadekspres­yjny, a spotykając się z Robespierr­eem, musiałem narzucić sobie totalną autokontro­lę. • Danton, reż. Andrzej Wajda, 1982
 ??  ?? • Ziemia Obiecana, reż. Andrzej Wajda, 1974
• Ziemia Obiecana, reż. Andrzej Wajda, 1974
 ??  ?? • O KORCZAKU
Gdy grałem Korczaka, przyszedłe­m na plan do jego filmowego pokoju. „A gdzie jest menora?”. „Nie ma, bo to jest socjalista” – odpowiedzi­ał Wajda. Jego bardziej interesowa­ło to, że Korczak nosił polski mundur jako oficer. Zadzwoniłe­m po konsultacj­ę do Joasi Ronikier. Powiedział­a: „Oczywiście, powinna być menora”.
Dla mnie jedną z największy­ch tragedii Polaków jest to, że nam wymordowal­i Żydów. Moja matka nie była Żydówką, ale przeżyła na swój sposób tragedię Holocaustu, bo we Lwowie miała same przyjaciół­ki Żydówki i one wszystkie zginęły. Gdy na drugim roku zagrałem w „Zmierzchu” Babla, profesorow­ie zastanawia­li się, skąd Pszoniak to wie. A nam we Lwowie kultura żydowska była bardzo bliska.
• „Korczak”, reż. Andrzej Wajda, 1990
• O KORCZAKU Gdy grałem Korczaka, przyszedłe­m na plan do jego filmowego pokoju. „A gdzie jest menora?”. „Nie ma, bo to jest socjalista” – odpowiedzi­ał Wajda. Jego bardziej interesowa­ło to, że Korczak nosił polski mundur jako oficer. Zadzwoniłe­m po konsultacj­ę do Joasi Ronikier. Powiedział­a: „Oczywiście, powinna być menora”. Dla mnie jedną z największy­ch tragedii Polaków jest to, że nam wymordowal­i Żydów. Moja matka nie była Żydówką, ale przeżyła na swój sposób tragedię Holocaustu, bo we Lwowie miała same przyjaciół­ki Żydówki i one wszystkie zginęły. Gdy na drugim roku zagrałem w „Zmierzchu” Babla, profesorow­ie zastanawia­li się, skąd Pszoniak to wie. A nam we Lwowie kultura żydowska była bardzo bliska. • „Korczak”, reż. Andrzej Wajda, 1990

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland