Boliwia: sukces partii Moralesa
Prezydent elekt Luis Arce zapowiada gabinet jedności narodowej i obiecuje umiarkowane rządy.
Takiego triumfu Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS) nie spodziewał się ani przebywający w Argentynie jego przywódca i były prezydent Evo Morales, ani jego przeciwnicy i konkurenci w wyścigu po władzę.
Według podanych z kilkugodzinnym opóźnieniem wstępnych wyników Luis Arce wygrał wybory, zdobywając ok. 54 proc. głosów i pokonując liberała Carlosa Mesę (32 proc.). Trzeci był najbardziej zaciekły wróg Moralesa Luis Camacho (16 proc.).
Jeśli wyniki potwierdzi oficjalnie komisja wyborcza, wbrew sondażom głosowanie rozstrzygnie się już w pierwszej turze, w której zwycięzca musi dostać co najmniej 40 proc. i o 10 proc. więcej niż główny konkurent.
Lewicowa partia MAS zdobyła także większość w obu izbach parlamentu.
Arce po podaniu wyników zachował się wyjątkowo powściągliwie. Zapowiedział utworzenie gabinetu jedności narodowej i obiecał, że będzie rządzić w sposób umiarkowany.
– Odzyskaliśmy demokrację i nadzieję. Zobowiązujemy się utworzyć rząd jedności narodowej i budować taką jedność. Zmiany będziemy wprowadzać, unikając błędów, które nasza partia popełniła w przeszłości – oznajmił.
Arce był twórcą gospodarczego programu Evo Moralesa w czasie jego trzech kadencji, w tym nacjonalizacji złóż ropy i gazu, kopalni i telekomunikacji. Za ich rządów PKB Boliwii wzrosło prawie 3,5 razy, obszar społecznej biedy zmalał z ponad 35 do 15 proc., a wielu wcześniej dyskryminowanych Boliwijczyków
pochodzenia indiańskiego lub Metysów awansowało w hierarchii społecznej.
Morales rządził jednak coraz bardziej samowładnie, gwałcąc reguły demokracji, trójpodziału władz oraz konstytucji. Nie chciał się rozstać z władzą i dwukrotnie doprowadzał do kryzysu, wymuszając swoje ponowne kandydowanie wbrew konstytucji, która zezwala na jedną kadencję prezydencką.
W ubiegłym roku po raz czwarty próbował zostać prezydentem, ignorując wynik referendum w sprawie własnej reelekcji, które przegrał. Posłuszna władzy komisja wyborcza pozwoliła mu startować i w październiku 2019 r. ogłosiła go zwycięzcą po pierwszej turze wyborów. Okazało się jednak, że wyniki sfałszowano.
W kraju wybuchł bunt. Doszło do starć zwolenników i przeciwników Moralesa oraz walk ulicznych z policją. Armia i policja wypowiedziały posłuszeństwo prezydentowi, a ten uciekł do Meksyku, gdzie dostał azyl. Rządy objęła tymczasowo prezydent Jeanine Áñez.
Wielu byłych ministrów i współpracowników Moralesa także uciekło, inni zostali aresztowani. Toczyły się przeciwko nim śledztwa, niekiedy przeradzające się w nagonkę i polowanie na czarownice.
Morales przeniósł się do Argentyny, skąd kierował partią MAS. Sam wycofał się z planów ponownego kandydowania i na swojego następcę wyznaczył Luisa Arce. Zapowiadał jednak, że do kraju wróci. W poniedziałek nie chciał potwierdzić, kiedy to nastąpi.
– Jest wiele pogłosek na ten temat, ale dzisiaj najważniejsze jest to, że odzyskaliśmy demokrację – ogłosił w Buenos Aires.
l