Ostatni taniec Messiego i Ronaldo w Lidze Mistrzów?
Rządzili w Lidze Mistrzów przez 14 lat, zdobyli razem 245 goli, aż w ubiegłym sezonie przyszła zapaść. Czy 33-letni Leo Messi i dwa lata starszy Cristiano Ronaldo są jeszcze w stanie spełnić swoje ostatnie marzenie?
CR7 i Real Madryt to było małżeństwo doskonałe. Choć sukces rodził się w bólach – Królewscy zdobyli Puchar Europy dopiero w piątym sezonie gry portugalskiej gwiazdy w Madrycie. Znacznie wcześniej, już w 2008 roku, 23-letni Cristiano Ronaldo był pierwszy raz królem strzelców Ligi Mistrzów. Najważniejszą bramkę zdobył w finale w Moskwie, pomogła ona Manchesterowi United sięgnąć po trofeum. Dodatkową nagrodą dla Portugalczyka była Złota Piłka.
Król Ronaldo, król Messi
Rok później kibice Barcelony wznieśli średniowieczny okrzyk: „Umarł król, niech żyje król”. W finale Ligi Mistrzów w Rzymie
Katalończycy zdetronizowali Manchester United, a 22-letni Leo Messi odsunął w cień Ronaldo. Odebrał mu też tytuł najlepszego piłkarza na świecie.
Dla Messiego to był już drugi triumf w Champions League po tym z 2006 roku. Wtedy jednak w decydujących meczach Barcelony nastolatek z Argentyny leczył uraz. W finale nie zagrał, trzeba było interwencji Ronaldinho, by wyszedł świętować razem z kolegami. Od 2009 roku Liga Mistrzów stała się jednak jego prywatnym królestwem. Koronę najlepszego strzelca wkładał przez kolejne cztery sezony.
Potem na dwa lata odbił ją Ronaldo. W 2015 roku był remis – najwięcej goli w Lidze Mistrzów zdobyło aż trzech graczy (Messi, Ronaldo i Neymar), ale to Barcelona sięgnęła po trofeum. Ronaldo wziął srogi rewanż w kolejnych trzech sezonach. Jego 43 gole dla Realu pomogły Królewskim dokonać rzeczy, zdawało się, nierealnej – utrzymać się na szczycie Ligi Mistrzów przez trzy lata.
Wtedy właściciele Juventusu, który przegrał finał z Barceloną w 2015 roku i z Realem w 2017 roku, doszli do wniosku, że aby wygrać Ligę Mistrzów, trzeba przełamać hegemonię Ronaldo i Messiego. Najłatwiej mając jednego z nich po swojej stronie. Dwa lata temu zapłacili za 33-letniego Ronaldo 105 mln euro. Zapewne już żaden piłkarz w tym wieku nie osiągnie tak kosmicznej ceny.
Szybko okazało się, że związek Ronaldo i Realu był bliski perfekcji. Po odejściu Portugalczyka Królewscy natychmiast popadli w kryzys, dwie poprzednie edycje LM zakończyli w 1/8 finału. Mają chroniczny problem ze zdobywaniem bramek. W tym sezonie ligi hiszpańskiej uciułali zaledwie sześć w pięciu meczach.
Trudno powiedzieć, by
CR7 zbawił Juventus – mimo że sam gra świetnie, w zeszłym sezonie był najlepszym strzelcem drużyny i wicekrólem Serie A. Z Ligą Mistrzów najlepsza drużyna Włoch pożegnała się już w 1/8 finału, choć Ronaldo zdobył obie bramki w rewanżu z Lyonem. 2:1 to było za mało. W pierwszym meczu Francuzi wygrali 1:0.
Zatańczyć w stylu Jordana
Zaledwie tydzień później Messi przeżył jeszcze większą traumę w ćwierćfinale, gdy Barcelona poległa z Bayernem 2:8. I stało się: pierwszy raz od piętnastu lat w półfinale Champions League nie było ani Portugalczyka, ani Argentyńczyka. Robert Lewandowski miał osobistą satysfakcję – przerwał passę 12 sezonów, w których Ronaldo i Messi zawłaszczyli koronę króla strzelców Ligi Mistrzów. Portugalczyk ma 130 goli, Argentyńczyk 115. Są rzecz jasna najskuteczniejszymi piłkarzami w historii rozgrywek.
Dziś dostają być może ostatnią szansę. Zarówno 35-letni Ronaldo, jak i dwa lata młodszy Messi obsesyjnie marzą o odrodzeniu i kolejnym triumfie w Lidze Mistrzów. Argentyńczyk obiecał to fanom z Camp Nou, gdy zostawał kapitanem Barcelony dwa lata temu. Klęska z Bayernem zachwiała jego wiarą – tego lata chciał opuścić klub. Został, by zatańczyć ostatni taniec – mówiąc językiem serialu o legendzie NBA Michaelu Jordanie. Los chciał, że dwaj najwięksi giganci minionych 15 lat trafili do tej samej grupy G w Lidze Mistrzów.
CR7 przebywa teraz na kwarantannie, kilka dni temu wykryto u niego koronawirusa. Juventus zaczął sezon z nowym trenerem Andreą Pirlo, ale po dwóch zwycięstwach i dwóch remisach jest dopiero piąty w tabeli. Walczy o 10. z kolei tytuł mistrzowski. Jeszcze trudniej ma Barcelona, która w niedzielę z Messim poległa w lidze z Getafe 0:1. Droga na europejski szczyt wydaje się bardziej kręta niż kiedykolwiek.