Rafał Majka i jego nowy kontrowersyjny szef
Rafał Majka przenosi się do zespołu Tadeja Pogacara, zwycięzcy Tour de France. Będzie tam musiał współpracować z kimś, kto był uwikłany w kilka podejrzanych wydarzeń w kolarstwie.
W poniedziałek zespół UAE Emirates ogłosił, że Majka dołączył do asa nad asami, młodego zwycięzcy Tour de France Tadeja Pogacara.
Polak podpisał dwuletni kontrakt. – Tam, gdzie trzeba, będę pracował dla Pogacara, ale również szukał szansy dla siebie. Gdzie? Na wyścigach takich jak Tirreno-Adriático, Tour de Suisse czy Vuelta a España, gdzie służy mi klimat. Kocham upał – mówił Majka w komunikacie zespołu.
Klimat podejrzenia
Sensacyjny triumf Pogacara w Tour de France zwrócił uwagę na cały zespół UAE Emirates.
I postawił znów na porządku dziennym pytania o przyzwolenie na pracę w kolarstwie, ba, zarządzanie nim, osób uwikłanych w różne nieetyczne zdarzenia w przeszłości. Takim przypadkiem jest nowy szef Majki były kolarz Mauro Gianetti.
Szwajcar był szefem zespołu Saunier Duval-Scott w 2008 r., kiedy na dopingu wpadł Ricardo Ricco. W organizmie Włocha wykryto EPO nowej generacji – lek Micera, inaczej zwany CERA.
Wpadkę zaliczył w czasie Tour de France i zespół, po zaskakujących etapowych wygranych, w atmosferze skandalu musiał się wycofać z Wielkiej Pętli. Wyrzucono z niego zwycięzców górskich etapów Ricco i jego rodaka Leonardo Piepoliego. Pozostali kolarze i członkowie drużyny zaapelowali do głównego sponsora – niemieckiej firmy z branży grzewczej – aby pozostał z nimi, ale Saunier Duval wycofał się z dnia na dzień. Zespół się rozpadł.
Dlaczego Niemcy nie uwierzyli? Powody były co najmniej dwa. Pierwszy – Ricco od dawna utrzymywał, że ma naturalnie podwyższony hematokryt (51, dozwolony był maksymalnie 50), co było oficjalnie potwierdzane przez lekarzy i szefów zespołu.
Drugi – Gianetti nie mógł nie wiedzieć o praktykach dopingowych w zespole. Zawiadomił o nich kolarz David Millar, którego zdyskwalifikowano na dwa lata w dopingowej aferze Cofidisu. Millar, którego ostatecznie Gianetti później zaangażował, wysłał do UCI i do organizatora Tour de France list, w którym opisywał metody szefa zespołu.
Po wycofaniu się Niemców zespół Saunier Duval się rozpadł i Gianetti przeniósł się do innego – Geox-TMC. Zabrał ze sobą kolarza Juana José Cobo. Hiszpan w 2011 r. sensacyjnie wygrał Vueltę. Niemal równo rok temu odebrano mu to zwycięstwo – w jego paszporcie biologicznym były dowody, że brał w tamtym czasie doping.
Dziwna zapaść Szwajcara
Najtrudniejsze do zrozumienia jest zdarzenie z 1998 r. Dotyczy samego Gianettiego, a nie kolarzy w zespole, którym kierował.
Szwajcar ścigał się w Tour de Romandie. Pewnego dnia poczuł się źle, jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Stracił przytomność i został zabrany do szpitala w Monigny. Tam lekarze zorientowali się, że nie są w stanie zdiagnozować choroby, i przetransportowali zawodnika do polikliniki w Lozannie. Gianetti był przez 10 dni na oddziale intensywnej opieki z podejrzeniem infekcji jelit. W tym czasie dwóch lekarzy z polikliniki zawiadomiło sędziego śledczego o tym, że podejrzewają, iż Gianettiemu podano (lub sam sobie wstrzyknął, ale sugerując to, lekarze straciliby pretekst do donosu) substancję o nazwie PCF.
PCF jest w końcowym efekcie czymś w rodzaju dodatkowej krwi z olbrzymią zdolnością do transportowania tlenu w organizmie, znacznie skuteczniejszym w tym względzie niż hemoglobina. I jest niesłychanie niebezpieczny.
Sędzia wszczął oficjalne śledztwo, ale Gianetti nigdy nie przyznał się ani do tego, aby wziął PCF, ani do tego, że ktoś mu je podał.
Millar w jednym z późniejszych wywiadów powiedział, że być może Gianetti jest po prostu naiwny. Ale czy człowiek naiwny awansowałby na szefa potężnej kolarskiej grupy z jednymi z największych pieniędzy w peletonie i ze zwycięzcą Tour de France w składzie?
+