Pełzający lockdown
Klasy 4-8 w podstawówkach też mają się uczyć hybrydowo lub zdalnie. A cała Polska od soboty ma się stać jedną czerwoną strefą
– Odrzucamy jedno ekstremum, czyli tych, którzy są przeciwnikami jakichkolwiek obostrzeń. Ale też tych, którzy chcą zamknięcia gospodarki. Natychmiastowego zamknięcia wszystkiego. Tak jak wiosną albo jeszcze bardziej – mówił wczoraj w Sejmie Mateusz Morawiecki. Wcześniej tłumaczył, że kolejnego lockdownu nie wytrzymałby budżet państwa.
Ale nowe obostrzenia, i to daleko idące, będą. Najnowsze pomysły to wprowadzenie we wszystkich powiatach tzw. czerwonej strefy (obecnie obowiązuje w połowie). A to oznacza np. zakaz organizowania wesel czy pogrzebów, ograniczenie zgromadzeń publicznych do dziesięciu osób.
– Będę rekomendował, by od soboty cała Polska byłą czerwoną strefą – powiedział Morawiecki wczoraj wieczorem w Polsat News.
Od 17 października w strefach żółtej i czerwonej nie mogą działać baseny ani siłownie. I to się nie zmieni, choć przedstawiciele branży lobbowali za tym na poniedziałkowym spotkaniu z wicepremierem Jarosławem Gowinem. Jak podało radio RMF FM, przeciw jest kancelaria premiera. Najbardziej kuriozalne przepisy dotyczą jednak organizacji konferencji w strefie czerwonej. Przedsiębiorcy od kilku dni zgłaszają nam, że ich prawnicy naciskają na nich, aby odwoływali nawet spotkania online, bo dostaną mandat.
Kolejne obostrzenia dotkną szkoły. Dziś dotyczą one tylko średnich i wyższych – w strefie żółtej uczą hybrydowo, w czerwonej wyłącznie zdalnie. – Kierujemy się zdaniem ekspertów. Prawdopodobnie Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego podejmie decyzję, że wyższe klasy szkół podstawowych też będą podlegały nauczaniu zdalnemu lub hybrydowemu – stwierdził wczoraj w Sejmie Morawiecki.
Obostrzenia dotyczyłyby klas 4-8. Rząd nie chciał ich wprowadzać, ale rosnąca liczba zakażonych nauczycieli i w kwarantannie demoluje naukę. Samorządy apelują, by zerwać z fikcją, jaką jest utrzymywanie stacjonarnej nauki za wszelką cenę. W dodatku część rodziców już nie posyła dzieci do szkół w obawie przed COVID-19 – zwłaszcza że sanepid nie chce testować uczniów
Czy będą specjalne zasiłki opiekuńcze dla rodziców tak jak wiosną? Morawiecki: – Na razie rząd tego nie przewiduje
nawet wtedy, gdy koronawirus zostanie wykryty u nauczyciela prowadzącego z nimi zajęcia.
Posiedzenie RZZK zakończyło się po zamknięciu tego wydania. Czy w razie objęcia klas 4-8 obostrzeniami rząd będzie wypłacał zasiłki opiekuńcze dla rodziców, tak jak wiosną? Premier parę dni temu mówił, że na razie nie przewiduje takiej pomocy.
„Dajcie wybór! Skoro nie ma kasy na zasiłki opiekuńcze, pozwólcie bez konsekwencji zostać w domu tym dzieciom, których rodzice nie pobierają tych zasiłków!” – napisała na FB mama ucznia, swój wpis opatrzyła hasztagiem #frekwencjastop.
+
– W szkołach podstawowych sytuacja jest jeszcze bardzo dobra – przekonywał nowy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w radiowej Jedynce w środę. – Mamy 98 proc. wszystkich przedszkoli, które pracują normalnie, i blisko 95 proc. wszystkich szkół podstawowych, które pracują w trybie stacjonarnym – dowodził.
Zaprzeczając opiniom naukowców, minister Czarnek zaznaczył, że koronawirus nie ma swoich dużych ognisk w szkołach. Przywołał dane sanepidu o tym, że w placówkach oświatowych doszło zaledwie do 2,2 proc. zakażeń. – 98 proc. transmisji wirusa nie pochodzi ze środowiska szkolnego, na tych danych się opieramy – przekonywał i dodał: – Będziemy reagować natychmiast, jak tylko sytuacja epidemiczna będzie się zmieniać, mamy już przygotowane nowe rozwiązania, o których będziemy komunikować na bieżąco, w miarę zmiany sytuacji. Rozumiemy obawy nauczycieli, pracowników oświaty, rodziców o bezpieczeństwo własne, a w szczególności bezpieczeństwo własnych dzieci – dodał.
Minister Czarnek podkreślił też, że MEN dyskutuje nad usprawnieniem zdalnego nauczania.
Rząd jednak już wczoraj analizował scenariusz, w którym starsi uczniowie zostaną odesłani na naukę zdalną.
Do takich informacji dotarli dziennikarze RMF FM. Wspominał też o tym rzecznik rządu w Radiu Plus: – Jeżeli taka decyzja będzie, to obejmie starsze klasy, tak aby umożliwić rodzicom młodszych dzieci normalne funkcjonowanie, pracowanie. Chodzi o to, żeby ludzie nie tracili pracy ze względu na lockdown, a niektóre zbyt szybko idące decyzje mogłyby do tego doprowadzić – powiedział Piotr Müller. Decyzje miały zapaść wczoraj (po zamknięciu tego wydania), a zakomunikowane zostaną dziś. Informację przekazaną przez rzecznika potwierdził premier Mateusz Morawiecki.
Około południa w sprawie zdalnych lekcji wypowiedział się w Sejmie premier Mateusz Morawiecki. – Kierujemy się zdaniem ekspertów i na początku zamknęliśmy szkoły ponadpodstawowe. Prawdopodobnie dzisiaj po południu na RZZK (Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego – red) podejmiemy decyzję, że również wyższe klasy szkół podstawowych też będą podlegały nauczaniu zdalnemu lub hybrydowemu.
O zmianę organizacji pracy szkół apelował we wtorek prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. – Przez cały czas apelujemy do rządu, by przynajmniej klasy 5-8 miały naukę hybrydową, by rozrzedzić szkoły. Coraz więcej nauczycieli jest na zwolnieniu – mamy 22 placówki z nauczaniem hybrydowym. Sytuacja robi się coraz bardziej trudna – mówił podczas swojego wystąpienia na Facebooku.
W szkołach od dawna nie było dobrze. Oto problemy zgłaszane przez praktyków:
Skoro nie ma kasy na zasiłki opiekuńcze, pozwólcie bez konsekwencji pozostać w domu tym dzieciom, których rodzice nie pobierają tych zasiłków! #frekwencjastop
Brakuje nauczycieli
1 Nie tylko Warszawa się z tym boryka. – Właśnie otrzymaliśmy telefon z małopolskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego, że w Szczucinie jest tragicznie – mówi rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis. Dyrektor wydziału oświaty gminy Szczucin w Małopolsce potwierdza, że na 157 nauczycielskich etatów nieaktywnych obecnie jest 67. – 57 zawieszonych jest ze względu na zwolnienie lekarskie, a 10 przez kwarantannę – mówi i podkreśla, że liczba niepracujących nauczycieli jest mniejsza, bo niektórzy mają po dwa, trzy etaty w różnych szkołach. – Dyrektorzy jeszcze sobie radzą z zastępstwami, ale te nieobecności rosną lawinowo: wczoraj mieliśmy 53, dziś już 57. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie komu uczyć. Już teraz na zastępstwach uczą ci, którzy nie mają kwalifikacji do danego przedmiotu, uczą więc materiału, którego sami nie przerobili – mówi.
MAMA UCZNIA
Podobnie jest w Krakowie: tam na zwolnieniu lekarskim jest co dziesiąty nauczyciel. Koronawirusa ma blisko 200, prawie tyle samo jest na kwarantannie. „Nie ma nauczycieli, nie ma lekcji, nie ma możliwości zapewnienia opieki, nie można prowadzić działalności, bo nie da się zapewnić bezpiecznych warunków – zawieszam zajęcia w całej Szkole bez możliwości nauczania zdalnego. Wysyłam wszystkich do domu i siedzimy dopó
ty, dopóki liczba zdolnych do pracy nauczycieli nie pozwoli mi powrócić do normalnego funkcjonowania. No, ale Pana to nie interesuje…” – napisała w liście otwartym do premiera Mateusza Morawieckiego Jolanta Gajęcka, dyrektorka SP nr 2 w Krakowie.
Dyrektor Gajęcka ma 40 proc. nauczycieli na zwolnieniu i nie ma jak zorganizować zastępstw. Bez zgody sanepidu, za przyzwoleniem samorządu, zamknie szkołę, powołując się na przepisy BHP o bezpieczeństwie i higienie pracy.
Sanepid nie testuje dzieci
2 O tym, że sanepid nie zleca testów dzieci zakażonych rodziców, przekonałam się na własnej skórze. Taka sytuacja spotkała mnie w przedszkolu mojego syna. Na nic wielokrotne apele dyrekcji. Kolejni rodzice otrzymywali pozytywny wynik testu, a służby sanitarne nie podjęły decyzji o przetestowaniu ani jednego dziecka z grupy. Dzięki temu praca przedszkola była niezakłócona, ubywało jedynie kolejnych dzieci chorych rodziców, które poszły na kwarantannę.
W podobnej sytuacji znaleźli się rodzice z warszawskiego Ursynowa. W Szkole Podstawowej nr 319 stwierdzono zakażenie u jednej z uczennic. Jej koledzy i ich rodzice dowiedzieli się o tym z dużym opóźnieniem. Sanepid nie zlecił kolejnych testów ani nie podjął innych działań. Lekcje w klasie zakażonej przerwano dopiero po tygodniu.
Rodzice nie puszczają dzieci do szkoły na własną rękę
3 „Dajcie wybór rodzicom co do posyłania dzieci do szkoły! Skoro nie ma kasy na zasiłki opiekuńcze, pozwólcie bez konsekwencji pozostać w domu tym dzieciom, których rodzice nie pobierają tych zasiłków!” – napisała na jednej z grup mama ucznia, a swój wpis opatrzyła hasztagiem #frekwencjastop.
Rodzice – wiedząc o zagrożeniu zakażeniem w swojej szkole i bezczynności niewydolnego sanepidu – nie puszczają dzieci do szkół na własną rękę. Wykorzystują zasiłki chorobowe, urlopy, a ich dzieci nie uczestniczą w lekcjach. Jeśli dziecku nie przysługuje zwolnienie chorobowe, ma po prostu naliczane nieobecności.
Niektóre licea nie pracują hybrydowo, chociaż powinny
4 Premier niedawno ogłosił, że cały kraj znajduje się w strefie żółtej. A wszystkie szkoły ponadpodstawowe w strefie żółtej mają pracować hybrydowo. Z kolei w strefie czerwonej – zdalnie.
Jak donosi jednak „Głos Nauczycielski”, niektóre licea w strefach żółtych pracują całkowicie stacjonarnie. Takie sygnały odebrali związkowcy od nauczycieli. Okazuje się, że niektórzy dyrektorzy tak zinterpretowali MEN-owskie rozporządzenie, jakoby dopuszczało taką możliwość. Zgodnie z jego treścią co najmniej 50 proc. uczniów realizować będzie tam zajęcia w szkole, natomiast nie więcej niż 50 proc. – z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość.
Ile jest takich liceów, które w strefie żółtej pracują stacjonarnie? Z danych przesłanych przez MEN wynika, że na 12 468 szkół ponadpodstawowych 5778 z nich w strefie czerwonej prowadziło kształcenie na odległość. Z kolei w strefie żółtej nauka hybrydowa odbywała się w 5503 szkołach ponadpodstawowych. „1,18 tys. szkół jest wyłączonych z ograniczeń”. Zapytaliśmy biuro prasowe resortu, na jakiej podstawie. Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
+