Kupowały służby
Zorganizowana z pompą akcja sprowadzenia przez KGHM milionów bezużytecznych maseczek była operacją Agencji Wywiadu, której pomogły firmy stworzone przez oficerów służb USA i chińskich – ustaliła „Wyborcza” ►
Zorganizowana z pompą pół roku temu akcja sprowadzenia przez KGHM kilku milionów bezużytecznych maseczek dla personelu medycznego w rzeczywistości była operacją funkcjonariuszy Agencji Wywiadu, którym pomogły firmy stworzone przez oficerów służb amerykańskich i chińskich – wynika z ustaleń „Wyborczej”.
– Cała akcja od początku do końca była prowadzona i chroniona przez polski wywiad – przekonuje jeden z naszych informatorów, dobrze znający kulisy operacji. Według niego zysk pochodzący ze sprzedaży maseczek – identyczne kosztowały w Polsce po 2 zł za sztukę, kontrolowany przez państwo KGHM kupował je w Chinach cztery razy drożej, bo po 2 dol. – zasilić miał później fundusz operacyjny Agencji Wywiadu. To takie dorzucenie pieniędzy spoza oficjalnego budżetu, który aprobuje Sejm.
W rządzie obawiano się jednak niepowodzenia misji. Dlatego na pośrednika operacji wyznaczony został KGHM, którego prezesem od dwóch lat jest Marcin Chludziński, uważany za człowieka premiera Mateusza Morawieckiego.
Wiceminister Cieszyński: Żadnych umów
Polecenie dokonania przez spółkę zakupów środków potrzebnych do walki z pandemią koronawirusa Morawiecki wydaje 2 kwietnia br. Jako że kombinat jest firmą giełdową, Chludziński nie może jego majątkiem dysponować wedle uznania szefa rządu. Premier na piśmie gwarantuje więc, że poniesione w związku z operacją wydatki zostaną KGHM zrefundowane z budżetu państwa. „Finansowanie realizacji polecenia nastąpi ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 (…) na podstawie umowy zawartej przez Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z KGHM Polska Miedź SA” – pisze w swojej decyzji Morawiecki.
Sprawa utrzymywana jest jednak – jak początkowo wszystkie rządowe zakupy związane z COVID-19 – w ścisłej tajemnicy. Do tego stopnia, że 4 kwietnia odpowiedzialny za takie zakupy wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński rozsyła do dyrektorów w resorcie okólnik: „Żadnych umów. Żadnych ewidencji poza excelem prostym – co kupiliśmy i dokąd to trafiło. Jeżeli ktoś czuje się niekomfortowo z tym – proszę przygotować mi w EZD [elektronicznym systemie zarządzania dokumentacją] projekt polecenia o powyższej treści, które na mocy ustawy o służbie cywilnej wydam”. Mamy tego mejla.
Gdy 14 kwietnia br. w Warszawie ląduje wyładowany maseczkami największy samolot świata Antonow An-225 Mrija, na lotnisku witają go Morawiecki, wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin oraz prezesi odpowiedzialnych rzekomo za zakupy spółek KGHM i Lotos. TVP robi z tego wielkie wydarzenie.
– Dziękuję panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie za jego rozmowę z prezydentem Xi Jinpingiem z Chin, która bardzo pomogła, ponieważ udrożniła kanały komunikacji. Nasze służby dyplomatyczne i my wszyscy kontaktowaliśmy się z władzami Chin po to, żeby te transporty jak najszybciej do Polski przylatywały – mówi na płycie lotniska Morawiecki.
Niedługo później ujawniamy w „Wyborczej”, że za kupione maseczki kilkukrotnie przepłacono, ich rzekome certyfikaty mające potwierdzać ich przydatność w walce z pandemią to nic nieznaczące świstki papieru, a same maski przed niczym nie chronią. I że za ich sprowadzenie odpowiedzialny jest nie rząd, KGHM czy Lotos, ale niewielka spółka Quantron z Łazów pod Warszawą.
Ani ona, ani miedziowy kombinat, ani rząd nie ujawnili do dziś, ile kosztował sprzęt, który w kwietniu na Okęciu witał premier. „Tajemnicą handlową” jest nawet rodzaj i ilość ładunku, którym wyładowany był Antonow. Nieoficjalnie wiadomo, że samych maseczek na jego pokładzie znajdować się miało kilka milionów.
Po naszym tekście atakują nas KGHM i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Na Twitterze pisze: „Sprzęt sprowadzony przez KGHM spełnia wymagania polskie i europejskie oraz rekomendację krajowego konsultanta. Niestety [to] kolejny tekst »Gazety Wyborczej« nie tylko bezpodstawnie dyskredytuje działania Państwa polskiego, ale może realnie wywoływać społeczne zaniepokojenie”.
W maju okazuje się, że to my mieliśmy rację. Kontrola maseczek zlecona w państwowym Centralnym Instytucie Ochrony Pracy wykazuje, że nie spełniają one wymaganych prawem norm i nie nadają się do użytku jako środek ochronny dla personelu medycznego.
Przez ostatnie miesiące przyglądaliśmy się działalności podwarszawskiej spółki i całej operacji. Oto wyniki naszego śledztwa.
„Chwalili się, że pracują dla służb”
W Krajowym Rejestrze Sądowym Quantron zarejestrowany zostaje trzy lata temu. Powstaje z przekształcenia działającej zaledwie kilka miesięcy spółki Vysk, która miała się zajmować produkcją specjalnych nakładek, tzw. plecków, na telefony komórkowe. Po ich nałożeniu wszystkie wychodzące z aparatów rozmowy miały być szyfrowane. Biznes jednak nie wypala, a spółka zmienia profil i nazwę.
Quantron od początku stawia na działalność związaną z szeroko pojętą obronnością. Już w 2018 r. dysponuje wydaną przez MSWiA, którym kieruje wówczas Joachim Brudziński (dziś europoseł PiS), koncesją na „obrót rodzajami broni i amunicji oraz wyrobami o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym”.
Prezes Quantrona Andrzej Mikołajczyk, o czym informowaliśmy w „Wyborczej” już w maju, to były oficer rozwiązanych w 2006 r. przez PiS Wojskowych Służb Informacyjnych. Ustaliliśmy jednak więcej faktów dotyczących jego kariery. Do WSI trafia jako podporucznik wprost po studiach w Wojskowej Akademii Technicznej. Pracuje w Biurze Bezpieczeństwa kierowanym przez płk. Jana Oczkowskiego, jednego z najbliższych współpracowników szefa służb, gen. Marka Dukaczewskiego.
Bezpośrednim przełożonym Mikołajczyka jest major Arkadiusz T., oficer z przeszłością jeszcze w Wojskowej Służbie Wewnętrznej, poprzedniczce WSI, rozwiązanej w 1990 r. i uznawanej dzisiaj za jeden z organów represji PRL.
O Arkadiuszu T. głośno robi się w roku 2004, kiedy zostaje zatrzymany podczas próby wynoszenia z siedziby WSI tajnych dokumentów. – To, co Arek próbował wynieść, Andrzej wcześniej mu kserował. Szykowała się zmiana rządu, więc obaj szukali kontaktu z ówczesną opozycją – opowiada „Wyborczej” gen. Dukaczewski. Według niego Mikołajczyk i Arkadiusz T. mieli przekazywać dokumenty nieżyjącym już Konstantemu Miodowiczowi (PO) i Zbigniewowi Wassermannowi (PiS), późniejszemu koordynatorowi ds. służb specjalnych
4 kwietnia wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński rozsyła okólnik: „Żadnych umów. Żadnych ewidencji poza excelem prostym – co kupiliśmy i dokąd to trafiło”
w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.
Dla Mikołajczyka i Arkadiusza T. sprawa kończy się wtedy postępowaniem dyscyplinarnym, które jednak nigdy nie zostaje ukończone. W grudniu 2005 r. zmienia się bowiem kierownictwo WSI, dyscyplinarna procedura zostaje wstrzymana. Niecały rok później Wojskowe Służby Informacyjne w ogóle zostają rozwiązane.
Gdy PiS traci władzę, Mikołajczyk przenosi się do biznesu, pierwszą spółkę powołuje do życia m.in. z Arkadiuszem T. Od tamtego czasu kieruje lub zarządza kilkunastoma firmami z branż informatycznej, deweloperskiej czy hazardowej. Niektóre z nich przewijają się w prowadzonym dziś przez UOKiK i opisywanym w maju przez „Puls Biznesu” postępowaniu w sprawie wyłudzania dotacji z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Część z nich zarejestrowana jest nawet pod tym samym adresem co kierowany przez Mikołajczyka Quantron.
Gdy w 2017 r. spółka powstaje, Mikołajczyk do jej rady nadzorczej zaprasza Jacka Dubińskiego, za rządów Beaty Szydło prezesa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, i Barbarę Rej-Palowicz, w przeszłości związaną z branżą hazardową. – Chwalili się, że pracują dla służb specjalnych – mówi dziś „Wyborczej” Rej-Palowicz, która jest skonfliktowana z Mikołajczykiem i walczy z nim o pieniądze.
Z Mikołajczykiem nie udało nam się porozmawiać. Po naszym tekście z maja nie przysłał nam żadnego sprostowania.
Dyplomata z Afganistanu
Wspólnikiem Mikołajczyka i wiceprezesem Quantrona niemal od samego początku jest Szymon Skalski. Według co najmniej czterech naszych rozmówców od lat pozostaje kadrowym oficerem Agencji Wywiadu.
Skalski to absolwent orientalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Zrobił doktorat i od lat uchodzi za jednego z najlepiej zorientowanych w Polsce specjalistów od spraw Afganistanu. Z jego wiedzy przy kręceniu filmu „Essential Killing” (Wielka Nagroda Jury na festiwalu w Wenecji) korzystał Jerzy Skolimowski.
Skalski w latach 2011-12 pracował w polskiej ambasadzie w Kabulu, był też przedstawicielem cywilnym przy polskiej misji wojskowej w bazie Ghazni. W tym samym czasie przebywał tam Piotr Krawczyk, obecny szef Agencji Wywiadu, a prywatnie znajomy Skalskiego jeszcze ze studiów.
Dzisiaj, tak jak przed laty w Afganistanie, Skalski korzysta ze swoich dobrych kontaktów z Amerykanami. Rok po powstaniu Quantron zostaje polskim partnerem amerykańskiej firmy XFed Global Consulting, którą kierują byli pracownicy Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (Homeland Security) i straży granicznej (US Customs and Border Protection) i agenci federalni. Jej szef Julian Calderas był w przeszłości funkcjonariuszem Służb Powietrznych USA, straży granicznej i Departamentu Sprawiedliwości oraz attaché w ambasadzie w Meksyku. Zarządzana przez niego firma, prócz podstawowej