Respiratory ze służbami w tle
Blisko sto respiratorów zamówionych przez rząd w firmie E&K byłego handlarza bronią Andrzeja Izdebskiego od kilku tygodni zalega w magazynie na warszawskim Okęciu – twierdzą informatorzy „Wyborczej”.
– Umowa z firmą E&K została rozwiązana. Nie oczekujemy na żaden sprzęt od tej firmy – słyszymy w resorcie.
O tej transakcji zrobiło się głośno po publikacji „Wyborczej” w maju. Ujawniliśmy wówczas, że należąca do Izdebskiego spółka E&K z Lublina, która nigdy nie zajmowała się dostarczaniem sprzętu medycznego, dostała z Ministerstwa Zdrowia niezwykle intratny kontrakt na ponad 200 mln zł.
Urządzenia miały być niezwykle drogie – za jedno resort zgodził się zapłacić blisko 200 tys. zł, choć w tym samym czasie Agencja Rezerw Materiałowych za identyczny sprzęt płaciła po 70 tys. W dodatku nikt z producentów respiratorów nie słyszał o lubelskiej firmie.
Resort, kierowany wówczas przez Łukasza Szumowskiego, błyskawicznie przelał na konto E&K 160 mln zł jako zaliczkę za 1241 respiratorów. Urządzenia miały dotrzeć do Polski w czerwcu, ale do dziś spółka Izdebskiego sprowadziła ich tylko 200.
Resort czeka też na rozliczenie zaliczki, bo E&K oddała jedynie 14,2 mln euro (ok. 64 mln zł). A to oznacza, że wciąż winna jest rządowi ok. 70 mln.
Izdebski potwierdza
Gdy na początku kwietnia rząd zlecał Izdebskiemu sprowadzenie respiratorów, dzienny przyrost zachorowań na COVID-19 wynosił 300-400 przypadków. Od kilku dni ta liczba lawinowo rośnie, w czwartek przebiła 12 tys. – W walkę z koronawirusem zaangażowanych jest obecnie około 600 respiratorów. Prócz tego wolnych jest 810, a w magazynach znajduje się ich ponad dwa tysiące – mówił w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.
– Jeśli sytuacja rzeczywiście rozwijać się będzie w takim tempie, taka liczba respiratorów nie wystarczy, by ratować życie wszystkim potrzebującym – podkreśla w rozmowie z „Wyborczą” jeden z lekarzy zakaźników, który prosi jednak o nieujawnianie nazwiska.
Tymczasem, jak wynika z ustaleń „Wyborczej”, zamówione u Izdebskiego urządzenia, choć z kilkumiesięcznym opóźnieniem, spływają jednak do Polski. Wg naszych informatorów 97 sztuk od kilku tygodni zalega w magazynie na warszawskim lotnisku Okęcie. Kolejne 600 składowanych jest na terenie Singapuru, inna partia w Hongkongu.
Izdebski, gdy udało nam się do niego dodzwonić, przyznaje: – To prawda. Około setki zamówionych przez ministerstwo respiratorów rzeczywiście jest już w Warszawie. Pozostałe powinny zostać sprowadzone lada dzień, a sprzęt przekazany zostanie do dyspozycji Ministerstwa Zdrowia.
Resort zaprzecza. „W tej chwili ministerstwo nie oczekuje na żaden sprzęt od firmy E&K” – zapewnia „Wyborczą” Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia. I podkreśla, że z przedstawicielami firmy E&K „nie prowadzimy obecnie żadnych rozmów”.
Czarna lista ONZ
Jak ustaliła już wcześniej „Wyborcza”, operacja z powierzeniem ogromnego kontraktu małej firmie z Lublina nie była przypadkowa. Izdebski, jak wynika z dokumentów IPN, to były konfident PRL-owskiej bezpieki. Wg naszych rozmówców miał współpracować z PRL-owskim kontrwywiadem – Wojskową Służbą Wewnętrzną – na zgliszczach której w 1991 r. powstały Wojskowe Służby Informacyjne.
Jego nazwiska próżno jednak szukać w oficjalnym „inwentarzu IPN”, gromadzącym nazwiska byłych funkcjonariuszy i współpracowników komunistycznych organów bezpieczeństwa. A to może oznaczać, że wciąż wykonuje zadania na rzecz państwa, korzystając z jego ochrony również przy okazji własnych interesów.
W roku 2001 r. jego nazwisko znalazło się na oficjalnej czarnej liście ONZ osób podejrzanych o nielegalny handel bronią do krajów objętych embargiem. Jak ujawnił portal OKO.press, inna spółka Izdebskiego Unimesko miała się zajmować dostarczaniem trotylu dla kontrolowanych przez skarb państwa Zakładów Chemicznych Nitro-Chem w Bydgoszczy. Wtedy również dostała pieniądze z góry. Z 3,5 tys. ton materiału wybuchowego Nitro-Chem otrzymały tylko jedną piątą zamówienia, a pieniądze przelane Unimesko zniknęły.
Wg kilku rozmówców „Wyborczej” za całą operacją z respiratorami stoi w rzeczywistości Agencja Wywiadu, do której tropy wiodą również w opisywanej przez nas wielokrotnie akcji sprowadzenia z Chin kilku milionów bezwartościowych maseczek. Przyleciały one z pompą w kwietniu na pokładzie największego samolotu świata antonowa AN-225 Mrija. – Zysk z obu operacji miał iść na fundusz operacyjny Agencji Wywiadu, z potrąceniem prowizji handlarza i innych pośredników – twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Interesy z byłym agentem SB miał rekomendować szef Agencji, ppłk Piotr Krawczyk, uważany za człowieka koordynatora ds. służb Mariusza Kamińskiego. Jemu z kolei nazwisko byłego handlarza bronią wskazać mieli dwaj współpracownicy z czasów pracy dla Służby Wywiadu Wojskowego (SWW), w której Krawczyk zaczynał swoją przygodę ze służbami specjalnymi. Znamy ich nazwiska i wiemy, że wraz z Krawczykiem przeszli do służb cywilnych.
Na nasze pytania w tej sprawie, skierowane do Agencji Wywiadu i samego Krawczyka, nie dostaliśmy odpowiedzi. Podobnie jak na te wysłane do koordynatora ds. służb specjalnych.
Resort cierpliwie czeka
Na razie Izdebski nie ma się czego obawiać. Prokuratorskie śledztwo prowadzone jest jedynie w kierunku ewentualnej niegospodarności ze strony resortu zdrowia. Przeciwko Izdebskiemu nie został złożony nawet sądowy pozew o zwrot kilkudziesięciomilionowej zaliczki. „Postępowanie egzekucyjne nie zostało wszczęte, bo firma zadeklarowała spłatę należności do końca października” – wyjaśnia Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z resortu zdrowia.
– Cała sytuacja niebawem się wyjaśni, respiratory trafią do zamawiającego i nikt nie będzie stratny – zapewniał nas na początku tygodnia Izdebski. Wielokrotnie twierdził, że jest gotowy na spotkanie, i za każdym razem je odwoływał.
Zapytaliśmy go wprost: czy cała transakcja jest zakamuflowaną operacją Agencji Wywiadu? Izdebski: – A skąd! Nie mam nic wspólnego z żadną Agencją. Sprowadzenia respiratorów podjąłem się na prośbę innej firmy, z którą dotychczas bardzo dobrze mi się współpracowało.
O jaką firmę chodzi, nie chce zdradzić. l
Wg rozmówców „Wyborczej” za operacją z respiratorami stoi Agencja Wywiadu