Zabawa w chowanego
Sensacyjna mistrzyni świata w biegu na 400 m Salwa Eid Naser mogła zdobyć złoto tylko dlatego, że kontroler antydopingowy przez godzinę pukał do magazynu z butlami gazowymi zamiast do jej drzwi.
Nigeryjka startująca dla Bahrajnu wymigała się od czterech testów, ale – choć już trzy takie przypadki oznaczają automatyczną dyskwalifikację – mogła startować na mistrzostwach świata w Dausze.
22-latkę właśnie ostatecznie uniewinnił lekkoatletyczny niezależny trybunał dyscyplinarny.
– Oburzenie. Tak, to jest dobre słowo do opisania tego, co czuję – powiedziała „Wyborczej” Iga Baumgart-Witan, finalistka biegu w Dausze. Druga na mecie, Shaunae Miller-Uibo, napisała pełen pytań i pretensji list do szefa światowej lekkoatletyki Sebastiana Coe. Szef Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) Witold Bańka pisze na Twitterze, że jego organizacja przyjrzy się sprawie.
Wszystko przez zadziwiająco niefortunne dla Naser zdarzenia, które ów niezależny trybunał lekkoatletyczny uznałby chętnie „za komiczne, gdyby nie niosły za sobą poważnych konsekwencji”.
Specjalista poszedł spać
Pierwszy raz kontrolerzy antydopingowi chcieli się skontaktować z Salwą w marcu 2019 r. Nie było jej w miejscu, gdzie zaznaczyła w komputerowym, antydopingowym systemie ADAMS, że będzie. Trudno.
Przyjechali drugi raz, kilka dni później, znów jej nie zastali. Wyjaśnienie nieobecności tym razem było kuriozalne i wzięło się z tego, że Salwa nigdy nie potrafiła wypełnić online formularza, w którym informuje o miejscu pobytu (zawodnik wpisuje tam miejsca i godziny, w których będzie dostępny dla kontrolerów antydopingowych każdego dnia przez najbliższy kwartał). Salwa próbowała robić to z pomocą swojego chłopaka. Nic. Potem wynajęła lokalnego młodzieńca bardziej zaznajomionego z techniką, aby on wypełnił rubryczki. Lepiej. Ale akurat tuż przed wizytą agentów antydopingowych chciała skontaktować się z pomocnikiem; wysłała do niego informację o zmianie miejsca pobytu, aby zaktualizował dane. Pisała do niego z dalekiej podróży. U niego była godzina 2.30 w nocy, SMS-a przeoczył.
– W takim przypadku, gdy zachodzi tzw. błąd wypełnienia, przepisy mówią, że test datuje się wstecznie, na pierwszy dzień kwartału – wyjaśnia dyrektor POLADA Michał Rynkowski.
Zapamiętajmy, będzie to później kluczowe.
Enrique Martinez dwoi się i troi
Kolejny agent antydopingowy – Enrique Martinez – przyjechał pod wskazany adres w mieście Riffa w Bahrajnie w kwietniu 2019 r., czyli następnego miesiąca po dwóch nieudanych wizytach. Budynek 964, mieszkanie nr 11 w blokowisku apartamentowców. Ale który to budynek? Nie mógł znaleźć numeru 964, wszystko tam jest bardzo podobne.
Martinez ustalił, że budynku 964 po prostu nie ma. Zorientował się, że równie dobrze może to być budynek 954. Udało mu się tam znaleźć piękne, drewniane, solidne drzwi – jedyne z numerem 11. Pukał co pięć minut przez godzinę, zgodnie z przepisami. Nic. Dzwonił na podany numer. Telefon wyłączony. Domofon z cyfrą 11 głuchy, okazało się później, że zepsuty, a zresztą był to numer miejsca w podziemnym parkingu.
Stukał i pukał, ale nic to nie dało. Nie mogło. Drzwi z numerem 11 prowadziły do magazynu z butlami gazowymi.
Aby dotrzeć do Naser, trzeba byłoby przejść przez zupełnie inne drzwi, potem jeszcze jedne, za którymi były drzwi do apartamentu nr 11, czyli tego, w którym mieszka biegaczka.
Czyli oficjalnie nie było tu winy Salwy, próbę uznano za niebyłą.
Ona może pobić Maritę Koch
I teraz wróćmy do pierwszej próby badania, którą datowano wstecznie z marca na 1 stycznia. Uratowało ją to. Otóż gdyby tego nie zrobiono, miałaby trzy oblane testy w 12 miesięcy, za co nakładana jest automatycznie dyskwalifikacja. Nie wystartowałaby w Dausze. I nie wygrała z wielką faworytką, absolutnie najlepszą biegaczką na dystansie 400 m, złotą medalistką olimpijską z Rio Shaunae Miller-Uibo.
Bahamka jest sportsmenką imponującą: 185 wzrostu, 70 kg wagi, dynamit w nogach, kocia koordynacja. – A spotykając Naser na ulicy w życiu nie pomyślałabym, że tak jej blisko do rekordu świata na 400 m. Po prostu zwykła dziewczyna. Tymczasem w Dausze biegała nie tylko indywidualnie 400 m, ale i sztafetę mieszaną, w sumie pięć biegów, każdy na astronomicznym poziomie około 49-50 s – mówi Iga Baumgart-Witan, srebrna medalistka mistrzostw świata w Dausze w sztafecie 4x400.
Naser poprawiła rekord życiowy o blisko sekundę (48,14 s), zbliżając się do rekordu świata Marity Koch (47.60 s) i najlepszego wyniku Jarmili Kratochvilovej (47,99 s) z roku 1985 i 1983. Pierwsza – wybitna reprezentantka imperium dopingowego NRD – biegała z napędem anabolicznym, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Druga prawdopodobnie stałaby dziś w jednym szeregu z Caster Semenyą w walce z zakazem startu w konkurencjach kobiecych ze względu na zbyt wysoki poziom męskiego hormonu – testosteronu.
– Za dużo tu jest podejrzanych przypadków. Przeciętnie inteligentna osoba potrafi wypełnić formularze online o lokalizacji, trzeba tylko temu poświęcić trochę czasu. Do tego te komiczne historie, te zepsute dzwonki – uważa Iga Baumgart-Witan. – Ale najważniejsza kwestia: dlaczego w ogóle dopuszczono ją do startu w Dausze, skoro było tyle nieprawidłowości? – pyta Polka.
Naser bez przeszkód wystartuje w Tokio w 2021 r., jeśli przełożone na ten rok igrzyska olimpijskie się odbędą.
+