Weto to jeden z etapów polexitu
Czy Polska i Węgry słusznie obawiają się zamrażania wypłat z unijnych funduszy? Czy UE ugnie się pod groźbą weta? Ile Polska na nim straci?
Co chce osiągnąć Jarosław Kaczyński, wetując unijny budżet? Polsce przepadłyby gigantyczne pieniądze; pozostałe kraje UE uruchomią pandemiczny Fundusz Odbudowy bez udziału Warszawy. Polacy więc na tym stracą. Ale Kaczyński zyska ►
Odpowiadamy na pytania dotyczące najnowszej polsko-unijnej awantury.
Co Polska i Węgry chcą zawetować? Jakie pieniądze wchodzą w grę?
Wynegocjowany na czterodniowym szczycie UE w lipcu budżet na najbliższe siedem lat ma wartość 1,074 biliona euro. Do tego dochodzi wart 750 mld euro Fundusz Odbudowy, który ma pomóc unijnym gospodarkom stanąć na nogi po pandemii koronawirusa. Dla Polski w nowym pakiecie finansowym jest około 123 mld euro dotacji (w tym 27 mld z Funduszu Odbudowy). Ponadto Polska może liczyć na około 32 mld euro tanich pożyczek z Funduszu Odbudowy.
Wynegocjowany kompromis trzeba jednak przełożyć na język prawny, czyli na przepisy rozporządzenia, które musi być zatwierdzone przez Parlament Europejski i przez państwa członkowskie.
Na lipcowym szczycie zadecydowano też o stworzeniu mechanizmu wiążącego wypłaty z budżetu UE z praworządnością. Dziś Polska i Węgry sprzeciwiają się temu, zapowiadając weto.
Co się wydarzyło? Czy weto zostało ostatecznie zgłoszone?
Nie. Warszawa i Budapeszt zaprezentowały jedynie swoje stanowisko na posiedzeniu ambasadorów przy UE. W tym gronie odbywa się sondowanie, czy decyzje Rady UE zyskają większość krajów członkowskich, czy nie.
W poniedziałek niemiecka prezydencja stwierdziła, że jest większość potrzebna do przyjęcia rozporządzenia umożliwiającego obcinanie funduszy w przypadku łamania praworządności. Ambasadorzy Polski i Węgier w odpowiedzi ogłosili, że chcą zablokować rozporządzenia potrzebne dla uchwalenia siedmioletniego budżetu UE i Funduszu Odbudowy.
Prezydencja będzie nadal negocjować, by przełamać opór i w grudniu uzyskać zgodę całej UE na budżet i na Fundusz Odbudowy. W sensie legislacyjnym nic się nie zmieniło
Czy Polska i Węgry słusznie obawiają się mechanizmu warunkującego wypłatę unijnych funduszy praworządnością?
Mechanizm ma być uruchamiany na wniosek Komisji Europejskiej, poparty przez 15 krajów, w sytuacji gdy dochodzi do poważnego naruszenia praworządności, co ma bezpośredni wpływ na złe zarządzanie funduszami unijnymi.
W przypadku Polski to narzędzie ma raczej jedynie odstraszać od dalszych zmian w wymiarze sprawiedliwości. Do tej pory – choć sprawa ataków na niezależne sądownictwo jest na cenzurowanym od lat – Unia nie widzi problemów, jeśli chodzi o gospodarowanie jej funduszami. Co innego na Węgrzech, gdzie korupcja przy rozdziale środków unijnych jest poważnym problemem.
Decyzja o uruchomieniu mechanizmu zależeć będzie jednak od przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Czy w przyszłości odważy się na taki krok? Nie wiadomo.
Jak odbiera się w Brukseli to, że głównym orędownikiem polskiego weta nie jest premier Mateusz Morawiecki, tylko minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro?
Unijni dyplomaci i urzędnicy zajmujący się Polską od dłuższego czasu zastanawiają się, kto podejmuje decyzje: Morawiecki, Ziobro czy Kaczyński. Bruksela ma nadzieję, że w wewnętrznych rozgrywkach w Polsce Ziobro przegra. Tak jak przegrał w lipcu, podczas szczytu budżetowego, kiedy to już wówczas z jego obozu nadchodziły wezwania do weta. Wtedy jednak Morawiecki ich nie posłuchał.
Czy Unia ugnie się pod presją i ustąpi Polsce oraz Węgrom?
Obecny, rozwodniony kształt rozporządzenia uzależniającego wypłatę funduszy od przestrzegania praworządności już jest ustępstwem. Kolejne trudno sobie wyobrazić.
Rządy i parlamenty takich krajów, jak Holandia, Szwecja, Dania czy Finlandia, zapowiedziały, że nie zgodzą się na budżet bez mechanizmu praworządności. Nie da się więc go wykreślić, bo zawetują to.
Najbardziej prawdopodobne jest to, że niemiecka prezydencja spróbuje dołożyć deklarację Rady czy Komisji, że mechanizm nie będzie stosowany stronniczo, czy też – tak jak chce premier Węgier Viktor Orbán – na bazie rekomendacji unijnych instytucji, a nie np. Komisji Weneckiej Rady Europy. To pozwoliłoby Orbánowi czy Morawieckiemu ogłosić w ich krajach wygraną, ale nie zmieniałoby wiele, jeśli chodzi o sam sens mechanizmu.
Podobnie postępowano podczas negocjowania i ratyfikacji traktatu lizbońskiego.
Na poparcie jakich krajów Polska może liczyć w tym sporze?
Nikt się do popierania Polski nie kwapi. To spór na zasadzie dwa kraje kontra reszta, która czeka na swoje pieniądze, zwłaszcza na te z Funduszu Odbudowy.
Kiedy zapadną ostateczne decyzje?
7 W grudniu. Decyzja w sprawie nowego budżetu musi zapaść do końca roku.
Według polityków PiS weto nie będzie miało dla Polski poważnych konsekwencji finansowych. Jak jest w rzeczywistości?
To nieprawda. Brak budżetu będzie oznaczać pierwsze w historii prowizorium budżetowe, z którym UE przez jakiś czas da sobie radę. Polska dostanie mniej pieniędzy. A poza tym nie będzie Funduszu Odbudowy. Pozostałe kraje
UE mogą zawrzeć umowę międzyrządową i rozdysponować pieniądze między siebie z pominięciem Polski. Na takim scenariuszu stracilibyśmy co najmniej 27 mld euro.
Polski rząd wysyła sygnały, że chce przeczekać do słoweńskiej prezydencji, która będzie bardziej przychylna i/lub wyrozumiała dla Polski. Czy ta taktyka się powiedzie?
To raczej sygnały dla polskiej publiczności. Zakładanie, że Słowenii podczas prezydencji uda się zrobić to, czego nie były w stanie dokonać Niemcy, jest złudne. Nawet jeśli następna prezydencja miałaby okazać Polsce życzliwość, opór Holandii, Szwecji, Danii czy Finlandii pozostanie.
+