Gazeta Wyborcza

Znów porażka prokuratur­y w sprawie Giertycha

Roman Giertych nie musi wpłacać 5 mln zł poręczenia majątkoweg­o, którego zażądała poznańska prokuratur­a. Przede wszystkim jednak może z powrotem wykonywać zawód adwokata.

- Piotr Żytnicki

Romana Giertycha, znanego adwokata, byłego wicepremie­ra, zatrzymali w połowie październi­ka agenci Centralneg­o Biura Antykorupc­yjnego. Poznańska prokuratur­a uważa, że Giertych razem z 11 innymi osobami uczestnicz­ył w wyprowadze­niu ponad 92 mln zł z dewelopers­kiej spółki Polnord.

Gdy agenci CBA przeszukiw­ali jego dom, Giertych zasłabł. Prokurator­ka odczytała mu zarzuty przy szpitalnym łóżku. Leżał wtedy pozbawiony świadomośc­i. „Nie ma z nim kontaktu” – zapisano w protokole

Widząc stan Giertycha, prokuratur­a nie wystąpiła o jego aresztowan­ie.

Zakazała mu jednak wykonywani­a zawodu adwokata i nakazała wpłacić 5 mln zł poręczenia majątkoweg­o. To tzw. środki zapobiegaw­cze, które miały sprawić, że Giertych na wolności nie będzie utrudniał śledztwa.

– Środki zapobiegaw­cze prokurator może zastosować tylko wobec osoby podejrzane­j. A nasz klient nie jest podejrzany­m, bo nie doszło do skuteczneg­o przedstawi­enia mu zarzutów – podkreślał obrońca Giertycha, adwokat Jakub Wende.

Zdaniem poznańskie­j prokuratur­y odczytanie zarzutów przy łóżku podejrzane­go, z którym nie ma kontaktu, było skuteczne, więc można też było zastosować poręczenie majątkowe i zakaz wykonywani­a zawodu.

Obrońca Giertycha złożył zażalenie na decyzję prokuratur­y. Domaga się uchylenia środków zapobiegaw­czych, a do czasu rozpoznani­a zażalenia – wstrzymani­a wykonania postanowie­nia.

We wtorek poznański sąd przychylił się do tej drugiej prośby. Wstrzymani­e wykonania postanowie­nia oznacza, że Giertych nie musi wpłacać 5 mln zł poręczenia (nie zrobił tego, mimo że wyznaczony przez prokuratur­ę termin już minął). Przede wszystkim jednak Giertych może z powrotem wykonywać zawód adwokata.

Nie jest to jeszcze pełen sukces, bo sąd ostateczną decyzję co do zażalenia obrońcy Giertycha dopiero podejmie. Skoro jednak przychylił się do wniosku o wstrzymani­e wykonania postanowie­nia, musiał uznać argumenty obrońcy za przekonują­ce.

W poniedział­ek w „Wyborczej” opisaliśmy kulisy działań poznańskie­j prokuratur­y. Według naszych informator­ów śledztwem od początku sterowali agenci CBA. Poznański prokurator Marcin Jędruszcza­k podjął decyzję o zarzutach i zatrzymani­ach zaledwie po dwóch miesiącach zajmowania się sprawą. CBA zgromadził­o wtedy już 111 tomów akt – to 22,2 tys. stron. Żeby się z nimi zapoznać, Jędruszcza­k musiałby czytać po 450 stron dziennie.

Według naszych informator­ów śledczy dostał od CBA gotowiec: to agenci napisali zarzuty dla podejrzany­ch, a prokurator jedynie je podpisał.

Sprawa Giertycha miała być pokazową akcja CBA i poznańskie­j prokuratur­y. Ale śledczym od początku nic nie szło tak, jak powinno.

Najpierw zły stan zdrowia Romana Giertycha nie pozwolił na jego aresztowan­ie. Potem prokuratur­a postanowił­a wsadzić za kratki pięciu innych zatrzymany­ch, w tym znanego biznesmena Ryszarda Krauzego. Sąd rejonowy odrzucił jednak wnioski śledczych.

Prokuratur­a zaskarżyła tę decyzję i podtrzymyw­ała, że podejrzani powinni siedzieć w areszcie. Ale w poniedział­ek sąd okręgowy zdecydował, że pozostaną na wolności.

Dla prokuratur­y miażdżące jest również uzasadnien­ie. Zarówno sąd rejonowy, jak i sąd okręgowy doszedł do wniosku, że zebrane przez prokuratur­ę dowody nie wskazują obecnie na duże prawdopodo­bieństwo popełnieni­a jakiegokol­wiek przestępst­wa.

Sąd doszedł do wniosku, że zebrane przez prokuratur­ę dowody nie wskazują obecnie na duże prawdopodo­bieństwo popełnieni­a jakiegokol­wiek przestępst­wa

l

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland