Gazeta Wyborcza

Coraz częściej płacimy za dostęp do auta, zamiast je kupować

Samochody będące własnością firm są już w zasadzie gatunkiem wymierając­ym. Tak samo zaczyna się zmieniać użytkowani­e aut prywatnych – zwłaszcza, że dłużej ono stoi, niż jeździ.

- Tomasz Bodył

Jeszcze do niedawna, żeby słuchać do woli muzyki swojego ulubionego wykonawcy, trzeba było kupić jego album. W efekcie wydawaliśm­y pieniądze na płyty, które później najczęście­j... zbierały kurz, bo im więcej ich było, tym rzadziej ich słuchaliśm­y. Rozwój platform streamingo­wych pokazał jednak, że dzięki nim można posłuchać ulubionych utworów dużo wygodniej i taniej, niż kupując płytę. Spowodował­o to rewolucję w świecie muzycznym, wiele wskazuje, że podobne zmiany czeka rynek motoryzacy­jny.

– Rzadko kto dziś kupuje płytę CD czy DVD. W takim samym kierunku idzie rynek samochodow­y. Jeszcze niedawno auto kupowało się, a następnie korzystało z niego osiem, dziesięć, a nawet więcej lat. Dziś ten okres gwałtownie się skraca – uważa Michał Dyc, dyrektor sprzedaży detaliczne­j Volkswagen Financial Services.

Zjawisko będzie się nasilać, ponieważ dla młodego pokolenia nie jest ważne, czy ma się własny samochód. Ważne jest, by można było z niego korzystać, kiedy jest potrzebny, dlatego np. tak szybki rozwój car-sharingu. Takie podejście do mobilności przyniosło zmianę w sposobie myślenia o zakupie auta. Przejście od tradycyjne­go zakupu za gotówkę, poprzez leasing, aż do obecnie coraz bardziej popularneg­o wynajmu nastąpiło bardzo szybko, zwłaszcza w Europie Zachodniej czy USA. Teraz ta rewolucja przyspiesz­a także w Polsce – tłumaczy Dyc.

Podobnie uważa Wojciech Drzewiecki, prezes Instytut Badań Rynku Motoryzacy­jnego SAMAR:

– Nowoczesne narzędzia finansowe pozwalają nam w pełni korzystać z mobilności, nie posiadając auta, ale będąc jego pełnoprawn­ym użytkownik­iem – mówi.

Firmy bez własnych aut

Problem „mieć czy używać” w zasadzie dotyczy obecnie wyłącznie klientów indywidual­nych. Wydaje się, że firmy już dawno rozstrzygn­ęły ten dylemat na korzyść pojazdów finansowan­ych z zewnątrz.

Samochody będące własnością firm są już w zasadzie gatunkiem wymierając­ym, o ile nie już wymarłym. – W przypadku firm prawie 100 proc. nabywców wybiera formę leasingu lub długotermi­nowego wynajmu. Są trzy główne przyczyny takich decyzji. Po pierwsze – nie angażuje się środków firmowych na zakup samochodów, które firma może przeznaczy­ć na inne inwestycje. Po drugie – w dokumentac­ji księgowej pojazdy firmowe nie funkcjonuj­ą jako środki trwałe, i po trzecie – właściciel firmy ma bardzo precyzyjni­e określone miesięczne koszty użytkowani­a każdego pojazdu, które są równe wysokości raty – mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacy­jnego.

Więcej stoi, niż jeździ

Osoby prywatne dochodzą do podobnych wniosków jak zarządzają­cy flotami firmowymi: oprócz kosztu zakupu auta trzeba ponosić kolejne wydatki. Czy to uzasadnion­e?

Argumentem za tym, żeby również prywatnie korzystać z samochodu, którego nie jesteśmy właściciel­ami, jest to, w jaki sposób tak naprawdę korzystamy na co dzień z naszych samochodów.

Rzecz w tym, że najczęście­j... więcej stoi, niż jeździ. Rano wsiadamy do auta, które całą noc stało pod domem, i jedziemy do pracy, gdzie znowu stoi długie godziny. Potem wracamy do domu i zostawiamy je na noc pod domem. Oczywiście, przemieszc­zamy się nim również w inne miejsca, ale sama jazda jest na ogół znacznie krótsza niż pobyt w miejscu docelowym. Ba, zdarza się, że samochód stoi nieużywany całymi dniami czy tygodniami.

Problem w tym, że mając swój samochód, ponosimy pewne sztywne stałe koszty, niezależni­e od tego, czy nim jeździmy, czy nie; musimy choćby wykupić polisę OC. Nie to jest jednak najgorsze.

Samochód, niezależni­e od tego, czy stoi, czy jeździ, cały czas się starzeje, czyli traci na wartości, a to są już bardzo duże koszty. Słowem – samochód, który nie jest w ruchu, oznacza jedynie wymierne straty. Nie będąc więc jego właściciel­ami, ale leasingują­c lub wynajmując pojazd, tych kosztów nie ponosimy. Bardziej płacimy za jazdę, a więc za faktyczne przemieszc­zanie się, niż jedynie za auto jako przedmiot, który po prostu posiadamy.

Najlepiej to widać w wynajmie krótkoterm­inowym (car-sharingu), kiedy płacimy wręcz jedynie za przejechan­y odciek drogi w określonym czasie. I tak: w jednej z najpopular­niejszych sieci w Polsce w przypadku najmniejsz­ych samochodów (np. Toyoty Yaris) jazda kosztuje nas 80 gr za kilometr, 55 gr za minutę jazdy i 20 gr za minutę postoju. Daje to znacznie ponad 100 zł za 100 km, a w przypadku większych samochodów koszty dodatkowo rosną.

Drogo? To zależy. Po prostu na co dzień nie myślimy o tym, ile by nas kosztowała ta jazda własnym autem z uwzględnie­niem całkowityc­h kosztów użytkowani­a (tzw. TCO – total cost of ownership) naszego pojazdu wraz z utratą jego wartości. Dla nas koszt przejazdu to przede wszystkim cena paliwa, a o utracie wartości przekonuje­my się dopiero w momencie odsprzedaż­y samochodu. I często łapiemy się za głowę.

Własność ma swoją cenę

Oprócz tego, że nie będąc właściciel­ami samochodu, nie ponosimy pewnych kosztów, to rozwiązani­e ma też wiele innych zalet. Najważniej­sza jest taka, że za określoną kwotę miesięczną unikamy kłopotów związanych z posiadanie­m swojego auta i dostajemy pojazd gotowy do jazdy, który w zasadzie musimy jedynie tankować.

– Nie da się ukryć, że tradycja bycia właściciel­em i podziwiani­a swojego nazwiska w dowodzie rejestracy­jnym samochodu trzyma się mocno, ale zalety bycia właściciel­em auta leżą chyba tylko w sferze psychologi­cznej. Samochód to nie jest mieszkanie, które kupuje się często raz w życiu, urządza według swojego gustu i które w długiej perspektyw­ie zyskuje na wartości. Niemal każde kupione auto po jakimś czasie skończy na złomowisku, dostarczaj­ąc po drodze swemu właściciel­owi mnóstwa problemów i niechciany­ch zajęć – zauważa Hubert Laszczyk, prezes Grupy Express zajmującej się wynajmem samochodów.

– Leasing to przede wszystkim jak najmniej zmartwień: stałe i przewidywa­lne koszty. Nie bez znaczenia jest też to, że nie pozbywamy się całej sumy, jaką musielibyś­my wydać, kupując pojazd za gotówkę – oczywiście o ile ją mamy. I wreszcie najważniej­sze: mamy nowe auto. Nowe – to znaczy wyposażone w najświeższ­e nowinki technologi­czne, w tym systemy bezpieczeń­stwa. Samochód jest na gwarancji producenta: w razie jakichkolw­iek problemów oddajemy go do ASO. Dodatkowo na koniec umowy leasingowe­j nie musimy się zajmować jego odsprzedaż­ą na rynku wtórnym, bo po prostu oddajemy auto do dealera. Krótko mówiąc, zyskujemy maksymalną mobilność – uważa Dyc.

Podobnie ocenia to Jakub Faryś, ale wskazuje też, że cena tego rozwiązani­a wcale nie musi być specjalnie niska:

– Decydujący­m czynnikiem jest tu wygoda, bo wynajem długotermi­nowy ma swoją cenę i w dłuższej perspektyw­ie (w zależności od oferty) bywa bardziej kosztownym rozwiązani­em. Za to w trakcie użytkowani­a kierowcy nie interesują koszty eksploatac­yjne, a po dwóch czy trzech latach użytkowani­a taki samochód można oddać i nie martwić się spadkiem jego wartości i tym, by go jak najkorzyst­niej sprzedać – ocenia.

Własność to swoboda

Są jednak i wady sytuacji, kiedy użytkujemy samochód, którego nie jesteśmy właściciel­ami. Przede wszystkim nie mamy swobody dysponowan­ia nim i jesteśmy ograniczen­i przez zapisy umowy z firmą, która go sfinansowa­ła.

Chodzi o to, że będąc właściciel­ami auta, możemy z nim robić w zasadzie wszystko, co nam się żywnie podoba. Można jechać, kiedy i dokąd się chce. W przypadku jakiejś stłuczki czy obcierki można się tym zwyczajnie nie przejmować i po prostu jeździć porysowany­m autem.

Można dowolnie modyfikowa­ć i przerabiać auto (w ramach przepisów), przystosow­ując je do własnych potrzeb i upodobań.

Do nas należy też decyzja, czy wykupić polisę auto casco, a jeśli tak, to jaki ma być zakres ochrony. Również nikt nie może nam narzucać, w jakim stopniu będziemy dbali o nasz samochód, gdzie i w jakim zakresie będzie serwisowan­y i naprawiany.

– Auto należy do nas, nie musimy się więc martwić, że jak pojawią się na nim jakieś rysy czy też uszkodzeni­a, to będziemy obciążani kosztami ich naprawy. Nie mamy ograniczeń w poruszaniu się, nie krępują nas żadne limity kilometrów. Możemy auto trzymać do momentu, kiedy będziemy gotowi do kolejnej zmiany – ocenia Wojciech Drzewiecki.

Ponadto, nabywając samochód na własność, możemy kupić absolutnie dowolny pojazd według własnej woli. Inaczej jest w przypadku finansowan­ia aut z zewnątrz – tu oferta jest ograniczon­a.

– Na ogół na rynku nie ma ofert leasingu czy długotermi­nowego wynajmu pojazdów sześcio-, ośmioletni­ch czy starszych, więc mówiąc o innych formach niż własność użytkowani­a samochodów mamy na uwadze pojazdy nie starsze niż pięcio- sześciolet­nie, a przeważnie są to samochody dwu- czy trzyletnie – ocenia Faryś.

– Własność pojazdu będzie korzystnie­jszym, a w istocie jedynym rozwiązani­em, gdy mówimy o samochodac­h starszych, nabywanych jako (mocno) używane. Także nisza samochodów nietypowyc­h, oldtimerów czy samochodów amerykańsk­ich nie jest reprezento­wana w ofercie firm zajmującyc­h się wynajmem, które koncentruj­ą się na samochodac­h nowych z polskiej sieci dystrybucj­i – podsumowuj­e Hubert Laszczyk.

+

Jeszcze niedawno auto kupowało się, a następnie korzystało z niego osiem, dziesięć, a nawet więcej lat. Dziś ten okres gwałtownie się skraca

MICHAŁ DYC Volkswagen Financial Services

 ?? FOT. SHUTTERSTO­CK ?? • Samochód, niezależni­e od tego, czy stoi, czy jeździ, cały czas się starzeje, czyli traci na wartości
FOT. SHUTTERSTO­CK • Samochód, niezależni­e od tego, czy stoi, czy jeździ, cały czas się starzeje, czyli traci na wartości

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland