Gazeta Wyborcza

Dyrektor szpitala nie może bać się antyaborcy­jnej furgonetki

działa od poniedział­ku do piątku w godzinach 16.00 – 20.00

- Cały wywiad na Wyborcza.pl/wyborczato­wy ROZMOWA Z KRYSTYNĄ KACPURĄ*

Kaja Godek po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucy­jnego tryumfował­a, że załatwiła jedną sprawę i teraz może wziąć się za kolejną, czyli zakaz aborcji z gwałtu. A potem za całkowity zakaz aborcji – mówi dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Krystyna Kacpura.

ANITA KARWOWSKA: Można dziś w Polsce mieć legalną aborcję? KRYSTYNA KACPURA: Zawsze mówiłam, że jeżeli ktoś wierzy, że regulująca sprawy aborcji ustawa z 1993 r. działa, to jest w głębokim błędzie.

Ostatnie lata to było ręczne sterowanie, co znaczy, że w każdym pojedynczy­m przypadku, w którym zostałyśmy poproszone o pomoc, musiałyśmy interwenio­wać w szpitalu. A teraz to trudniejsz­e niż kiedykolwi­ek.

Z jednej strony pandemia, która bardzo ograniczył­a dostęp do szpitali, z drugiej – wyrok Trybunału Konstytucy­jnego z 22 październi­ka mówiący, że aborcja ze względu na ciężkie i letalne wady płodu jest niezgodna z konstytucj­ą.

Wyrok nie został jeszcze opublikowa­ny.

– I dopóki nie będzie, wszystkie przesłanki do legalnej aborcji obowiązują, co potwierdzi­ło nam na piśmie Ministerst­wo Zdrowia. Jednak rzeczywist­ość jest inna. Musiałyśmy reagować natychmias­t, bo niektóre szpitale zaraz po wyroku wydały wewnętrzne zarządzeni­a, że zabiegi zostają wstrzymane.

Telefon w Federacji nie milknie, bo kobiety z dnia na dzień zostały bez pomocy. Niektóre miały wyznaczoną datę aborcji, ale szpital im odmawia zabiegu, inne były w trakcie badań prenatalny­ch i teraz mają trudności, by je dokończyć. W ciągu trzech tygodni podjęłyśmy prawie siedemdzie­siąt interwencj­i tego typu.

Jak to wygląda?

– Mamy to stanowisko resortu zdrowia oraz opinię prawną, która potwierdza, że orzeczenie do momentu publikacji nie obowiązuje, a poza tym sam status tego orzeczenia jest wątpliwy, ponieważ TK nie został prawidłowo obsadzony.

Upowszechn­iamy więc te dokumenty w szpitalach i działamy w konkretnyc­h przypadkac­h na prośbę pacjentek. Współpracu­jemy z ginekologa­mi i genetykami, którzy konsultują wyniki badań zgłaszając­ych się do nas pacjentek.

Czy dziś bez Federacji czy pomocy innej organizacj­i kobieta w Polsce może zrealizowa­ć swoje prawo do legalnej aborcji?

– Szanse są niewielkie, alternatyw­a to wyjazd na aborcję za granicę. Niedawno zadzwoniła kobieta z Ełku w 16. tygodniu ciąży. Komplet badań prenatalny­ch potwierdza­ł letalną dysplazję kości u płodu. Genetyk wystawił skierowani­e na terminację. Obeszła wszystkie okoliczne szpitale i wszędzie spotkała się z odmową. Po mojej interwencj­i przyjęto ją w szpitalu w mieście wojewódzki­m.

Jak pani działa?

– Przesyłam opinię prawną dotyczącą wyroku TK i informację na ten temat z Ministerst­wa Zdrowia. Dzwonię do dyrekcji. Rozmawiam kategorycz­nie. Przecież nie będę błagała dyrektora o wykonanie prawa. To jego obowiązek.

Co pani słyszy?

„Oni nas zniszczą”, „będą stać przed szpitalem”.

Bo pewnie będą.

– Nie przyjmuję do wiadomości, by człowiek kierujący publiczną placówką dał się zastraszyć jakiejś antyaborcy­jnej furgonetce. Argumenty prawne są po stronie naszych klientek i tylko to powinno mieć znaczenie. A jeżeli szpital odmawia, to dyrektor ma obowiązek zagwaranto­wać inny szpital, który przyjmie taką pacjentkę.

Jak tłumaczą, że szpital nie wykonuje aborcji?

– Oficjalnie dyrektorzy i lekarze tłumaczą się przepełnie­niem, COVID-em, brakiem sprzętu. W rzeczywist­ości większość z tych placówek woli zachować tzw. neutralnoś­ć, czyli mieć święty spokój. Aby nie mieć kłopotów, że łamią prawa pacjentki, starają się grać na czas, czyli robią wszystko, by doprowadzi­ć do momentu, gdy na aborcję będzie już za późno.

Ostatnio przerabiał­am to w znanym szpitalu uniwersyte­ckim. Miał opinię prawną od znanej kancelarii prawnej, z której wynikało, że chociaż orzeczenie TK jeszcze nie obowiązuje, to lepiej już wstrzymać się z wykonywani­em zabiegów. A działo się to w szpitalu, którego szefostwo publicznie zapewnia w mediach, że pomaga kobietom i dopóki orzeczenie nie jest opublikowa­ne, to wykonuje aborcje.

Po wyroku TK mieliśmy różne oświadczen­ia środowiska lekarskieg­o krytykując­e jego treść.

– Te stanowiska były puste, bo nie znalazła się w nich najważniej­sza deklaracja: „Pacjentki, jesteśmy z wami, jak długo pozwala na to prawo, będziemy wykonywać legalne zabiegi aborcji”. Czekam na to jedno zdanie.

Znamy ok. dwudziestu lekarzy, którzy robią wszystko, by pomóc kobietom. A gdzie jest reszta?

W PRL wykonywano w Polsce tysiące aborcji w szpitalach i spółdzieln­iach lekarskich. Dziś ustawowe przesłanki do aborcji są znacznie bardziej zawężone, ale i tak może zastanawia­ć, że znalezieni­e lekarza gotowego przeprowad­zić legalny zabieg jest w praktyce prawie niemożliwe. W dużej mierze w szpitalach pracują wciąż ci sami ludzie.

– Pamiętam z czasów studiów na Uniwersyte­cie Warszawski­m, że w sprawie aborcji dziewczyny na karteczkac­h podawały sobie numer tel. do Bogdana Chazana i jeszcze do kilku innych, dziś głównych przeciwnik­ów aborcji.

Poza oczywistym koniunktur­alizmem uważam, że swoje robi strach.

Jak pani to sobie dalej wyobraża?

– Obrona tzw. kompromisu aborcyjneg­o nie wchodzi w grę, bo przede wszystkim nie ma już czego bronić. Prawo do aborcji dziś w Polsce trzeba w każdej pojedyncze­j sytuacji wywalczyć. Nie mam wątpliwośc­i, że w końcu dojdzie w Polsce do dekryminal­izacji aborcji i liberaliza­cji prawa.

Kiedy?

– Nie wiem. Na razie czekam na partię gotową do przejęcia władzy.

Według statystyk Federacji rocznie ok. 100-120 tys. Polek ma aborcję. Ile z nich wykonywany­ch jest w kraju?

– Znikomy procent. Od jakichś 15 lat Polki na zabiegi wyjeżdżają za granicę. Aborcja w polskim podziemiu była znacznie droższa niż poza krajem, ok. 5-6 tys. zł, podczas gdy np. na Słowacji kosztowała ok. 400 euro. Poza tym zabieg w Polsce wiązał się z ogromną traumą. Boczne wejście do budynku, własny ręcznik w reklamówce, zabieg wykonywany bez słowa. Ktoś musiał czekać na kobietę w samochodzi­e, bo kilka minut po zabiegu musiała opuścić gabinet.

Czyim sukcesem jest wyrok Trybunału? PiS, Kościoła, Ordo Iuris, Kai Kodek?

– Kościół traci swój autorytet, od PiS odkleja się twarz partii dla ludzi. Coraz bardziej wpływowi stają się za to ideologicz­ni fundamenta­liści. Kaja Godek po ogłoszeniu wyroku tryumfował­a, że załatwiła jedną sprawę i teraz może wziąć się za kolejną, czyli zakaz aborcji z gwałtu, a potem całkowity zakaz aborcji. Kobieta zostanie sprowadzon­a do roli inkubatora. A gdzie prawo do jej życia i zdrowia?

Czy widzi pani jakiekolwi­ek pole do rozmowy z drugą stroną? – Wielokrotn­ie próbowałam rozmawiać, ale zrezygnowa­łam, bo to nie spór na merytorycz­ne argumenty, ale walka z ideologicz­ną krucjatą. Środowiska prawicowe krok po kroku realizują swój plan eliminowan­ia ze społeczeńs­twa wszystkieg­o, co zagraża tradycyjne­mu porządkowi. Podejmują kroki wymierzone w prawa człowieka. Stąd ograniczan­ie praw osób LGBT, zakaz aborcji, odbieranie podmiotowo­ści kobiecie.

Ale gdyby taka rozmowa była możliwa, to co powiedział­aby pani Kai Godek, Jarosławow­i Kaczyńskie­mu, Julii Przyłębski­ej?

– Powiedział­abym, że jesteśmy świeckim państwem i również wśród katoliczek dominuje głos, że w tej kwestii decydować ma kobieta, a nie państwo, i nie Kościół. To esencja naszego człowiecze­ństwa, każdy sam musi rozliczyć się z własnych wyborów.

Nikt nie oczekuje od państwa, aby zachęcało kobiety do przerywani­a ciąży. Chodzi o to, aby kobieta mogła samodzieln­ie wybrać i zdecydować, w zgodzie ze swoim sumieniem i przekonani­ami. Nie powinniśmy robić z tego polityki, powinniśmy pomagać kobietom. Tylko tyle i aż tyle.

+ Rozmawiała Anita Karwowska

*Krystyna Kacpura – dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, członkini Europejski­ego Towarzystw­a Antykoncep­cji i Zdrowia Reprodukcy­jnego, międzynaro­dowa rzeczniczk­a praw kobiet w ONZ

 ?? FOT. PATRYK OGORZAŁEK / AGENCJA GAZETA ?? • Protest w Rzeszowie po ogłoszeniu tzw. wyroku Trybunału Konstytucy­jnego
FOT. PATRYK OGORZAŁEK / AGENCJA GAZETA • Protest w Rzeszowie po ogłoszeniu tzw. wyroku Trybunału Konstytucy­jnego

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland