Sponsorzy pilnują kobiet
Czołowe polskie sportsmenki nie poparły publicznie strajków kobiet, bo one same lub ich kluby są sponsorowane przez spółki skarbu państwa. – Nasze profile są inwigilowane, żeby nie było tam żadnych niechcianych symboli – słyszymy.
Trzy tygodnie temu Justyna Kowalczyk-Tekieli, najwybitniejsza polska narciarka, dziś trenerka, wypowiedziała się o prawach kobiet oraz manifestacjach organizowanych przez Strajk Kobiet po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który restrykcyjnie zaostrzył przepisy aborcyjne.
W wywiadzie udzielonym portalowi Sport.pl, a potem w swoim stałym felietonie w „Wyborczej” była mistrzyni olimpijska podkreślała: „Polska zmierza do ortodoksji. Polki powoli przystosowuje się do jedynej słusznej roli inkubatorów. Nie wiem, jak można skazać kobietę na urodzenie martwego płodu. Jak można skazać na urodzenie dziecka, które umrze niedługo po narodzinach? (…) To jest właśnie ten moment, gdy nie można milczeć! Z przykrością stwierdzam, że wiele koleżanek sportsmenek po prostu schowało głowę w piasek, bo albo boją się internetowego ataku, albo drżą o kontrakty sponsorskie, albo boją się władz”.
Byłe mistrzynie popierają kobiety
Apel Kowalczyk-Tekieli pozostał bez reakcji tych najbardziej utytułowanych, wciąż czynnych sportsmenek – mistrzyń świata, Europy, gwiazd różnych dyscyplin. W oficjalnych wypowiedziach czy na swoich profilach w mediach społecznościowych nie odniosły się ani do słów mistrzyni, ani do postulatów manifestujących kobiet.
Protesty wsparły natomiast byłe zawodniczki – te, które już zakończyły sportową karierę. Na swoich profilach na portalach społecznościowych zdjęcia czerwonej błyskawicy opublikowały między innymi byłe mistrzynie Europy w siatkówce: Małgorzata Niemczyk i Dorota Świeniewicz, mistrzynie Europy w koszykówce: Katarzyna Dulnik czy Sylwia Wlaźlak, a także była tenisistka Agnieszka Radwańska.
Na początku listopada wymowny wpis na Instagramie zamieściła Joanna Wołosz, reprezentantka Polski w siatkówce, która z zespołem Imoco Volley Conegliano wygrała m.in. siatkarską Ligę Mistrzyń. „Z ogromnym niepokojem obserwuję wydarzenia w Polsce. Docierają do mnie informacje o próbach »pacyfikowania« zawodniczek grających na polskich parkietach w klubach sponsorowanych przez spółki Skarbu Państwa, które opowiedziały się po stronie protestujących. Polityka w sporcie była, jest i będzie, ale wywieranie nacisku na zawodniczki, które solidaryzują się w walce o godność i prawa kobiet, jest w moich oczach wstydem”.
Czy siatkarki grające w Tauron Lidze mają zakaz wypowiadania się na temat manifestacji organizowanych przez Strajk Kobiet, a podczas meczów nie mogą umieszczać symbolu protestujących kobiet na swoich ramionach?
– Polska Liga Siatkówki nigdy się nie angażowała, nie angażuje się obecnie i nie będzie się angażować w inicjatywy o charakterze politycznym – zaznacza Kamil Składowski, rzecznik prasowy PLS. Słów Wołosz rzecznik skomentować nie chciał.
– Wiem, że wiele zawodniczek z różnych dyscyplin boi się poprzeć strajkujące kobiety, choć chciałyby to zrobić – opowiada jedna z polskich sportsmenek, mistrzyni Polski i Europy, olimpijka, prosząca o anonimowość. – W polskim sporcie brakuje sponsorów, dlatego wiele z nas jest na państwowych, a także na wojskowych etatach. Jesteśmy uzależnione od władz, które krytycznie patrzą na manifestujące kobiety. Nie możemy się wychylić ze swoimi poglądami, bo jesteśmy inwigilowane, dokładnie śledzi się nasze wpisy w mediach społecznościowych – opowiada nam.
Sponsorzy polskiego sportu
Spółki skarbu państwa od lat są największymi sponsorami polskiego sportu. Orlen, Energa, PGE, Tauron, PGNiG, Enea, KGHM, Lotto nie tylko finansują poszczególne drużyny czy sportowców, ale są także sponsorami tytularnymi kilku lig.
Orlen to sponsor generalny Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, wielu zawodniczek i zawodników, a także sponsor główny Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Tauron jest sponsorem tytularnym ekstraklasy siatkarek i I ligi siatkarzy, a Energa sponsorem tytularnym ekstraklasy koszykarek oraz koszykarzy. Z kolei PGNiG sponsoruje ligę piłki ręcznej kobiet oraz mężczyzn, a PGE – ekstraklasę żużlową.
Także dzięki publicznym dotacjom funkcjonuje Polski Komitet Olimpijski. Finansowanie PKOl jest rozłożone głównie pomiędzy Orlen, Lotto i Eneę.
We władzach państwowych spółek zasiadają nominaci Zjednoczonej Prawicy, zaufane osoby desygnowane przez rządzących. Natomiast do zarządów związków sportowych trafiają politycy prawicy, głównie z Prawa i Sprawiedliwości.
I tak: wiceprezesem oraz członkiem prezydium zarządu PKOl jest europoseł PiS, były szef sztabu wyborczego tej partii Tomasz Poręba. A prezesem Polskiego Związku Koszykówki – Radosław Piesiewicz nazywany człowiekiem Jacka Sasina. Zasłynął m.in. z tego, że do umowy podpisywanej między reprezentantami Polski a PZKosz wprowadził „zakaz propagowania postaw i ideologii sprzecznych z art. 18 Konstytucji RP, stanowiącym, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
Do niedawna wiceprezesem Związku Piłki Ręcznej w Polsce był Adam Hofman, były polityk i rzecznik PiS, teraz lobbysta. To on w Monako zaproponował miliarderowi Leszkowi Czarneckiemu zatrudnienie w banku Michała Krupińskiego, zaufanego człowieka prawicy. A europoseł PiS Ryszard Czarnecki, którego niespełnionym marzeniem była posada prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, jest wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Czarnecki w rozmowie z portalem Sportowefakty.pl zapytany o wpis Wołosz stwierdził: „Nie czytałem tego postu. Samą siatkarkę bardzo lubię i trzymam za nią kciuki”.
Dopytywany o próby „pacyfikowania” siatkarek za ich poglądy odpowiedział: „Nie słyszałem o tym. Skupiam się przede wszystkim na aspektach sportowych”.
+
Nasza praca nie oznacza, że jesteśmy mniej obywatelami niż inni, że nie mamy głosu. Jako sportowcy powinniśmy używać go jak najczęściej. Zwłaszcza w tak słusznej sprawie
JOANNA WOŁOSZ na Instagramie