Pekin przemocą uczy Hongkong patriotyzmu
Policja aresztowała trzech deputowanych, którzy obrazili chiński hymn. Patriotyzmu uczą się też – na siłę – uczniowie.
Za kratki trafiło wczoraj trzech byłych deputowanych, którzy w maju i czerwcu kilkakrotnie próbowali zakłócić obrady Rady Legislacyjnej (hongkoński parlament) poświęcone ustawie o obrazie hymnu narodowego, urządzając performance. O zatrzymaniu powiadomili na Facebooku.
Policja, która od wiosny prowadziła śledztwo w tej sprawie, doszła do wniosku, że deputowani narazili izbę „na krzywdę fizyczną i psychologiczną”. Dochodzenie nadal trwa, ale na jego finał będą czekać za kratkami.
Do aresztowań doszło tydzień po dyskwalifikacji czterech innych deputowanych „za brak patriotyzmu” i po oddaniu mandatów przez ich piętnastu kolegów z Partii Demokratycznej. W efekcie w Radzie Legislacyjnej nie ma już opozycji.
Pekin, który rok temu z rosnącą niecierpliwością obserwował prodemokratyczne protesty w 7,5-milionowej metropolii, uczy teraz Hongkong patriotyzmu. Czyni to dlatego, że manifestacjom w byłej (do 1997 r.) kolonii brytyjskiej towarzyszyła walka o symbole. Na ulicach i w centrach handlowych tłum śpiewał „Chwała Hongkongowi” – pieśń protestu, która urosła do rangi lokalnego hymnu. Coraz głośniej wybrzmiewały też hasła antychińskie. Domagano się wolnej republiki Hongkongu i oddzielenia jej od Chin, profanowano chińskie flagi...
Awantura, która znalazła wczoraj finał, wybuchła, gdy w maju do Rady Legislacyjnej trafił projekt ustawy o szacunku dla chińskiego hymnu. Na nagraniu z debaty widać, jak dwóch deputowanych – Eddy Chu i Ray Chan – próbuje dostać się na mównicę, w czym przeszkodziła im straż. Zdołali jednak wylać na salę cuchnący płyn (tłumaczyli później, że był to nawóz bio). Po przerwie wznowiono obrady i przyjęto ustawę, która za obrazę hymnu przewiduje trzy lata więzienia i 6450 dol. grzywny W kolejnym dniu obrad trzeci z aresztowanych, były deputowany demokratyczny Ted Hui, rzucił na podłogę zgniłą roślinę. Całej trójce grozi teraz powtórna kara za ten sam czyn, co jest sprzeczne z prawem. Już wcześniej bowiem nałożono na nich grzywny – napisał portal Hongkong Free Press. Jednak reguły dyktują dziś metropolii Chiny.
Pekin zwija krok po kroku hongkoński system, gdzie – według umowy chińsko-brytyjskiej z 1984 r. – przez pół wieku miała obowiązywać reguła „jeden kraj, dwa systemy” gwarantująca obywatelom swobody demokratyczne.
Nie czekając na dalszy bieg wydarzeń, niektórzy pakują już manatki. Wśród kandydatów do emigracji są aktywiści i dziennikarze, a także rodzice uczniów tamtejszych szkół. Nie chcą narażać dzieci na kłopoty z powodu nieostrożnej wypowiedzi na lekcji ani trzymać ich w szkołach, gdzie nauczyciele i dyrekcje muszą uważać, by nie podpaść władzom, biblioteki wycofują niepoprawne politycznie materiały i podręczniki, zaś policja może zostać wezwana do szkoły, w której ktoś ośmieli się obrazić hymn chiński.
Coraz więcej Hongkończyków przerażonych dokręcaniem śruby przez Pekin chce pakować manatki i emigrować