Polska: światowa kultura w nacjonalistycznym zaścianku
Nasz desant muzealny w Pradze Alicja Knast, nowa dyrektorka praskiej Galerii Narodowej, przyniesie Czechom to, co we współczesnej Polsce najlepsze
Czeską Galerię Narodową od stycznia poprowadzi Polka Alicja Knast – kuratorka i dyrektorka muzeów z wieloletnią praktyką. Ten dość nieoczekiwany wybór zwrócił uwagę przedstawicieli czeskich środowisk artystycznych na Polskę. O polskiej scenie kulturalnej, o polskich muzeach i galeriach w Czechach niezbyt wiele się wie. W Pradze – bardzo mało, a w Brnie czy Ołomuńcu – nieco więcej.
A przecież za czasów komunizmu czescy artyści spoglądali na Polskę jak na mekkę sztuki współczesnej, bo testowano tam wszystkie możliwe współczesne prądy – tak samo jak w Europie Zachodniej. W ostatnich latach wystawiało tam wielu Czechów, ale czeskie instytucje kulturalne o Polakach zapomniały.
Co zatem kuratorka z takiego kraju może nam przynieść? Polska ma dziś w kręgach kulturalnych Czech i Europy niezbyt pociągający image kraju, w którym całą władzę trzyma w rękach jeden autokrata, jedna partia (która sama siebie nazywa „konserwatywną”) razem uczepieni hierarchii katolickiej, kraju, gdzie wszystko zmierza wstecz – w stronę nacjonalistycznych konstrukcji czasów przedwojnia. Najświeższym przykładem jest niedawna decyzja polskiego Trybunału Konstytucyjnego (wcześniej „zreformowanego” przez partię rządzącą), która kobietom nakazuje donosić i urodzić uszkodzone płody. To jedyny taki przypadek w Europie. Nic dziwnego, że młode pokolenie zbuntowało się przeciw temu na ulicach.
Polska jest dziś zatem krajem, w którym rząd w sferze kultury proponuje przeciwieństwo wszystkiego, co nowoczesne, awangardowe, odważne i świeże. Oto Elżbieta Podleśna namalowała na swoim plakacie Marię Pannę i małego Jezusa z aureolą w tęczowych barwach. W efekcie o 6 rano do jej mieszkania weszło sześciu policjantów, którzy zrobili rewizję, zarekwirowali obrazy z tęczą zamiast aureoli, a autorkę odwieźli do komisariatu. Skończyło się na prokuratorskich zarzutach, bo czyn Podleśnej uznano za „znieważenie uczuć religijnych”.
W większości wielkich państwowych instytucji kulturalnych polski rząd wymienił dyrektorów. Tam, gdzie to z powodów formalnych nie było możliwe, doszło do pospiesznego łączenia i przemianowywania kolejnych instytucji, przy okazji przebudowano też istniejące stałe ekspozycje.
Cały świat polskiej kultury jest dziś w opozycji do rządu i partii rządzącej. Praktycznie nie ma chyba ani jednego powszechnie znanego twórcy, który by ten rząd wspierał. Artyści, pisarze, muzycy – wszystkich ich można było wielokrotnie spotkać na ulicznych demonstracjach.
Rząd robi też wszystko, aby współczesnej sztuce rzucać kłody pod nogi – publicznymi połajankami, cięciem budżetów, wymianą dyrektorów. Cóż z tego, że Olga Tokarczuk dostała Literacką
Nagrodę Nobla? Od prezydenta i od rządu nie dostała ani jednego listu gratulacyjnego, żadnego zaproszenia.
Polska ma jednak także inne oblicze niż to oficjalne, klerykalno-narodowe – i właśnie z tej strony pochodzi przyszła dyrektorka czeskiej Galerii Narodowej. W poprzednich 20 latach, zanim Jarosław Kaczyński zdobył władzę, w Polsce powstało wiele nowych instytucji kulturalnych, zakrojonych z rozmachem, o jakim my tu, w Czechach, możemy tylko marzyć. We Wrocławiu, w Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Gdyni, Katowicach, oczywiście w Warszawie i innych miastach powstały muzea sztuki współczesnej, nowe opery, nowe sale muzyczne, nowe centra kultury, nowe instytucje pamięci.
O wielu z nich pisano z uznaniem za granicą, otrzymały najróżniejsze międzynarodowe nagrody (to tylko jeden przykład: nagroda Europejskiego Muzeum Roku dla warszawskiego Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” w roku 2016). Wiele z nich powstało dzięki międzynarodowym konkursom, w których uczestniczyły osoby o światowych nazwiskach (Libeskind, Eisenman…). Efektem jest absolutnie wyjątkowa, światowej klasy architektura budynków i takież ekspozycje.
Czeski obserwator nieruchomiał z podziwu nad odwagą i strategią ku przyszłości, z jakimi te obiekty były projektowane i budowane. Najwyżej wzdychał sobie: „Jakże by było dobrze, gdybyśmy i my zdobyli się na ten rozmach i nowoczesną energię”.
W swoich miastach te instytucje stały się centrami, wokół których zakwitło nowoczesne życie kulturalne miast i regionów. Wyraźnie podniósł się ich poziom kulturalny, a wszelkiego rodzaju typy działalności, pracy z młodzieżą i z publicznością rozpowszechniły się na szeroką skalę. Stały się symbolami nowoczesnego kraju XXI wieku.
Wraz ze światowym poziomem architektury podniósł się też poziom muzealnictwa, wystaw i programów tych instytucji. Widz odnosi tam wrażenie, jakby był w Europie Zachodniej, w Holandii, Wielkiej Brytanii albo we Francji. Nikt tam nie nosi prowincjonalnych klapek na oczach, ich poziom jest porównywalny ze światowym.
W Czechach i na Morawach o takim boomie nowych, współczesnych i imponujących inwestycji kulturalnych możemy tylko pomarzyć. Oczywiście mieliśmy inny punkt wyjścia, bo Polska była po wojnie totalnie zniszczona, a za komunistów niedoinwestowana i zdewastowana. Po roku 1990 trzeba było zbudować od zera instytucje kulturalne. Dzięki temu możliwe było wybudowanie czegoś naprawdę nowoczesnego – i zrobiono to od razu na poziomie światowym. Polska potrafiła bardzo dobrze wykorzystać ogromne dotacje europejskie. To finansowe źródło każdej z tych nowych instytucji.
Czeskie środowiska kulturalne są mocno przywiązane do przeszłości. Mamy bogate dziedzictwo kulturalne, które wprawdzie daje nam ogromny potencjał, ale dla współczesności jest jednocześnie hamulcem. Widać to także po publicznych budynkach, które powstały u nas i w Polsce. Nie mamy prawie niczego, co w jakikolwiek sposób wyróżniałoby się i dało porównać z wieloma niezwykle odważnymi próbami w Polsce.
I właśnie z tego świata polskiej kultury przychodzi do nas Alicja Knast. Chyba nikt wcześniej u nas jej nie znał, ja osobiście również nie. Popytałem zatem kilku znajomych, byłych albo obecnych dyrektorów muzeów i instytucji artystycznych. Dokładnie wszyscy opisywali ją jako najwyższej klasy specjalistkę w obszarze muzealnictwa, która rozumie potrzeby swojej instytucji, a jednocześnie widzi ją w międzynarodowym kontekście, jest dobrą menedżerką, wie, czego chce, potrafi pracować z ludźmi, współpracownikom pozostawia przestrzeń do działania, jakkolwiek sama jest osobą wymagającą.
W czeskim środowisku nie będzie jej łatwo. I z tego powodu, że nie jest Czeszką, ale też Praga chętnie cudzoziemce wypomni brak doświadczenia w kierowaniu Galerią Narodową czy też to, że jest kobietą (dopiero trzecią w dwustuletniej historii Galerii). Niektórzy krytycy już zwracają uwagę na to, że jej zwycięski projekt był zbyt ogólnikowo sformułowany.
Trzeba też jednak wiedzieć, że to ona postawiła na nogi dziś bardzo nowoczesną i świetnie działającą instytucję Muzeum Śląskiego. I że kierowała nim w kraju, w którym instytucje kulturalne są często na poziomie światowym. Oraz że także w Polsce potrafiła stawiać opór polityczny lokalnym politykom, którzy chcieli ją wciągnąć w swoje machinacje, za co zapłaciła odejściem ze stanowiska (niedawno sąd orzekł, że jej zwolnienie było bezprawne).
Czy Knast i Galeria Narodowa w Pradze przypadną sobie do gustu? Czy uda jej się podnieść Galerię na wyższy poziom? Czy otworzy ją szerzej czeskiej publiczności i światu? To wszystko dziś tylko spekulacje. Zwłaszcza że start podczas epidemii koronawirusa utrudnia realizację jakiegokolwiek ambitniejszego programu.
Dobrze jednak wiedzieć, że Alicja Knast przychodzi do nas z najlepszego możliwego środowiska. Powołując ją, czeski minister kultury również nie wprost pokazał, gdzie czeska kultura umieszcza swoje sympatie w obliczu nacjonalistyczno-konserwatywnej fali, która dziś zalewa Polskę. Co też nie powinno pozostawiać czeskich środowisk artystycznych obojętnymi.
Artykuł ukazał się na czeskim portalu „Denik N”