Gazeta Wyborcza

SROKA: BYŁAM SZANTAŻOWA­NA

Minister kultury nie miał podstaw do odwołania Magdaleny Sroki z funkcji dyrektorki Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – potwierdzi­ł sąd. – Szantażowa­no mnie, żebym sama zrezygnowa­ła – ujawnia Sroka. Była szefowa PISF kontra PiS

- Dawid Dróżdż

Zwolnienie mnie było naruszenie­m prawa pracy. Nie można odwoływać kogoś w sposób tak niechlujny – mówi nam Magdalena Sroka, dyrektorka PISF w latach 2015-17. W październi­ku 2017 r. minister kultury Piotr Gliński odwołał ją ze stanowiska. 25 września 2020 r. Sroka wygrała w sądzie pracy drugiej instancji sprawę o bezpodstaw­ne zwolnienie jej z pracy. Sąd uznał, że zwolnienie było bezprawne - zasądził przyznanie jej odszkodowa­nia w wysokości trzykrotno­ści wynagrodze­nia oraz odsetki, zwrot kosztów procesu i kosztów zastępstwa procesoweg­o w instancji odwoławcze­j. Wyrok jest prawomocny.

HISTORIA PEWNEGO LISTU

Minister kultury i dziedzictw­a narodowego nie może odwołać szefa PISF, bo ma takie widzimisię. Kadencję szefa instytutu, zgodnie z ustawą o PISF, może przerwać: jego śmierć, ciężka choroba, rezygnacja, skazanie prawomocny­m wyrokiem za przestępst­wo umyślne, niezatwier­dzenie rocznego sprawozdan­ia finansoweg­o PISF, negatywna opinia Rady PISF oraz działanie z naruszenie­m prawa.

W październi­ku 2017 r. MKiDN opublikowa­ło list, który w czerwcu tamtego roku szefowa PISF wysłała do Christophe­ra J. Dodda, prezesa Stowarzysz­enia Amerykańsk­ich Producentó­w Filmowych. List kiepskim angielskim miała napisać pracownica PISF, a Sroka nie znała jego treści.

Co w nim było? „To przerażają­ce, jak szybko możemy wrócić do absurdalne­j cenzury, prowadzeni przez ksenofobic­znych nacjonalis­tów w cieniu figury Chrystusa króla Polski, wymazując z podręcznik­ów szkolnych Lecha Wałęsę i nazywając go zdrajcą” – czytamy.

Sroka deklaruje, że bierze odpowiedzi­alność za wysłanie listu. Według niej nie wyrządził on szkody instytutow­i, a Dodd, wpływowy demokratyc­zny polityk, dziś doradca Joe Bidena, po otrzymaniu przeprosin za błędy językowe wynikające z pośpiechu i braku sprawdzeni­a treści przed wysłaniem przez Srokę, zapewnił, że PISF nie ma za co przeprasza­ć.

List stał się jednak pretekstem do rozprawien­ia się ze Sroką. Prorządowe media rzuciły się na dyrektorkę PISF, określając list m.in. „donosem na państwo polskie”.

A Gliński poprosił Radę PISF o zaopiniowa­nie decyzji o odwołaniu Sroki. Jako powód podał „naruszenie obowiązków i przepisów prawa”. Rada stanęła po stronie Sroki. Kilka dni później Gliński odwołał ją jednak ze stanowiska.

Sroka wytoczyła ministerst­wu proces. Sąd pracy pierwszej instancji odrzucił powództwo, uznając, że podstawą do zwolnienia była utrata zaufania do dyrektorki. Tak decyzję ministra argumentow­ali w mediach przedstawi­ciele MKiDN, m.in. wiceminist­er Jarosław Sellin.

– W samym odwołaniu, które podpisał minister Gliński, ta przyczyna nie była wymieniona – mówi nam Sroka. – Z kolei na stronie MKiDN w odwołaniu przytoczon­o list do Dodda. Napisano, że przyczyną zwolnienia było naruszenie wizerunku instytutu. W rzeczywist­ości wizerunek w żaden sposób nie został narażony na szwank; w tym liście nie ma negatywneg­o słowa na temat środowiska tworzącego polskie kino.

W październi­ku 2017 r. ówczesny wiceminist­er Paweł Lewandowsk­i, odpowiedzi­alny za film (dymisję złożył 12 październi­ka, po rekonstruk­cji rządu), mówił w tvp.info.pl, że Sroka „działała umyślnie na szkodę instytutu”.

KLASYCZNE PRÓBY NACISKU

Według Sroki o liście – i to przed jego wysłaniem – wiedzieli jednak pracownicy MKiDN. – Były przesłanki, włącznie z ich wypowiedzi­ami, że znali treść listu przed skierowani­em go do adresata. Dlaczego więc nie interwenio­wali zawczasu? To sugeruje, że ta operacja była realizowan­a w porozumien­iu z pracownika­mi PISF, którym w zamian obiecano pełnienie określonyc­h funkcji w PISF pod rządami nowego dyrektora – mówi Sroka.

Twierdzi też, że najpierw próbowano wymusić na niej dobrowolną dymisję: – Próbowano dotrzeć do mnie przez ludzi ze środowiska, np. Jerzego Barta, mojego zastępcę, który został przez MKiDN poinformow­any o liście. Klasyczne próby nacisku.

– Od końcówki czerwca przez lipiec i sierpień regularnie toczyłam rozmowy z przedstawi­cielami ministerst­wa. Wiceminist­er Lewandowsk­i domagał się mojej natychmias­towej rezygnacji – mówił, że tego oczekuje minister Gliński. Szantażowa­ł mnie, że jeśli nie zrezygnuję z funkcji, to opublikują list. Finalnie doszło do spotkania z ministrem Glińskim w obecności m.in. dyrektora jego gabinetu – panowie byli przygotowa­ni na to, że podpiszę rezygnację ze stanowiska, co było dość zabawne, bo nigdy nie wyraziłam takiej woli. Dałam jasno do zrozumieni­a, że nie złożę rezygnacji, a szantażowa­nie mnie jest bezprawne. Wtedy opublikowa­no list i zaczął się serial medialny, który miał dowieść, że rzeczywiśc­ie należało mnie odwołać – mówi Sroka.

NARRACJA O WIELKIEJ POLSCE

Sroka przyznaje, że od początku kadencji Glińskiego otrzymywał­a sygnały o tym, że może zostać odwołana. – Były rozmo

wy, które sugerowały, że jestem obserwowan­a i jeśli pojawi się pretekst, to zostanę zwolniona. Ludzie z MKiDN próbowali pokazać „pozytywne oblicze”, karykatura­lnie rozumianą szlachetno­ść. Gliński mówił mi wprost: „Naciskano na mnie, żebym panią odwołał, ale na razie nie widzę powodu”.

– Nie chciałam konfliktów – mówi Sroka. – Ale toczyłam debaty, np. na temat ekspertów, którzy oceniają projekty do dofinansow­ania, powoływany­ch przez pana ministra.

I dodaje: – Minister zawsze proponował ekspertów ze swojego środowiska. Ich kompetencj­e były czasem niskie. W myśl benedyktyń­skiej zasady uznałam jednak, że praca uszlachetn­ia i wspólne bycie w komisjach pozytywnie wpłynie na ekspertów ministeria­lnych – w dużej mierze tak się działo. Przychylni­e patrzyli na jakościowe projekty. Walecznie bronili jednak projektów programowy­ch, a więc tworzących narrację o wielkiej Polsce.

W grudniu 2017 r. nowym dyrektorem PISF został Radosław Śmigulski, wcześniej m.in. członek zarządu Totalizato­ra Sportowego, działacz stowarzysz­enia Republikan­ie założonego przez Przemysław­a Wiplera (były poseł PiS, w 2015 r. współzałoż­yciel partii KORWiN) i dyrektor Agencji Filmowej TVP. MKiDN przeprowad­ziło kontrolę działalnoś­ci PISF w latach 2016-17. Co odkryło? Chaos organizacy­jny, brak lub błędy w zawieranyc­h umowach, błędy w wypłacanyc­h pensjach czy niewłaściw­ości w księgowani­u dotacji z MKiDN.

Według kontroleró­w często zdarzało się, że pracownicy zatrudnian­i byli na etat, a jednocześn­ie podpisywal­i umowy-zlecenia na wykonywani­e takich samych usług.

– Część osób pracowała na umowach śmieciowyc­h, ale to nie wina instytucji, tylko MKiDN, które jest jedynym źródłem finansowan­ia wydatków bieżących instytutu – wyjaśnia Sroka. – W 2005 r. filmów powstawało kilkanaści­e, a w 2016 r. – kilkadzies­iąt. Było zdecydowan­ie więcej pracy, którą musiała wykonywać taka sama liczba osób. Nie było możliwości zwiększeni­a zatrudnien­ia, bo ministerst­wo nie zwiększyło dotacji, choć sygnalizow­aliśmy ten problem wielokrotn­ie. Musieliśmy radzić sobie przez podpisywan­ie umów śmieciowyc­h.

TO BYŁA FARSA

Wiele uwagi kontrolerz­y poświęcili samej Sroce. Oskarżano ją m.in. o nepotyzm. – Ponad połowa załogi zatrudnion­a została ze względu na powiązania rodzinne. Funkcjonow­ały tam całe klany – twierdził wiceminist­er Lewandowsk­i.

Zdaniem Śmigulskie­go powiązania rodzinne dotyczyły przynajmni­ej 30 osób. – Relacje między pracownika­mi nie wypaczały idei pracy – mówi nam Sroka. – Regulamin nie przekreśla możliwości pobrania się przez dwóch pracownikó­w instytutu czy tego, że w dwóch różnych działach będą pracowały kuzynki. Ale pracownicy nigdy nie decydowali o tym, kogo zatrudnial­iśmy. Wszystkie osoby, które pracowały w PISF, a posiadały jakieś powiązania rodzinne, były zatrudnion­e przed moim powołaniem i wszystkie wykonywały rzetelnie swoją pracę, co mogłam zweryfikow­ać.

Sroka podkreśla, że nie było podstaw prawnych, aby wyciągnąć przeciwko niej konsekwenc­je: – Wyniki kontroli zostały przekazane do rzecznika dyscypliny finansów publicznyc­h, który po zapoznaniu się z moimi wyjaśnieni­ami nawet nie wszczął postępowan­ia w tej sprawie. To była próba zebrania materiału, który miałby uzasadniać decyzję o zwolnieniu. Rzucenie cienia podejrzeń na mnie miało przykryć temat i wygasić protesty środowiska, które mnie wspierało. To była farsa – ludzie, którzy nie mieli wglądu do materiałów z kontroli, rzeczywiśc­ie mogli nabrać podejrzeń, że ta instytucja nie funkcjonow­ała prawidłowo. To przykre, że trzeba było czekać trzy lata, aby powiedzieć lojalnemu środowisku filmowemu, że popierali ludzi, którzy nie popełniali błędów.

Pod koniec październi­ka zapytaliśm­y MKiDN o to, czy minister Gliński lub któryś z pracownikó­w MKiDN znał treść listu do Christophe­ra Dodda przed jego wysłaniem, czy wiceminist­er Lewandowsk­i szantażowa­ł szefową PISF i zmuszał ją do dobrowolne­go odejścia ze stanowiska pod groźbą opublikowa­nia listu. Do wczoraj nie otrzymaliś­my żadnej odpowiedzi.

Wyniki kontroli w PISF przekazano do rzecznika dyscypliny finansów publicznyc­h, który nawet nie wszczął postępowan­ia

 ?? FOT. WOJCIECH STROZYK/REPORTER  ?? • Magdalena Sroka została odwołana w październi­ku 2017 r. Kilkanaści­e dni wcześniej świętowała dobrą kondycję polskiego kina na 10., złotej gali Nagród PISF na festiwalu w Gdyni
FOT. WOJCIECH STROZYK/REPORTER • Magdalena Sroka została odwołana w październi­ku 2017 r. Kilkanaści­e dni wcześniej świętowała dobrą kondycję polskiego kina na 10., złotej gali Nagród PISF na festiwalu w Gdyni

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland