• Kupiłaś środek poronny? Może cię wezwać policja
Kobiety, które w ciągu ostatnich dwóch lat kupiły środki do przeprowadzenia aborcji farmakologicznych, dostają wezwania do komisariatów. – To nagonka i zastraszanie – komentują działaczki praw kobiet.
Do Federy, czyli Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Aborcyjnego Dream Teamu i innych organizacji kobiecych zgłaszają się kobiety, które w ostatnich dwóch latach kupiły środki do przeprowadzenia aborcji farmakologicznej w domu, a teraz dostają wezwania na policję. W charakterze świadka. – Nie ma dnia, żebym nie dostała kilku, kilkunastu maili z pytaniem: „Co robić?”. Mam wrażenie, że jakiś czas temu ktoś na górze podjął decyzję, żeby zacząć taką nagonkę – mówi Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Dziewczyny się boją, że ktoś się dowie
Przypomina, że zakup środków poronnych dla siebie, trzymanie ich w domu, potem zażycie i skuteczne przerwanie własnej ciąży to nie przestępstwo.
Opowiada Agnieszka: – Tabletki kupowałam półtora roku temu, a wezwanie na policję dostałam we wrześniu. Na wycieraczce leżała kartka od dzielnicowego z prośbą o kontakt. Zadzwoniłam, wypytywał mnie głównie o moje poprzednie miejsce pracy, jak się okazało, stamtąd miał mój numer telefonu. Następnego dnia dostałam wezwanie do komisariatu – telefoniczne. Powiedziano mi, w jakiej sprawie, zdenerwowałam się i powiedziałam, że nie wiem, o co chodzi. W komendzie policjant czytał pytania z kartki: gdzie pracuję, ile zarabiam, na jakim stanowisku, czy zamówiłam leki poronne, jak to wyglądało, przez jaki portal, czy miałam kontakt z właścicielami strony, ile było tabletek, czy była dołączona instrukcja, ile zapłaciłam, kartą czy gotówką, co zrobiłam z tabletkami, czy ktoś mi pomagał. Wcześniej skontaktowałam się z dziewczynami z Aborcyjnego Dream Teamu, żeby wiedzieć, co robić. Odpowiadałam zgodnie z prawdą, byłam wezwana w charakterze świadka. Podpisałam protokół zeznania. Policjant powiedział, że przesłuchuje mnie na polecenie z Warszawy. Całość trwała jakieś 10 minut. Potem już nikt się nie kontaktował.
Komenda Główna: zbyt ogólne pytania
Karolina Więckiewicz, Aborcyjny Dream Team: – Zapytań, co robić w takich sytuacjach, było tak dużo, że uruchomiłyśmy specjalną prawną infolinię. Wciąż dzwonią dziewczyny przerażone, że szuka ich policja, bo te wezwania często są przez telefon, przez dzielnicowego, który kojarzy, że ktoś taki gdzieś tu mieszka. Dziewczyny boją się, że ktoś się dowie albo w przypadku, jeśli ktoś bliski kupował dla nich tabletki, grozi mu odpowiedzialność. Te wezwania dotyczą spraw sprzed roku, dwóch.
Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o stronę 9tygodni.pl (obecnie pod inną nazwą). Toczy się zakrojone na szeroką skalę postępowanie, a zeznania kobiet mają dostarczyć dowodów.
Wysłałam do Komendy Głównej Policji pytania.
Rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Ciarka odpisał: „W odpowiedzi na przesłaną korespondencję uprzejmie informuję, że pytania są tak bardzo ogólne, że bez znajomości konkretnej sprawy nie da się odpowiedzieć na tak stawiane pytania bez wskazania konkretów”.
Wysłałam więc kolejne pytania, bardziej szczegółowe. Czekam na odpowiedź.
Zrobiłam aborcję i nigdy nie miałam żadnych wątpliwości co do swojej decyzji, bałam się tylko, że ktoś się dowie i będę miała problemy. Przez tę wizytę na policji ten stres się odnowił
Wytyczne z góry
Marta: – Jestem z małego miasta, ale mieszkam w Poznaniu. Tabletki kupowałam we wrześniu 2019 roku, przez kilka miesięcy był spokój. W maju tego roku wróciłam na miesiąc do domu, dostałam telefon z policji. Nie mam pojęcia, skąd mieli numer, bo nigdy nigdzie na żadnej stronie, kiedy kupowałam tabletki, numeru nie podawałam. Policjantka, która mnie przesłuchiwała, powiedziała, że tego dnia miała jeszcze kilka umówionych rozmów. Nie wiedziała, o co chodzi, mówiła o „wytycznych z góry”. Pytała mnie między innymi, czy to ja odebrałam paczkę, przez jaką stronę kupowałam tabletki, czy płaciłam kartą, czy gotówką, zadawała dużo bardzo szczegółowych pytań. Uważnie przeczytałam protokół zeznania, tak poradziła mi jedna z organizacji kobiecych, to było półtorej kartki A4, podpisałam. Więcej się nie odezwali, ale byłam przerażona. Zrobiłam aborcję i nigdy nie miałam żadnych wątpliwości co do swojej decyzji, bałam się tylko, że ktoś się dowie i będę miała problemy. Przez tę wizytę na policji ten stres się odnowił. Aha, policjantka mówiła jeszcze, że postawili zarzuty komuś, kto rozprowadza tabletki, że ja jestem bezpieczna.
Jak tłumaczą prawnicy, dane kobiet pochodzą najprawdopodobniej z kontroli operacyjnej dotyczącej sprzedawców tabletek. W ramach tej kontroli organy ścigania otrzymują dostęp do korespondencji mailowej czy SMS-owej z ich klientkami.
Tomasz Wiliński, adwokat i karnista: – Takie lawinowe przesłuchiwanie kobiet ma wywołać efekt mrożący i odstraszający od aktów aborcji.
Strach i upokorzenie
Kamila Ferenc: – Mam wrażenie, że jakiś czas temu ktoś na górze podjął decyzję, żeby zacząć taką nagonkę. Nie mam wątpliwości, że nie chodzi tu nawet o skazanie tych sprzedawców i zatrzymanie ich działalności, ale o wymęczenie i zastraszenie nas – kobiet. Może myślą, że wystarczy, by rozeszły się plotki o wezwaniach na policję, a same się zniechęcimy? Albo nasze doświadczenia aborcji będą przez to bardzo stresujące? Dlatego powiem wprost: dzisiejsze prawo musi się zmienić, bo służy wyłącznie perwersyjnej satysfakcji fanatyków. Bo jak inaczej nazwać osoby, które chcą doprowadzać do czyjegoś niepotrzebnego cierpienia?
Prowadzący przesłuchania policjanci zachowują się różnie. Ferenc: – Zdarza się, że policjanci – zupełnie bezpodstawnie i bezprawnie – straszą kobiety wzywane na świadka, że pomoc społeczna odbierze im dzieci. Jest to wierutna bzdura, nic podobnego nie może się stać. Ale taki strach i upokorzenie muszą dziś znosić kobiety w Polsce.
Co robić?
W Polsce osoba, która dokonuje aborcji, nie podlega karze. Karze, jak wyjaśnia Kamila Ferenc, może podlegać tylko sprzedawca tabletek, bo art. 152 ust. 2 kodeksu karnego klasyfikuje taką działalność jako pomaganie w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy.
Jak się zachować, kiedy otrzymamy wezwanie? Jeśli policjant zadzwonił, warto żądać pisemnego wezwania, nie trzeba go odbierać w miejscu zamieszkania, można podać np. numer skrytki pocztowej. W trakcie przesłuchania co do zasady trzeba odpowiadać na pytania, chyba że taka odpowiedź miałaby narazić bliską nam osobę na ryzyko odpowiedzialności karnej. Wówczas można odmówić odpowiedzi.
– Nie mamy wcale obowiązku dostarczać policji naszej dokumentacji medycznej czy wyciągów z konta – tłumaczy Ferenc. – Pamiętajmy jednak, że zeznawanie nieprawdy lub zatajenie prawdy podlega karze, chyba że nie zostaliśmy uprzedzeni o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie lub zeznawaliśmy nieprawdę z obawy przed odpowiedzialnością karną grożącą nam lub naszym najbliższym. Ale w sprawach, o których rozmawiamy, co do zasady nie ma powodu, żeby bać się powiedzenia, jak było. Bo, podkreślam, nie można nam postawić zarzutu z przerwania własnej ciąży – dodaje prawniczka.
MARTA
l