To ja robię pogodę
Zaufanie to platforma porozumienia, która powstaje w wyniku życzliwości – mówi psycholożka Ewa Woydyłło-Osiatyńska, która wygłosi wykład podczas Dnia Życzliwości we Wrocławiu.
SŁAWEK SZYMAŃSKI: Czy życzliwość pomaga budować zaufanie społeczne? Bardzo go w Polsce brakuje.
EWA WOYDYŁŁO-OSIATYŃSKA: Porozumiewanie się to jest wymiana, działamy w rezonansie. Jeśli od siebie dam życzliwość, to zwiększam prawdopodobieństwo, że otrzymam życzliwość, a nie agresję. Zwykle wystarczy nawet sam uśmiech i to, co nazywamy dobrym wychowaniem. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że między ludźmi obcymi wcale nie ma wielkich napięć i agresji, chyba że ktoś wnosi w interakcję jakąś wcześniejszą urazę. Zaufanie to platforma porozumienia, która powstaje w wyniku życzliwości.
Życzliwość działa również jak szeroko otwierające się drzwi, zachęcając do interakcji, stwarzając szansę na nawiązywanie znajomości, pogłębianie relacji itd.
W naszej kulturze funkcjonuje jednak kilka niezdrowych tradycji. Np. złość jest postrzegana jako szczerość, a uśmiech jako maska. Poza tym już z góry jesteśmy napompowani urazą.
Większą popularnością cieszą się u nas te wydarzenia, w których można manifestować dumę, niż te, kiedy można być na luzie. Życzliwość wymaga dystansu do siebie i tego, by mówiąc obrazowo, trochę spuścić powietrze?
– Odruchowo powiedziałabym, że my nie umiemy być na luzie. Wszystkie zbiorowe relacje są obwarowane rytuałem, ceremoniałem, a jeśli nie, to są huczne albo wulgarne, ale niestety nie pogodne.
Ale w drugim odruchu, i nie jest to autocenzura, powiedziałabym, że potrafimy, ale okoliczności nam nie sprzyjają. Obecna władza przejęła nadawanie tonu, a polityka kulturalna i społeczna promuje Zenka, a nie docenia tego, co ma charakter wyższej kultury. Nie mówię tu o filharmonii czy operze, mam na myśli raczej sposób wysławiania się, zwracania się do siebie nawzajem, formę dyskursu. To przekłada się na jakość, koloryt i styl życia.
Od kilku lat nasz styl życia jest coraz brzydszy. Jednak sytuacja nie jest beznadziejna. Kości ogonowej nie pozbyliśmy się od czasów człowieka z Cro-Magnon, ale ewolucja kultury toczy się na szczęście szybciej niż ta w sensie biologicznym.
Żadne inne miasto nie zadaje sobie trudu, by zorganizować coś tak fajnego jak Dzień Życzliwości
Czy Wrocław to właściwe miejsce na Dzień Życzliwości?
– Od dawna jestem zachwycona atmosferą Wrocławia. Przyjeżdżałam tu już dawniej, na festiwale teatrów studenckich, i czułam, że to miasto ma ducha dobrych międzyludzkich relacji. I nie ma to nic wspólnego z celebrą, lecz z codzienną kulturą.
Dzień Życzliwości to coś pięknego. Żadne inne miasto nie zadaje sobie trudu, by coś takiego zorganizować. To wydarzenie wzmacnia poczucie, że możemy między sobą mieć dobre relacje, jestem o tym przekonana.
Listopad to dobry moment na taki dzień? Za oknem ponuro. – Budzę się w listopadowe poranki i czuję się bosko, a pan nie? To ja robię pogodę, a nie pogoda mnie. l
• Wykład Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej jutro o godz. 17 na: wroclaw.pl