Polska i Węgry osamotnione
Czesi, Słowacy i Rumuni nie zamierzają wspierać Polski w sporze z Unią o praworządność. – To nie przysporzy nam żadnych korzyści, a umieści nas w gronie państw problematycznych – mówią nawet Słoweńcy.
Likwidacja reguły pieniądze za praworządność – nierealna
Słowacki minister spraw zagranicznych Ivan Korcok zapowiedział, że będzie „apelować do swoich kolegów w Polsce i na Węgrzech”, by ci nie blokowali przyjęcia unijnego budżetu. „Wprawdzie weto z Warszawy i Budapesztu nie oznacza końca negocjacji, jednak zbliża się termin podjęcia decyzji. Według mnie nierealistyczne jest całkowite porzucenie zasady połączenia praworządności ze środkami unijnymi. Nie tędy droga” – napisał Korcok w oficjalnym oświadczeniu.
Również szef czeskiego MSZ Tomas Petriczek jednoznacznie stwierdził, że nie popiera stanowiska Polski ani Węgier. – Ta sytuacja pokazuje, że nie zawsze musimy być jednomyślni – powiedział.
Rząd Węgier tłumaczy swoim obywatelom decyzję o zawetowaniu unijnego budżetu tym, że nie miał innego wyjścia, gdyż powiązanie zasady praworządności z przyznaniem środków unijnych oznaczałoby, że będzie musiał przyjąć do kraju migrantów.
Tomas Valasek, przewodniczący komisji ds. europejskich w słowackim parlamencie, nazwał te twierdzenia „nonsensem”.
„Ani w budżecie unijnym, ani w funduszu odbudowy gospodarki po pandemii nie ma słowa o migracji. Słowacja również sprzeciwia się przymusowej relokacji uchodźców, ale jesteśmy za przyjęciem budżetu i nie zgadzamy się z polskim i węgierskim wetem” – napisał na Twitterze Valasek.
Słowacka minister zaszokowana
Bratysława co najmniej od kilku tygodni dawała wyraźnie do zrozumienia, że nie będzie po stronie Węgier w sporze z Unią, która wymaga od rządu Orbána, by zaczął przestrzegać zasad praworządności w swoim kraju.
Pod koniec października węgierska minister sprawiedliwości Judit Varga ogłosiła, że Węgry powołały do życia inicjatywę profesorów z Grupy Wyszehradzkiej, mających przedstawić prawne aspekty prawa unijnego z „perspektywy konserwatywnej alternatywy, opartej na idei państw narodowych”.
Maria Kolikova, słowacka minister sprawiedliwości, stwierdziła, że „jest zaszokowana” oświadczeniem węgierskiej koleżanki. Według niej nie było inicjatywy wśród krajów Grupy Wyszehradzkiej, by powołać do życia grupę profesorów, która miałaby z „punktu widzenia regionu” debatować nad tym, czym jest praworządność. – Używanie w tym przypadku nazwy „Grupa Wyszehradzka” jest nadużyciem – stwierdziła minister Kolikova, dodając, że europejskie prawo obowiązuje w całej Unii Europejskiej i nie może być odmiennie interpretowane w zależności od regionu.
Premier Rumunii napomina
Z Węgrami i Polską nie po drodze jest również Rumunii. Ludović Orban, premier rumuńskiego rządu, stwierdził, że powiązanie zasady praworządności z wypłatą funduszy unijnych „pozwoli zabezpieczyć pieniądze podatników tak, aby zostały wydane w sposób sprawiedliwy i racjonalny”. „Praworządność wpisuje się w wartości naszego kraju i powinna być zasadą szanowaną przez wszystkich przywódców europejskich” – napomniał w oświadczeniu Orban.
Premier Słowenii grozi kolejnymi exitami...
Jedynym europejskim premierem, który poparł rząd Polski i Węgier, okazał się Janes Jansza, szef słoweńskiego rządu i przyjaciel Viktora Orbána. W liście do przywódców UE Jansza napisał, że jeśli spory budżetowe nie zostaną rozwiązane, niektóre kraje członkowskie będą mogły podążyć drogą, którą poszła Wielka Brytania, występując z Unii.
...ale jego ministrowie się odcinają
Jednak od oświadczenia Janszy natychmiast zdystansował się jego koalicjant w rządzie, partia Nowa Słowenia. Przewodniczący tego ugrupowania i minister obrony Matej Tonin powiedział, że list Janszy ma „charakter prywatny” i nie był konsultowany z nikim z rządu.
Jeszcze ostrzej zareagował drugi koalicjant Janszy – Demokratyczna Partia Emerytów Słowenii. – To nie przysporzy Słowenii żadnych korzyści, a umieści nas w gronie państw problematycznych, do których nigdy nie należeliśmy – stwierdził Gantar.
Rumuński premier stwierdził zaś, że mimo wszystko liczy, iż dojdzie do porozumienia w sprawie budżetu. Sugeruje też, że wyjściem z twarzą z patowej sytuacji dla Polski i Węgier byłoby wpisanie konkretnych kryteriów, na jakich miałaby opierać się zasada praworządności weryfikowana przez Unię Europejską.
Francja i Niemcy również rozważają dopisanie „technicznych wyjaśnień” do połączenia zasady praworządności z wypłatą funduszy unijnych.
Jak jednak powiedział Clement Beaune, francuski sekretarz stanu ds. europejskich, na wielkie koncesje Polska i Węgry nie mają co liczyć, a państwa UE są zdeterminowane do tego, by „pójść dalej”, jeśli Budapeszt i Warszawa będą się upierać przy swoim.
+