Po Karabachu: Zasada selektywności oburzenia
Prognoza pogody
Parlament turecki przegłosował we wtorek zgodę na wysłanie wojsk do Azerbejdżanu. W armeńskiej kapitulacji w Karabachu o tureckich wojskach nie było ani słowa, a ponieważ wynegocjował ją Putin, Moskwa pospieszyła z wyjaśnieniem, że Ankarze chodzi jedynie o personel centrum monitorowania zawieszenia broni. Lepiej jednak byłoby usłyszeć to wyjaśnienie z tureckich, nie rosyjskich ust.
Tak czy inaczej, Azerbejdżan stanie się ósmym państwem, w którym stacjonują tureckie wojska, za zgodą jego władz lub bez, drugim w Europie po Albanii i pierwszym na obszarze postsowieckim. Nie licząc państw bałtyckich, które przystąpiły do NATO, na terenie b. ZSRR bazę mają tylko Chiny, w Tadżykistanie. Ale Moskwa uważa Chiny za przyjaciela. Turcję właściwie też. Jednak to przyjaciel, który kilka lat temu zestrzelił rosyjski myśliwiec, a na dwóch frontach – w Syrii i Libii – ma wojska po przeciwnej niż Rosja stronie. Z zasady takie przyjaźnie nie kończą się dobrze.
Oby przyjaciele nie zaczęli w Karabachu walczyć o pokój. Między sobą.
Tragedia ormiańskich uchodźców z Karabachu budzi solidarność i współczucie. Ale azerskich uchodźców wypędzonych niemal 30 lat temu z ziem, które wojska Baku teraz odbiły, było nieporównanie więcej, ponad 600 tysięcy. Teraz będą wreszcie mogli wrócić do domu. Choć był to exodus na skalę palestyńską, społeczność międzynarodowa się nim nie przejęła. Rada Bezpieczeństwa uchwaliła w sprawie Karabachu cztery rezolucje. W konflikcie palestyńskim, starszym o ćwierćwiecze, przyjęła ich 131.
Rada Praw Człowieka, która w ciągu 14 ostatnich lat potępiła Izrael 45 razy, ani razu nie zajęła się sytuacją azerbejdżańskich uchodźców. Selektywność jest wręcz normą. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) przyjęła właśnie doroczną rezolucję potępiającą Izrael za „pogwałcenie praw zdrowotnych Palestyńczyków oraz mieszkańców syryjskich Wzgórz Golan”. Chodzi o rzekome utrudnienia w dostępie do służby zdrowia. O żadnym innym państwie WHO nie uchwala dorocznych rezolucji i nie zdarzyło się jeszcze, by potępiła np. Syrię za naruszenie praw zdrowotnych swoich mieszkańców przez mordowanie ich gazami bojowymi.
Okupacja okupacji też nierówna. Azerbejdżan, cokolwiek by mówić, był w prawie, zbrojnie odbił swe okupowane terytoria po ćwierćwieczu daremnych negocjacji. Ale Turcja, która go wsparła, od prawie pół wieku sama okupuje północny Cypr ku powszechnej, poza Cyprem i Grecją, obojętności. Arcachu, ormiańskiego państewka w Karabachu, nie uznawał nikt. Tureckiej Republiki Cypru Północnego też (poza Ankarą), ale UE złożyła właśnie gratulacje jej nowo wybranemu prezydentowi. Wątpię, żeby w Brukseli ktoś wiedział, jak się prezydent Arcachu nazywa.
Zgoda, Turcję należy traktować w rękawiczkach, ale chyba można narazić się choć Maroku? Wszak Rabat też od niemal półwiecza okupuje Saharę Zachodnią, mimo że niepodległość tej byłej hiszpańskiej kolonii zrazu uznało 91 państw, ONZ formalnie uważa ją nadal za niezdekolonizowaną.
Jednak Rada Bezpieczeństwa raz tylko „ubolewała” z powodu marokańskiego wkroczenia. W międzyczasie presja Maroka i jego sojuszników z Paryża sprawiła, że większość państw „zamroziło” lub wycofało uznanie. No ale może choć WHO czymś się oburzyła? Nie; na liście państw i terytoriów, którymi się zajmuje, Sahary po prostu nie ma – i problemu nie ma. Dobrze, że choć pozostawili ją na mapie świata.
Zaś Turcja, dopomógłszy Azerbejdżanowi zlikwidować Arcach i wyzwolić jego okupowane terytoria, właśnie ogłosiła, że odtąd rozwiązanie konfliktu na Cyprze możliwe będzie jedynie poprzez uznanie istnienia na wyspie dwóch państw. W „tureckim” większość mieszkańców stanowią osadnicy, a obywatelstwo tureckie mają wszyscy. Jego uznanie oznaczałoby więc powiększenie terytorium Turcji o ziemie zdobyte. Zaś w Saharze Zachodniej znów wybuchły walki. Ankara popiera proponowane przez ONZ „rozwiązanie polityczne”, czyli plebiscyt mieszkańców, z których dwie trzecie to marokańscy osadnicy. Saharyjski POLISARIO odmawia im prawa głosu, ale Rabat obstawał przy zasadach demokracji, a dziś już nawet na takie referendum się nie godzi. Podobnie rozumie demokrację Turcja na Cyprze, dowolny zwycięzca w Karabachu, a nieoceniona WHO na całym świecie. Przy zasadach stójmy.
+
Tragedia ormiańskich uchodźców z Karabachu budzi solidarność i współczucie. Ale azerskich uchodźców
30 lat temu było nieporównanie więcej – i nimi społeczność międzynarodowa się nie przejęła