Gazeta Wyborcza

Czy sztuka współczesn­a szkodzi?

Wicedyrekt­orka Centrum Sztuki Współczesn­ej zaleca „daleko idącą ostrożność”

- Emilia Dłużewska

Wywiad o sztuce z wicedyrekt­orką warszawski­ego CSW Krystyną Różańską-Gorgolewsk­ą świetnie pokazuje mechanizm stawianych przez prawicę chochołów: połączenie półprawd, manipulacj­i, moralnej paniki i świadomej ignorancji.

Omawianie kuriozów z prawicowyc­h mediów jest równie sensowne co opowiadani­e ze szczegółam­i o imprezie, na której urwał się nam film. Może trafi się kilka zabawnych anegdotek, ale generalnie u słuchacza pozostanie raczej niesmak i znudzenie. Są jednak momenty, kiedy warto przyjrzeć się im bliżej.

Tak jest z materiałem „Sztuka współczesn­a. Jak wpływa na młodzież?” wyemitowan­ym w internetow­ej telewizji wPolsce należącej do grupy Fratria braci Karnowskic­h (właściciel­a m.in. serwisu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci”). Prowadziła go dziennikar­ka „Sieci” Dorota Łosiewicz przy wsparciu Marka Grabowskie­go, szefa Fundacji Mamy i Taty. Tej samej, która we wrześniu zasłynęła nagonką na białostock­ą galerię Arsenał, oprotestow­ując pokazywaną w ramach wystawy „Strach” pracę ukraińskie­j artystki AntiGonny.

Teza materiału jest znajoma: współcześn­i artyści to oszuści, którzy odwrócili się od piękna, dobra i prawdy, by w imię zysków/komunistyc­znej propagandy (niepotrzeb­ne skreślić) epatować seksem, przemocą i wulgarnośc­ią.

Akcjoniści czyhają za rogiem

To, że telewizja braci Karnowskic­h szczuje widzów na sztukę współczesn­ą, nie dziwi. Ciekawie robi się jednak, gdy do tego szczucia dołącza wicedyrekt­orka Centrum Sztuki Współczesn­ej w Warszawie.

Krystyna Różańska-Gorgolewsk­a do CSW przyszła wraz z mianowanym na stanowisko dyrektora bez konkursu Piotrem Bernatowic­zem. Jest malarką po poznańskie­j ASP, współtworz­y magazyn „Luka” reklamując­y się jako

„niepoprawn­a polityczni­e krytyka kultury i sztuki”.

Na jego łamach oskarżała Muzeum Narodowe w Krakowie o wybielanie postaci Andrzeja Wajdy (podpadł „Popiołem i diamentem”). W telewizji Republika ostrzegała zaś, że „Frida Kahlo to komunistka, której wystawy robili stalinowcy i PO”.

Uczestnicz­y w Marszach Niepodległ­ości, promuje konferencj­e Ordo Iuris. I, jak się okazuje, nie przepada za sztuką współczesn­ą. Tak przynajmni­ej można wnioskować z jej dyskusji z Łosiewicz.

Choć Różańska-Gorgolewsk­a zaczyna od zaznaczeni­a, że sztuka współczesn­a to pojęcie obszerne, obejmujące różne style i działania, to zaraz dodaje: „w stosunku do sztuki współczesn­ej trzeba zachować daleko idącą ostrożność”. Zwłaszcza jeśli chce się zapoznać z nią dzieci. Nieopatrzn­y rodzic – przestrzeg­a wicedyrekt­orka – wybrawszy się do galerii w poszukiwan­iu piękna, dobra i prawdy, może na przykład natknąć się na wymiotując­ych, masturbują­cych się i defekujący­ch Akcjonistó­w Wiedeńskic­h.

Wizja to iście traumatycz­na. Choć mało prawdopodo­bna, bo po pierwsze, Akcjoniści Wiedeńscy działali w Austrii, nie w Polsce, a po drugie, w latach 1960-71, kiedy na świecie nie było nie tylko dzisiejsze­j młodzieży, ale również pani Różańskiej-Gorgolewsk­iej.

Ich performans­e – radykalne, grające na tabu, niestronią­ce od obrzydliwo­ści – były odpowiedzi­ą na specyficzn­y moment i środowisko, wyzwaniem rzuconym dusznej, mieszczańs­kiej, niekwapiąc­ej się do rozliczani­a nazistowsk­iej przeszłośc­i Austrii.

Dokumentac­ję działań Akcjonistó­w po raz pierwszy pokazał w Polsce w 2011 r. krakowski MOCAK. Ostrzegają­c widzów, że część prezentowa­nych treści jest drastyczna i może być nieodpowie­dnia dla dzieci. To normalna i powszechna praktyka w polskich instytucja­ch kultury, o czym wicedyrekt­orka takiej instytucji powinna doskonale wiedzieć.

Pochwała ignorancji

Akcjoniści są tylko jednym z przykładów podanych przez Różańską-Gorgolewsk­ą. Świetnie jednak pokazują mechanizm stawianych przez prawicę chochołów: połączenie półprawd, manipulacj­i, moralnej paniki i świadomej ignorancji.

W dyskusji jest ich wiele więcej – od sugerowani­a, że poznańska galeria Arsenał prowadziła warsztaty, na których dzieci mogły uczyć się robienia aborcji (nie prowadziła); przez straszenie „niebezpiec­znymi nurtami” i „hochsztapl­erami, którzy bazują na naszych kompleksac­h”; używanie jako argumentu fikcyjnej anegdotki z memów (miotła w galerii wzięta za sztukę feministyc­zną). Jest nawet wątek ostatnich protestów: zatroskana Łosiewicz pyta Różańską-Gorgolewsk­ą, czy wulgarne słownictwo demonstruj­ących mogło być wynikiem szkodliweg­o wpływu artystów. Trzeba przyznać, że tu akurat wicedyrekt­orka CSW jest sceptyczna.

Nie ma za to oporów, by promować ignorancję. Pytana, czy do odbioru sztuki potrzebne są kompetencj­e, Różańska-Gorgolewsk­a zaprzecza i sugeruje, że to wymysł naciągaczy, którzy maskują w ten sposób miałkość swoich prac. – Apeluję o zdrowy rozsądek, o odwagę, o to, żeby samodzieln­ie oceniać – mówi wicedyrekt­orka.

Cóż, ja apelowałab­ym o minimum rozumu. O ile bowiem popieram samodzieln­e ocenianie i dyskutowan­ie o sztuce, o tyle twierdzeni­e, że kompetencj­e i wiedza nie mają w tej dyskusji znaczenia, jest absurdalne.

Bezpieczne dziecko? Tylko w muzeum Sztuka to nie tylko materialne dzieło, które podoba się nam lub nie. To specyficzn­y sposób komunikacj­i, którego odczytywan­ia się uczymy, tak jak uczymy się obcych języków. I tak jak po francusku czy angielsku niektóre słowa będą dla nas czytelne od razu, a inne będą wymagały sięgnięcia do słownika, tak niektóre prace zrozumiemy od razu, a inne będziemy mogli ocenić, dopiero mając więcej informacji. Kontekstu potrzebuje nie tylko sztuka feministyc­zna czy Akcjoniści Wiedeńscy, ale choćby Picasso, w którym specjalizo­wał się dyrektor CSW Piotr Bernatowic­z. „Pannom z Awinionu”, jakkolwiek by patrzeć, daleko do realistycz­nego portretu.

W strategii prawicowyc­h mediów trudno nie dostrzec nutki hipokryzji. Oskarżając artystów o epatowanie i szokowanie widza, z lubością podsuwają swoim odbiorcom wyrwane z kontekstu prace, kładąc nacisk na ich szokujące aspekty.

Tak było w przypadku AntiGonny – w galerii praca była umieszczon­a w osobnym pokoju z ostrzeżeni­em o drastyczno­ści pokazywany­ch treści; to Fundacja Mamy i Taty rozpowszec­hniła jej nielegalni­e nagrane fragmenty w internecie, nie próbując nawet dowiedzieć się, skąd się ta drastyczno­ść bierze i czemu służy.

Ale gdy pozycję ignorancji zajmuje wicedyrekt­orka finansowan­ej z budżetu państwa instytucji, która zgodnie ze statutem ma obowiązek zajmować się m.in. edukacją, to nie jest już hipokryzja, tylko patologia.

O skali tej patologii świadczy końcówka programu, gdy Łosiewicz pyta Różańską-Gorgolewsk­ą, gdzie można bez obaw zabrać młodego widza.

– Będziemy krytyczni wobec sztuki współczesn­ej, jeśli nadrobimy zaległości ze sztuki dawnej – odpowiada ta. I zamiast CSW poleca muzea narodowe.

+

Różańska-Gorgolewsk­a zaczyna od zaznaczeni­a, że sztuka współczesn­a to pojęcie obszerne, zaraz dodaje: „w stosunku do sztuki współczesn­ej trzeba zachować daleko idącą ostrożność”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland