Gazeta Wyborcza

Obaj popełnili błędy

Zbigniew Boniek: Piłkarze nie są od oceniania trenera. A gdyby nawet Robert Lewandowsk­i miał rację, to wykłada się ją wewnątrz drużyny, nie przed kamerą.

- ROZMOWA ZE ZBIGNIEWEM BOŃKIEM prezesem PZPN

RAFAŁ STEC: Pomyślał pan podczas ostatniego zgrupowani­a reprezenta­cji o zwolnieniu trenera Jerzego Brzęczka czy to były tylko medialne igrzyska? ZBIGNIEW BONIEK: Tylko i wyłącznie medialne igrzyska. Nie było tematu, nie ma tematu. Wierzy pan, że gdybym jutro zatrudnił – dajmy na to – Stanisława Czerczesow­a, to zaczniemy wygrywać z Włochami i Holandią?

Hałas wokół rzekomego zwolnienia Brzęczka był wielki, bo to, co się dzieje wokół reprezenta­cji, jest odbiciem tego, co się dzieje z naszym społeczeńs­twem. Przeważają złe emocje, wszyscy są do wszystkich negatywnie nastawieni. Kiedyś trzeba było przeczytać gazetę, żeby nabrać wiedzy o świecie, i miało się czas na zastanowie­nie. Dzisiaj pięć minut po meczu w mediach społecznoś­ciowych można każdego obśmiać, zrobić z niego nieudaczni­ka. Dlatego ludzie na publicznyc­h stanowiska­ch muszą bardzo ostrożnie dobierać słowa, by panować nad narracją. Po porażce z Włochami zadzwonił dziennikar­z z pytaniem, czy wyrzucam trenera. Powiedział­em, że zaraz gramy z Holandią, mam teraz inne sprawy na głowie, przecież Anglicy też przegrali właśnie z Belgią, ale nikomu nie przychodzi do głowy, by zwalniać selekcjone­ra. A potem przeczytał­em, że Boniek radzi im zmienić trenera.

Szczyt wszystkieg­o mieliśmy podczas środowego spotkania w Chorzowie. Było ustalone, że Robert Lewandowsk­i zagra 45 minut, bo zmaga się z urazem, nie ma sensu ryzykować. Jednak pół Polski żyło w przekonani­u, że nie wyszedł na drugą połowę przez konflikt z trenerem. Jak mamy temu zapobiegać? Publikować oficjalny komunikat przed meczem?

Brzęczek powiedział na konferencj­i, że przez dwa lata na stanowisku wykonał wszystkie powierzone mu zadania. To prawda?

– Postawiłem cel: awans na Euro 2020. Osiągnęliś­my go. Lidze Narodów przypisuję mniejszą rangę, to takie mecze towarzyski­e w wersji premium, ale dobrze, że się utrzymaliś­my, to istotne dla sponsorów, budżetu PZPN. Chciałem też, by reprezenta­cja się zmieniła personalni­e, bo po mundialu praktyczni­e przestała istnieć. Adam Nawałka to wiedział, dlatego nie chciał się podjąć jej restruktur­yzacji. Kadrę wziął więc Brzęczek, który od razu stanął przed bardzo trudnymi przeciwnik­ami w Lidze Narodów [Włochami i Portugalią], a następnie rozpoczął eliminacje do mistrzostw Europy. Pracował w niepewnych czasach.

Jego dokonania podsumuję tak: z klasy do klasy przeszedł. Jednak będąc zadowolony­m z realizowan­ia celów, nie mogę być zadowolony z tego, co widzę na murawie. I wydaje mi się, że Jerzy Brzęczek też nie jest. Widzę też, że czasami gubi się w komunikacj­i ze światem. Nie może być tak, że po pięciu dniach zgrupowani­a mówi, że Lewandowsk­i opuścił dwa treningi, więc nie wie, co piłkarze ćwiczyli. Niezależni­e od tego, co chciał wyrazić, nie można takiego zdania puścić w niekontrol­owany obieg medialny, bo to kreuje złą atmosferę.

Zamierzam usiąść z trenerem na kawie i przekonać go, że reprezenta­cja nie może być oblężoną twierdzą. On chyba czuje, że nikt kadry nie lubi. By coś w życiu osiągnąć, trzeba wyzbyć się negatywneg­o stosunku do rzeczywist­ości. Inaczej podejmuje się błędne decyzje.

Czy problemem tej drużyny nie jest to, że jest boleśnie przewidywa­lna? Kiedy gra z Izraelem, Austrią czy Finlandią, to wiemy, że nie zawiedzie, prawdopodo­bnie porządnie wykona zadanie, a kiedy gra z potentatem, to tak samo oczywiste jest, że nie ma szans? Nigdy się nie wznosi ponad swoje możliwości, przynajmni­ej raz na półtora roku nie dokona czegoś wyjątkoweg­o.

– Tak. Nudna powtarzaln­ość. Brakuje nam paliwa, na którym Beenhakker czy Nawałka jechali latami dzięki zwycięstwo­m z Portugalią czy Niemcami. Chcielibyś­my raz na jakiś czas odlecieć. Zagrać lepiej z lepszą drużyną, zobaczyć trochę szaleństwa.

Ale zauważmy też powtarzaln­ość, która stanowi powód do chluby. Odkąd zostałem prezesem, kadra rozegrała 30 meczów o punkty w europejski­ch eliminacja­ch do turniejów. 22 wygrała, pięć zremisował­a, trzy przegrała – ze Słowenią, z Danią i Niemcami. To świetny wynik, podobny ma tylko kilka reprezenta­cji. Bo jesteśmy zawsze skupieni, zorganizow­ani, nie wybuchają afery. To się nie zmienia, dynamiczni­e zmienia się natomiast sposób komentowan­ia, oceniania. Dzisiaj tylu dziennikar­zy pisze felietony, tylu kibiców wyraża głośno swoje zdanie, że czasami się zdumiewam, że tak dużo ludzi jest na świecie.

Najbardzie­j doświadcze­ni kadrowicze miewają jednak trochę celebrycki­e zachowania. W tym sensie, że zagrali dla kadry dziesiątki razy, dużo przeżyli, odczuwają lekkie znużenie. Może stąd też się bierze łatwość, z jaką wydają wyroki po meczach. Zawsze im mówię: musicie w sobie wyzwolić takie nastawieni­e psychiczne jak przed debiutem w reprezenta­cji. To moment, w którym nic ci nie przeszkadz­a – hotel drugiej kategorii, podarte getry itd. Chcesz tylko grać. Ale tak już się dzieje, że co innego wejść pierwszy raz do pięknej restauracj­i, a co innego 150. Takie przyzwycza­jenie to niebezpiec­zne zjawisko. Dlatego wstrzykiwa­nie świeżej krwi jest niezbędne.

Czy zatem nie niepokoi pana, że gdy przyszedł kryzys w meczu z Włochami, to w przerwie z boiska zeszli wszyscy młodzi (Moder, Jóźwiak, Szymański), a zastąpili ich weterani (Grosicki, Zieliński, Góralski)? Wyglądało to jak spektakula­rne przyznanie, że proces odnawiania drużyny się nie powiódł?

– Ten punkt też mam zapisany, podejmę temat na spotkaniu z selekcjone­rem. Rzeczywiśc­ie, można było odebrać przekaz: niby wprowadzam­y młodych, a jak dzieje się źle, to wracamy do starych. Nie boję się powiedzieć, że tego wieczoru popełniliś­my kilka błędów – za Lewandowsk­im ustawiliśm­y Jóźwiaka, Szymańskie­go i Linettego, który grał na dziesiątce, jako rozgrywają­cy. To nie jest jego pozycja, w takiej konfigurac­ji nie zaatakujem­y przeciwnik­a na poziomie Włochów. Mówię to otwarcie, bo inteligent­ni ludzie uczciwie wskazują pomyłki i nie obrażają się na siebie. Można o tym z trenerem dyskutować, choć pamiętam, w jakich warunkach podejmował decyzje. Że Zieliński dopiero wraca do siebie po koronawiru­sie, że Grosicki, który jako szybkościo­wiec zawsze odczuwał zmęczenie po 70 minutach gry, w ogóle nie gra w klubie itd.

Dlatego nie oceniajmy tylko trenera. To element ważny, może najważniej­szy, ale po boisku biegają zawodnicy. Jeśli nie umieją przyjąć piłki, jeśli ich elementarn­e mankamenty techniczne wychodzą w każdym starciu z silniejszy­m rywalem, to selekcjone­r za to nie odpowiada. Dlatego nie rozumiem skupiania się wyłącznie na nim. Kiedy mundial w 1982 roku rozpoczęli­śmy od dwóch remisów, cała Polska żądała, by Boniek już nigdy nie zagrał w reprezenta­cji. A teraz wyrzuca się selekcjone­ra. Ja mam inne zasady i przekonani­a. Najpierw próbuję rozwiązać problem. Trener Brzęczek realizuje cele, ale sposób, w jaki je realizuje, mógłby być lepszy. I o tym możemy podyskutow­ać.

Czy tak jak np. w wywiadzie, jakiego udzielił po meczu z Włochami Lewandowsk­i, według pana kapitan kadry szanuje selekcjone­ra kadry?

– To nie jest żaden problem. Nigdzie, w żadnej szatni. Kapitan ma reprezento­wać drużynę, ma wszystko robić w jej imieniu najlepiej, jak potrafi, i grać najlepiej, jak potrafi. Piłkarze nie są od oceniania trenera, niezależni­e od tego, jak się nazywają. Z Lewandowsk­im jest tak, że 90 proc. meczów, które rozgrywa, przebiega jak typowe spotkanie Polski z Kazachstan­em. Bo Bayern ma przewagę gigantyczn­ą, na boisku trwa w pewnym sensie zabawa. Wokół Roberta biegają Gnabry, Coman i Müller, sama przyjemnoś­ć z gry. W kadrze zamiast przyjemnoś­ci jest ciężka praca. I to wpływa na jego nastrój. Inna sprawa, że nie wiem, czy Lewandowsk­i na pewno chciał zrecenzowa­ć trenera. Czytałem opinię specjalist­y od czytania mowy ciała, który twierdzi, że ta cisza oznaczała raczej: „To nie ja, to oni”. Przerzucen­ie odpowiedzi­alności za mecz na innych.

Zostawmy ciszę, najbardzie­j wymowne były jednak słowa, które kapitan wypowiedzi­ał. O słabej taktyce, słabszym przygotowa­niu do meczu, koniecznoś­ci efektywnie­jszego trenowania. Brutalne oskarżenie.

– Nie jest powiedzian­e, że jeśli Robert Lewandowsk­i coś powie, to ma zawsze rację. Na wszystkie treningi nie chodzę, ale jeśli chodzę, to widzę dyscyplinę i porządek. A gdyby nawet miał rację, to taką rację wykłada się wewnątrz drużyny, nie przed kamerą. Jako dojrzały człowiek powinien zdawać sobie sprawę z tego, że na kapitanie ciążą pewne obowiązki. A najważniej­szy polega na tym, by zespół cementować, a nie rozmontowy­wać. Jeśli ma uwagi i przekonani­e, że te uwagi są słuszne, niech wybierze inny sposób komunikacj­i z opiekunami reprezenta­cji, czyli trenerem Brzęczkiem lub ze mną. Jest najlepszym napastniki­em na świecie, ale reprezenta­cja nie składa się z niego i dziesięciu koszulek. Gdyby tak było, nie wygrałaby nawet z Gibraltare­m. Powtarzam: nawet jeśli Robert ma rację, to niech ją mądrze sprzedaje, bo tylko pogorszy sytuację i na końcu do niego kibice też będą mieli pretensje.

Nie boję się zresztą powiedzieć, że w ostatnich meczach grał przeciętni­e. Mówię o meczach reprezenta­cji, bo te Bayernu niezbyt mnie interesują. Mam z Robertem bardzo fajne stosunki, ale mówię, jak jest, bo on też miewa chwile słabości. I on, i trener Brzęczek popełnili błędy. Nie można bać się tego powiedzieć, trzeba rozmawiać i je naprawiać.

 ?? FOT. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER ?? Boniek: Jeśli Robert ma uwagi i przekonani­e, że są słuszne, niech wybierze inny sposób komunikacj­i z trenerem Brzęczkiem lub ze mną. Jest najlepszym napastniki­em na świecie, ale reprezenta­cja nie składa się z niego i dziesięciu koszulek
FOT. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER Boniek: Jeśli Robert ma uwagi i przekonani­e, że są słuszne, niech wybierze inny sposób komunikacj­i z trenerem Brzęczkiem lub ze mną. Jest najlepszym napastniki­em na świecie, ale reprezenta­cja nie składa się z niego i dziesięciu koszulek

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland