Jest czwarty do skoku?
Doświadczeni liderzy polskiej kadry się nie postarzeli, a ta znalazła brakującego skoczka do konkursu drużynowego.
Jeśli na inaugurację Pucharu Świata w Wiśle Kamil Stoch skacze rozczarowująco, bo z pękającą od migreny głową, a Polska zajmuje trzecie miejsce w konkursie drużynowym, do zwycięskich i znakomitych Austriaków tracąc względnie niewiele (16,5 pkt), to trener Michal Doležal musi powiedzieć, że początek „na plus” i „pozytywnie”. Zwłaszcza że bez migreny 33-letni Stoch w piątek wygrał kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego (w nim już rozczarował). Oraz że w sobotę w „drużynówce” czwarty indywidualnie wynik spośród wszystkich skoczków uzyskał 30-letni Dawid Kubacki, a szósty Piotr Żyła, rówieśnik Stocha, który raczej tylko dla draki mówi o swojej dyspozycji: „Forma jest, ale bezobjawowa”.
W poprzednim sezonie 42-letni czeski trener, tak jak Austriak Stefan Horngacher rok wcześniej, przed zawodami drużynowymi miał przeważnie ten sam problem – znaleźć zawodnika, który nie popsuje tego, co wyskaczą Stoch, Kubacki i Żyła. W ostatnich konkursach drużynowych ten czwarty (bywali nim Jakub Wolny, Maciej Kot czy Stefan Hula) mógł często mówić tak jak Jakub Wawrzyniak, były lewy obrońca reprezentacji Polski: – Zastępuję tego, który nie istnieje.
Od kilku miesięcy słychać było wokół polskiej kadry, że „czwarty” jest. Ostatnio trener powiedział o nim, że już za chwilę może być w światowej czołówce. Zaczynał istnieć coraz bardziej, ale lepiej napisać, że zaczynał znowu istnieć, bo przecież kiedyś – jako dziecko z podstawówki – popularnością wśród polskich skoczków ustępował tylko Adamowi Małyszowi.
Skoczek, który skakał na ślepo
Klemens Murańka był sportowym bohaterem Polski jako dziecko, bo na Wielkiej Krokwi skoczył w 2004 r. 135,5 m – o 4,5 m bliżej od ówczesnego rekordu obiektu. Następnie jako 13-latek zajął drugie miejsce w mistrzostwach Polski i twarzą umieszczoną na billboardach zakrył prawie cały krajobraz wokół przecinającej Podhale drogi zakopianki. Sponsorzy naciskali na ojca młodego zawodnika, Murańka senior również był zdania, że trzeba wywrzeć większą presję na ludzi rządzących polskimi skokami, aż Klimek zadebiutował w Pucharze Świata jako 13-latek. Rekord ustanowiono tym samym piękny, wynik młokosa był marny – Murańka zajął ostatnie miejsce.
Gdy rozsądnie zwolnił, nie mógł już później spektakularnie przyspieszyć, chociaż kilka przebłysków formy miał. A walczył tak mocno, że nawet prawie ślepy wdrapywał się na skocznie mamucie i zjeżdżał z nich z prędkością ponad 100 km na godz.
Utrata wzroku sięgała 80 proc., Klemens polegał na intuicji. Portalowi Sport.pl opowiedział w zeszłym roku następującą historię: – Usiadłem na belce i tak siedziałem, aż nagle Olek Zniszczoł [inny skoczek reprezentacji], który miał startować po mnie, zapytał: „Klimek, czego nie jedziesz?”. „A to już mi machnął?” – zdziwiłem się. Trenera Roberta Matei, który stał na wieży z chorągiewką, nie widział wcale.
Mówił, że podczas badań lekarskich na tablicy z literami „po prostu trafiał odpowiednio często”.
Dwa lata prawdy
Apoloniusz Tajner powiedział „Wyborczej” przed sezonem, że gdy rok temu Murańka problemy ze wzrokiem „ustabilizował”, postanowił dać sobie dwa lata na maksymalne zaangażowanie, a po nich zdecydować o ewentualnym kontynuowaniu kariery. – I przed tym sezonem Klemens osiągnął poziom naszej najlepszej trójki – ocenił prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Kilkanaście dni temu Murańka wygrał ostatni wewnętrzny sprawdzian kadry na Wielkiej Krokwi, po piątkowych bardzo dobrych treningach (mimo nieporywających kwalifikacji do niedzielnych zawodów) Doležal nie miał wątpliwości, że to on dołączy do Stocha, Kubackiego i Żyły.
(Jeszcze) nie zachwycił, ale też nie pękł. Indywidualnie uzyskał 14. wynik, do 11. Stocha stracił 12,4 pkt.
+