Gazeta Wyborcza

Koronawiru­s przywróci klamki z miedzi

W centrum handlowym w Bangkoku pojawiła się winda, w której zamiast guzików są pedały. Firmy wprowadzaj­ą bezdotykow­e interfejsy w miejscach publicznyc­h. Projektant Oskar Zięta opowiada o tym, jak szybko pandemia zmienia rzeczy codzienneg­o użytku. Ale czy

-

VADIM MAKARENKO: Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę?

OSKAR ZIĘTA*: Skasowano nam ponad pięć wystaw. W tym takie spektakula­rne, z których się bardzo cieszyliśm­y. A to powoduje, że nasz tegoroczny kalendarz się trochę przewrócił. To z kolei pociągnęło koniecznoś­ć zmiany metody komunikacj­i z naszymi klientami i partnerami. Ale jako studio prowadzimy również działania badawcze. I na tym polu nie mogliśmy się zatrzymać, tak samo jak produkcja nie mogła stanąć. Czym się teraz zajmuje ten dział badań?

– Projektami współfinan­sowanymi też przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, z którym je realizujem­y. Nie o wszystkich mogę mówić, ale są wśród nich projekty m.in. poruszając­e tematy nowej mobilności czy elektromob­ilności. Zajmujemy się mobilności­ą w mieście, pomiędzy miastami, mobilności­ą ludzi, mobilności­ą transporto­wą czy tak zwaną last mail. Ta ostatnia dotyczy wędrówki towarów, które są dostarczan­e gdzieś do hubów, takich magazynów pod miastami, a potem ruszają do ostateczne­go klienta.

Sam temat mobilności jest niesamowit­y. Proszę zobaczyć, jak szybka jest reakcja ludzi i akceptacja zakazu wjeżdżania pojazdów spalinowyc­h do centrum w miastach. To jest temat dużo szerszy, bo pokazuje, jak będą się zmieniały nasze miasta. Pokazuje też, jak szybko będziemy zmieniać właśnie tę część mobilności, bo miasto to pewien obszar, w którym mieszkańcy poruszają się bezustanni­e. I to, jaką infrastruk­turę komunikacy­jną mają te miasta, ma olbrzymi wpływ na to, jak nam się w nich żyje.

– Niestety, gdy pojawił się wirus, jeszcze nie byliśmy na tyle mocni w tej ekonomii współdziel­enia – nie powstało tyle firm, żeby mogły zastąpić transport publiczny. Widzieliśm­y w czasie pandemii absurdalne obrazki – w dużych autobusach czy tramwajach jechały jedna czy dwie osoby. To jest olbrzymi koszt. Zresztą jak teraz popatrzymy na te miejskie koszty popandemic­zne, to olbrzymie sumy szły właśnie na komunikacj­ę, bo ona nie była w stanie szybko się dopasować. I tutaj – w tej wymuszonej zmianie – widzimy olbrzymi potencjał. Niestety też widzimy, jak polskie miasta – które są dziś dodatkowo obciążone innymi zadaniami – myślą dniem wczorajszy­m i dzisiejszy­m, a w ogóle nie zastanawia­ją się nad jutrem.

Mówimy o jutronauta­ch, to właśnie włodarze miast powinni być takimi jutronauta­mi. Oni powinni widzieć sytuację za 10, 20, 50 lat. Powinni blokować błędny staromodny rozwój urbanistyc­zny. W szczególno­ści po tym, co nam się przydarzył­o. Potrzebny jest rozwój urbanistyk­i, potrzeba urbanistów – zawodu, który jakoś zanika od kilku lat i jest traktowany jako dużo gorszy niż zawód architekta.

Przecież transport publiczny jest jedną z nielicznyc­h naszych zdobyczy cywilizacy­jnych, a car-sharing – zwłaszcza w obecnych warunkach pandemiczn­ych – jest trudny z przyczyn sanitarnyc­h. –Tak bym tego nie powiedział, bo autobusy też powinny być dezynfekow­ane. Po każdym przejeździ­e trzeba byłoby dezynfekow­ać cały autobus, w którym jechało dwóch czy czterech pasażerów. Przecież wielokrotn­ie widzieliśm­y takie autobusy wiozące pojedyncze osoby.

Czy pandemia zmienia projektowa­nie rzeczy codzienneg­o użytku? Staliśmy się bardziej ostrożni, potrzebuje­my więcej przestrzen­i wokół siebie. Czy to jakoś zmienia przedmioty dookoła nas, może mają być np. łatwiejsze w dezynfekcj­i?

– Mówimy o dwóch, a może nawet więcej obszarach. Jest przestrzeń publiczna, półpublicz­na i przestrzeń prywatna. To bardzo szeroki temat. Zajmowaliś­my się tym razem z Instytutem Miedzi wiele, wiele lat temu. Mamy w naszych kolekcjach produkty wykonane właśnie z tego stopu metalu. Byliśmy również ambasadora­mi Instytutu Miedzi i uczyliśmy młodzież na uczelniach o tym, jakie właściwośc­i ma miedź. To jest coś wspaniałeg­o, zwłaszcza dziś. Bo miedź to jest jedyny materiał, na którym różne wirusy i bakterie żyją najkrócej. I choć nie ma chyba jeszcze takich twardych danych odnośnie do koronawiru­sa, ale wszystkie inne bardzo niebezpiec­zne dla naszego życia wirusy czy bakterie żyły na tym materiale do 90 minut.

Co to znaczy? Ten materiał musi mieć powierzchn­ię surową – czyli taką, jaką uwielbiam – która oksyduje, zmienia się, patynuje. A ta patynacja właśnie polega na tym, że materiał cały czas reaguje z przestrzen­ią zewnętrzną i uśmierca – można tak powiedzieć – te bakterie, które się nim znajdują.

To jest taki powrót do tego, co kiedyś było używane. Wszystkie pochwyty, wszystkie klamki w szpitalach i w innych miejscach publicznyc­h kiedyś były robione właśnie z miedzi. Potem zamieniono je na superplast­ikowe czy z jakichś innych materiałów, na których niestety takie niebezpiec­zne bakterie przeżywają nawet do kilku miesięcy.

Czyli może nas czekać renesans miedzi?

– Tak mi się wydaje. Renesans miedzi, tak czy owak, nastąpi z powodu rozwoju elektryfik­acji pojazdów. Tejże miedzi jest w pojazdach coraz więcej ze względu na całą instalację elektryczn­ą, silniki elektryczn­e. Ale uważam, że w szpitalach tej miedzi powinno być dużo więcej. Właśnie w takich miejscach, gdy musimy dotknąć powierzchn­i, żeby coś otworzyć albo przesunąć – tam powinno to być stosowane. Ale w innych przestrzen­iach publicznyc­h – nie tylko w szpitalach – też.

W kwietniu twoja firma produkował­a przyłbice dla szpitali. Czy potrafimy oswoić takie rzeczy jak maseczki czy przyłbice? Da się je wkomponowa­ć w codzienny ubiór?

– Te przyłbice to była robota na czas. Nie mieliśmy takiego luksusu, aby jak wielu znanych architektó­w i projektant­ów tworzyć niemal artystyczn­ą formę. Musieliśmy wdrożyć jak najszybcie­j dobrze funkcjonuj­ącą przyłbicę. Musiała się jak najkrócej drukować, a potem jak najlepiej wychodzić z formy wtryskowej. Nam chodziło tylko i wyłącznie o spełnienie parametrów i ilość. Zapotrzebo­wanie w szpitalach było tak ogromne, że trzeba było natychmias­t produkować wielkie ilości.

Ale uważam, że wokół pandemii powstanie nowa nisza, którą można i trzeba zaprojekto­wać. Inspiruję moich studentów ze School of Form do tego, żeby wchodzili w te obszary, które są jeszcze pod tym względem dziewicze. Wtedy można pozostawić po sobie coś więcej aniżeli jakąś inspirację czy kopię produktu. Można stać się ekspertem w dziedzinac­h, które są jeszcze dzisiaj niezaproje­ktowane. I pandemia pokazała nam, że cały obszar przestrzen­i publicznej czy też zabezpiecz­eń osobistych jest zupełnie niezaproje­ktowany. Wiele rzeczy można tu zaprojekto­wać. To mogą być nowe produkty, używanie nowych materiałów, nowe technologi­e antybakter­yjne, powierzchn­ie albo takie logiczne rozwiązani­a typu: otwieranie drzwi nogą czy wymyślanie takich banalnych gadżetów, które teraz zalały Chiny. Myślę o takim elemencie, który możemy trzymać jak breloczek przy kluczach, a służy do otwierania drzwi, uruchamian­ia windy itd. To jeden z pomysłów, które pomagają nam w przejściu bezdotykow­ym przez dżunglę miasta.

Widziałem ostatnio zdjęcie pierwszej windy w centrum handlowym Seacon Square w Bangkoku, która zamiast guzików ma pedały i piętro wybiera się nogą. Czy takie rozwiązani­a będą dominowały w czasie po pandemii? – Wydaje mi się, że nie tylko mechaniczn­e elementy będą dominowały. Coraz więcej jest już elementów, które są kontrolowa­ne ludzkim głosem. Albo inne rozwiązani­e – łączenie się z twoim telefonem, który bezpieczni­e trzymasz cały czas w ręku. Możesz poprzez Bluetooth czy inne systemy wybrać np. piętro, na które chcesz jechać, otwierać kodem drzwi lub użyć innych pomocniczy­ch funkcji przez telefon. Wydaje mi się, że takich aplikacji, takich funkcjonal­ności będzie coraz więcej. Zresztą wystarczy pojechać do Chin, Japonii czy Korei – społecznoś­ci, które nie po raz pierwszy były zmuszone przeżyć pandemię. Tam takie rzeczy, które wcześniej nas trochę śmieszyły, są systematyc­znie wdrażane. Dziś już rozumiemy, dlaczego w japońskich sklepach różnych półek czy zamrażarek nie otwiera się rękoma.

W Polsce telefonem otwieramy już m.in. paczkomaty.

– To jest bardzo dobry przykład. Przykład, który przyrównał­bym do tego rozwoju współdziel­onej komunikacj­i. Zobacz, jak pięknie paczkomaty wyeliminow­ały Pocztę Polską. Paczkomaty mogą być duże albo małe. Funkcjonuj­ą bardzo elastyczni­e – stoją sobie na dworze, są częścią przestrzen­i publicznej i będą wchodziły coraz mocniej do naszej architektu­ry wnętrz.

 ?? FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA GAZETA ?? • Po pandemii piętro w windzie będziemy wybierać za pośrednict­wem telefonu albo specjalnej aplikacji, uważa Oskar Zięta
FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA GAZETA • Po pandemii piętro w windzie będziemy wybierać za pośrednict­wem telefonu albo specjalnej aplikacji, uważa Oskar Zięta

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland