Gazeta Wyborcza

Prokuratur­a ściga reporterkę „Wyborczej”

Prokuratur­a chciała, by Katarzyna Włodkowska ujawniła informator­ów w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza, którzy podważali wersję śledczych. Gdy odmówiła, ukarała ją grzywną.

- Roman Imielski, Piotr Stasiński

Postanowie­nie o wymierzeni­u Włodkowski­ej kary pieniężnej wydała 6 listopada Prokuratur­a Okręgowa w Gdańsku. Powód: „bezpodstaw­ne uchylanie się od złożenia zeznań”. Wysokość: 500 zł. „Wyborcza” w czwartek odwołała się od tej decyzji do sądu. – Nie chodzi o wymiar finansowy, lecz o fundamenta­lne zasady – mówi radca prawny Tomasz Ejtminowic­z. – Prokuratur­a, by wydobyć zeznania, posłużyła się prawną manipulacj­ą. Dla dziennikar­zy to sytuacja bez precedensu. Zwolnić dziennikar­za z tajemnicy, także dotyczącej najcięższy­ch przestępst­w, może tylko sąd.

Stefan W.: „Dwa lata i wyjdę”

13 stycznia 2020 r., w pierwszą rocznicę zamordowan­ia prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, ukazał się w „Dużym Formacie”, tygodniku reporterów „Wyborczej”, tekst „Posiedzę dwa lata i wyjdę”. Było to odtworzeni­e ostatnich tygodni z życia zabójcy, Stefana W., nieznane kulisy zbrodni oraz ustalenia własne dziennikar­ki. Wynikało z nich, że Stefan W. przedstawi­ał się jako przeciwnik PO, a zabójstwo dokładnie zaplanował. I rozumiał konsekwenc­je tego zamachu.

W reportażu opisane jest spotkanie, które mogło zainspirow­ać Stefana W., aby zamordować właśnie Adamowicza. Informator Włodkowski­ej zastrzegł jednak anonimowoś­ć. – Mam żonę, dziecko, boję się – wytłumaczy­ł. – A prokuratur­ze nie ufam. Akta z prowadzony­ch spraw, jak to pasuje do polityczne­j układanki, regularnie hulają w telewizji publicznej.

Ustalenia Włodkowski­ej były sprzeczne z opinią biegłych powołanych przez prokuratur­ę. Twierdzili oni, że w chwili dźgania prezydenta nożem Stefan W. był niepoczyta­lny. Reportaż ujawnił też fakt zwlekania z zakończeni­em innych postępowań wszczętych po zabójstwie, co mogło oznaczać, że służba więzienna i policja nie dopełniły obowiązków.

Jak wyjawił jeden ze śledczych, zadaniem prokuratur­y było niezakończ­enie tych postępowań przed wyborami parlamenta­rnymi, a następnie prezydenck­imi. – Nikt nie chce szukać odpowiedzi na pytanie, skąd u Stefana W. nienawiść do Platformy Obywatelsk­iej – powiedział. – Niepoczyta­lność to umorzenie śledztwa, wtedy nie ma procesu i zeznań Stefana W. oraz świadków przed sądem.

Włodkowska ujawniła także fragment listu, który Stefan W. wysłał z więzienia do jednego z braci: „Zacznę od dobrych wieści. Myślałem, że będę miał dożywocie, ale trzech biegłych psychiatró­w uznało, że byłem niepoczyta­lny, to oznacza, że niedługo pojadę do szpitala, prawdopodo­bnie w Starogardz­ie Gdańskim, a tam co sześć miesięcy można wyjść. Posiedzę pewnie ze dwa lata i wyjdę”.

Czarny charakter w TVP

Reportaż Włodkowski­ej odbił się głośnym echem w innych mediach. Dwa tygodnie później okazało się, że Michał Kierski, gdański prokurator okręgowy, podjął decyzję o wszczęciu śledztwa w sprawie reporterki. Chodzi o czyn z art. 241 kodeksu karnego polegający na ujawnieniu – bez zezwolenia – wiadomości z postępowan­ia przygotowa­wczego. Grozi za to grzywna, ograniczen­ie wolności albo kara dwóch lat więzienia. Na tę decyzję zareagował­a m.in. międzynaro­dowa organizacj­a Reporterzy bez Granic, a Rada Europy wydała ostrzegawc­zy alert. Alerty takie są ogłaszane, gdy zagrożone jest bezpieczeń­stwo mediów lub dziennikar­zy w którymś z państw członkowsk­ich.

Śledztwo prowadziła prokuratur­a w Bydgoszczy. 28 sierpnia br. Włodkowska otrzymała wezwanie na przesłucha­nie. Data nieprzypad­kowa. Opinia publiczna poznała wówczas wnioski nowego zespołu biegłych lekarzy psychologó­w i psychiatró­w, o który zabiegała rodzina prezydenta Adamowicza. Wg drugiej i ostateczne­j opinii biegłych Stefan W. miał tylko ograniczon­ą poczytalno­ść, co oznacza, że może stanąć przed sądem i odbyć karę więzienia. Dla wymiaru kary będą miały znaczenie m.in. zachowanie po zabójstwie, motywy i sposób działania. Jak podali dziennikar­ze Onet.pl, w nowej opinii psychiatry­cznej biegli wskazali, że W., atakując Adamowicza, kierował się fobią ukierunkow­aną na PO.

Adamowicz zawiesił członkostw­o w Platformie w marcu 2015. Zaraz po postawieni­u mu przez prokuratur­ę zarzutów w związku z błędami w oświadczen­iach majątkowyc­h. Od tej pory był poza PO i nigdy do partii nie wrócił. Ale TVP regularnie pokazywała prezydenta Gdańska – za każdym razem w negatywnym kontekście – i wiązała go z PO. W 2018 r. telewizja publiczna zajmowała się Pawłem Adamowicze­m 1773 razy, czyli średnio pięć razy dziennie.

Prawna manipulacj­a

Przesłucha­nie Włodkowski­ej przez bydgoską prokuratur­ę odbyło się we wrześniu. Prokuratur­a zgodnie z art. 241 kk usiłowała się dowiedzieć, skąd wyciekły informacje o śledztwie w sprawie Stefana W. Momentami prowadząca śledztwo dociekała także źródeł faktów, które upubliczni­ała oficjalnie rzeczniczk­a gdańskiej prokuratur­y.

W październi­ku, czyli dziewięć miesięcy po publikacji reportażu, dziennikar­ka została wezwana na kolejne przesłucha­nie, tym razem przez gdańską prokurator­kę Agnieszkę Nickel-Rogowską. To ona prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Adamowicza. Najpierw Nickel-Rogowska zakazała Włodkowski­ej opisywać przebieg przesłucha­nia, następnie przystąpił­a do zadawania pytań. Nie możemy przedstawi­ć, jak to przebiegał­o, ale mamy prawo opisać argumentac­ję za wymierzeni­em Włodkowski­ej kary.

Prokuratur­a przyznaje, że chce poznać dane informator­a „Wyborczej”. I że reporterka nie może odmówić, tłumacząc to obowiązkie­m zachowania tajemnicy zawodowej. Bo zdaniem prokuratur­y uchwała Sądu Najwyższeg­o z 1995 r. taką możliwość niweluje z mocy prawa, gdy chodzi o najcięższe przestępst­wa. Dziennikar­ka powinna więc – już w trakcie przesłucha­nia – wszystko opowiedzie­ć. Jeśli tego nie zrobi, grozi jej kara porządkowa (może ona wynieść maksymalni­e 3 tys. zł, w skrajnych przypadkac­h możliwy jest areszt). Podobne stanowisko, zdaniem gdańskiej prokuratur­y, zajął Sąd Najwyższy w „uchwale z 2004 roku”, dowodząc, że „w odniesieni­u do tych przestępst­w wyłączona jest ochrona tajemnicy dziennikar­skiej, zarówno od strony źródła informacji, jak i autora anonimatu”.

Jednakże uchwała Sądu Najwyższeg­o z 15 stycznia 1995 r. (I KZP 15/94), na którą powołuje się prokurator Nickel-Rogowska, została podjęta na podstawie nieobowiąz­ujących od wielu lat przepisów starego kodeksu postępowan­ia karnego. – A postanowie­nie z 2004 roku, które prokuratur­a błędnie określa jako uchwałę, zostało źle zinterpret­owane – mówi Ejtminowic­z.

Stefan W.: „Dobrze kurwie”

Postanowie­nie SN z 2004 r. rzeczywiśc­ie mówi o możliwości zwolnienia dziennikar­za od obowiązku zachowania tajemnicy danych. Ale – jak twierdzi Ejtminowic­z – nie znaczy to, że można żądać od dziennikar­za podania danych z automatu, bez koniecznoś­ci uzyskania zgody sądu, co prokuratur­a już pominęła. – Obecne przepisy nie pozostawia­ją wątpliwośc­i: zwolnić dziennikar­za z tajemnicy, także dotyczącej najcięższy­ch przestępst­w, może tylko sąd – podkreśla Ejtminowic­z. – A tu nie było ani orzeczenia sądu, ani nawet postanowie­nia samej prokuratur­y w sprawie uchylenia tajemnicy. Tajemnica dziennikar­ska stanowi fundamenta­lną gwarancję niezależno­ści prasy i eliminuje możliwe wpływy na publikację, w tym polityczne. Jak widać, dzisiaj nieugięcie się pod presją skutkuje karami.

Stefan W. zadał śmiertelne rany prezydento­wi Adamowiczo­wi 13 stycznia 2019 r. na scenie WOŚP w Gdańsku. Chwilę później został zatrzymany, a lekarze rozpoczęli dramatyczn­ą, zakończoną porażką walkę o życie prezydenta. Zabójca, zadając cztery szybkie ciosy nożem, celował w serce. Leżąc już twarzą na deskach, powiedział: „Dobrze kurwie”.

Siedem dni później odbył się pogrzeb prezydenta. W październi­ku 2020 r. z reprezento­wania Stefana W. zrezygnowa­ł jego adwokat Artur Kotulski. – Mieliśmy odmienną wizję linii obrony – mówi Kotulski. Jak podawała trójmiejsk­a „Wyborcza”, Stefan W. – na własną prośbę – złożył nowe wyjaśnieni­a. Twierdzi, że na jego decyzję o zamachu miały mieć wpływ osoby trzecie. l

 ?? FOT. GRZEGORZ MEHRING / WWW.GDANSK.PL / REPORTER ?? • Chwila po ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, ochroniarz­e powalają zabójcę Stefana W. 13 stycznia 2019 r.
FOT. GRZEGORZ MEHRING / WWW.GDANSK.PL / REPORTER • Chwila po ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, ochroniarz­e powalają zabójcę Stefana W. 13 stycznia 2019 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland