Szaleją na budowie
Tego jeszcze w Polsce nie było: odcinkowy pomiar prędkości ma być zamontowany na placu budowy autostrady A1 Tuszyn – Częstochowa. Czy będzie tak mało skuteczny jak na drogach gotowych?
Odcinek autostrady A1 pomiędzy podłódzkim Tuszynem a Częstochową powstanie w śladzie istniejącej już drogi. GDDKiA nie mogła sobie pozwolić na zamknięcie gierkówki na trzy lata. Obecnie, kiedy ruch odbywa się tam jedną nitką, wiele aut ucieka na równoległą drogę nr 91 przebiegającą przez środek miast i miasteczek. Z kolei na gierkówce jest sporo samochodów, które jeżdżą na zderzaku oraz nie mniejsze grono piratów, którzy jakby nie zauważali, że pędzą przez plac budowy. Już teraz jest tam bardzo niebezpiecznie, o czym świadczą liczne wypadki.
Drogowcy obawiają się, że będzie jeszcze gorzej – przez plany Ministerstwa Infrastruktury, które na kończonej właśnie jednej nitce A1 chce zrobić jednojezdniową dwupasmówkę. Jest to możliwe, bo autostrada będzie mieć po trzy pasy w każdą stronę, więc przy wykorzystaniu pasa awaryjnego da się wytyczyć w sumie cztery węższe pasy. – Skoro na starej, dziurawej jezdni niektórzy kierowcy ignorują ograniczenia prędkości, to co będzie, jeśli zaczną korzystać z równej, betonowej dwupasmówki? – pyta jeden z drogowców.
Receptą GDDKiA ma być odcinkowy pomiar prędkości. Zasada działania jest prosta: na początku danego odcinka jest bramownica z urządzeniami czytającymi tablice rejestracyjne wszystkich pojazdów. Na końcu odcinka stoi takie samo urządzenie. Następnie wyliczana jest średnia prędkość jazdy. Jeśli jest wyższa niż
ograniczenie, wówczas kierowca otrzymuje mandat.
Tyle teoria. Nad odcinkowymi pomiarami prędkości czuwa Generalna Inspekcja Transportu Drogowego. Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie wytknęła, że
„na etapie planowania ani Ministerstwo Infrastruktury, ani GITD nie dokonały kompleksowej analizy potrzeb w zakresie liczby urządzeń rejestrujących i ich lokalizacji”. Nie zorientowano się np., że na opomiarowanych odcinkach musi być jeden limit prędkości, a nie kilka różnych – i w rezultacie, choć chciano pomiarami objąć 10-kilometrowe fragmenty, ich średnia długość to 2,7 km.
Jakby tego było mało, GITD nie ma ludzi do pracy, przez co ponad połowa spraw z ubiegłego roku uległa przedawnieniu (115 tys.). Z kolei, żeby nie zajmować się wszystkimi wykroczeniami, system ustawiono tak, aby wyłapywał przekroczenia prędkości powyżej 30 km na godz.
To prowadzi do niebezpiecznej sytuacji, w której kierowcy mają świadomość, że nieuchronność kary jest fikcją. Trudno wówczas oczekiwać, że odcinkowy pomiar prędkości na budowanej autostradzie A1 przyniesie oczekiwane skutki.
Resort infrastruktury przygotował projekt przepisów mający pomóc w dyscyplinowaniu kierowców i ściąganiu mandatów. Zmiany w prawie miały wejść w życie jeszcze w wakacje, lecz utknęły w Ministerstwie Infrastruktury, gdzie trwają spory o uprawnienia pieszych i automatyczne zabieranie (lub nie) praw jazdy kierowcom, którzy dopuszczalną prędkość przekroczyli o 50 km na godz. niezależnie od kategorii drogi.