Gazeta Wyborcza

Etiopia grozi zbuntowane­j prowincji

Premier Etiopii Abiy Ahmed dał siłom regionu Tigraj czas do środy na poddanie się. Potem półmiliono­we miasto Mekelle ma zostać otoczone czołgami i zaatakowan­e artylerią.

- Robert Stefanicki

Nic nie zapowiada, by wobec tego ultimatum Front Wyzwolenia Narodu Tigrajskie­go (TPLF) miał złożyć broń. Jego przywódca Debretsion Gebremicha­el wieści zaciekłe starcia.

– Atak na Mekelle nie będzie końcem wojny – zapowiedzi­ał. – Tak długo, jak siły okupacyjne pozostaną w Tigraju, walki będą trwały. Siły federalne zapłacą za każdy ruch.

Niepokorna prowincja

TPLF to grupa zbrojna, która przemienił­a się w partię polityczną, gdy w 1991 r. obaliła komunistyc­znego satrapę Mengystu Hajle Marjama. Przez prawie trzy dekady grała pierwsze skrzypce w etiopskim rządzie.

Zmieniło się to w 2018 r., kiedy masowe protesty wyniosły do władzy Abya Ahmeda z ludu Oromo. Nowy premier zainicjowa­ł reformy i starał się zjednoczyć Etiopię pod swoją władzą, lecz to wiązało się z ograniczen­iem władzy prowincji.

Napięcie między Ahmedem i Tigrajczyk­ami narastało od miesięcy. Kiedy rząd przesunął o rok – na wrzesień 2021 r. – wybory, tłumacząc to zagrożenie­m epidemiczn­ym, TPLF oskarżyła premiera o ciągoty dyktatorsk­ie.

W Tigraju wrześniowe wybory się odbyły, Addis Abeba uznała je za nielegalne. Władze centralne zaczęły karać niepokorną prowincję: zawieszono wypłatę funduszy i zasiłków, a inwestorów i turystów wzywano, by omijali Tigraj.

Położona na północy, przy granicy z Erytreą prowincja jest bazą jej najważniej­szych jednostek i stamtąd wywodzi się większość oficerów etiopskiej armii. W obecnej sytuacji Addis Abeba nie może na nich polegać.

Exodus ludności Tigraju

Na początku listopada premier Ahmed, ubiegłoroc­zny laureat pokojowego Nobla, kazał armii spacyfikow­ać rosnący w siłę ruch opozycyjny. Iskrą, która rozpaliła wojnę, był atak TPLF na bazę wojsk federalnyc­h w Tigraju.

Podczas trzech tygodni walk zginęły setki, a może tysiące ludzi. Trudno to ocenić, bo w regionie odcięto komunikacj­ę, nie dopuszcza się dziennikar­zy.

Lotnictwo etiopskie dokonuje nalotów. Tigrajczyc­y odpalili rakiety na terytorium Erytrei, która popiera Ahmeda.

36 tys. Tigrajczyk­ów uciekło do sąsiednieg­o Sudanu. Wydane w niedzielę ostrzeżeni­e przed ofensywą może spowodować znacznie większy exodus.

Czołgi otoczą Mekelle?

– Następna faza operacji będzie polegała na otoczeniu Mekelle czołgami, doprowadze­niu do końca walk w górach i posunięciu naszych wojsk naprzód – oznajmił rzecznik armii płk Dejene Tsegaye. – Chcemy wysłać wiadomość do ludności Mekelle, żeby ocalić ją przed atakami artyleryjs­kimi i uwolnić od junty.

Tsegaye nie wyjaśnił, w jaki sposób cywile mieliby oddzielić się od TPLF – czy chodzi o to, by aktywnie się zbuntowali, czy tylko o to, by uciekli z miasta. W każdym razie, jeżeli tego nie zrobią, „nie będzie litości”.

Broniąca praw człowieka organizacj­a Human Rights Watch ostrzega, że traktowani­e cywilów jako celu jest bezprawne i może być uznane za karę zbiorową. A była doradczyni ds. bezpieczeń­stwa narodowego USA Susan Rice przestrzeg­ła Addis Abebę przed popełnieni­em zbrodni wojennych.

Groźba długiej wojny

W ostatnich dniach rząd informował o zajęciu kilku miast w Tigraju, w tym historyczn­ego Aksum. Od wyżyny, na której leży Mekelle, siły rządowe dzieli jeden łańcuch górski.

Ale według źródeł „Guardiana” w ONZ wojska etiopskie napotykają opór większy od oczekiwane­go. Może to oznaczać długą wojnę na wyniszczen­ie. Nawet po zdobyciu Mekelle należy się spodziewać kontynuacj­i przemocy.

Tigrajczyk­om pomaga górzysty teren. Most prowadzący do Mekelle został zniszczony, drogi zaminowane. TPLF dysponuje najsilniej­szą armią w kraju po federalnej, jest w niej pełno doświadczo­nych weteranów.

Władze wyjaśniają, że celem ofensywy jest przywrócen­ie władzy federalnej w Tigraju. Etiopia w sobotę nie przystała na ofertę mediacji zgłoszoną przez państwa afrykański­e.

+

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland