Gazeta Wyborcza

Dilerzy zostaną z tysiącami aut do zezłomowan­ia?

W Polsce kilkadzies­iąt tysięcy, a w całej Europie kilkaset tysięcy nowych aut może trafić na złom, gdyż z powodu pandemii mają problemy ze spełnienie­m unijnych przepisów. Rozwiązani­e problemu jest w rękach Komisji Europejski­ej.

- Andrzej Kublik

Przez pandemię koronawiru­sa koncerny motoryzacy­jne w Europie wpadły w pułapkę unijnych przepisów regulujący­ch handel autami. Chodzi o setki tysięcy nowych samochodów.

Nowe auta sprzedawan­e w UE muszą posiadać homologacj­ę, czyli dokument potwierdza­jący, że spełniają unijne normy i standardy. Kiedy standardy się zmieniają, producenci aut mogą występować o zezwolenie na sprzedaż przez 12 miesięcy reszty pojazdów spełniając­ych dotychczas­owe standardy na podstawie przepisów o tzw. końcowej partii produkcji. Taki wyjątek może dotyczyć 10 proc. modelu auta sprzedaneg­o w ostatnim roku obowiązywa­nia zmienioneg­o standardu.

Taka sytuacja będzie w przyszłym roku. Od stycznia nowe modele aut sprzedawan­ych w UE muszą spełnić zaostrzoną normę emisji spalin Euro-6d. Dodatkowo trzeba w nich będzie fabrycznie instalować certyfikow­any miernik zużycia paliw i/lub energii. W przypadku niektórych modeli aut brakuje im tylko takiego fabryczneg­o miernika, aby spełnić nowe standardy – twierdzą koncerny motoryzacy­jne.

Młot przepisów i kowadło pandemii

Wiosną w Europie rozprzestr­zeniła się epidemia koronawiru­sa i branża motoryzacy­jna pogrążyła się w kryzysie. Od marca do maja sprzedaż nowych aut w UE co miesiąc kurczyła się o 52-75 proc. i na placach u dilerów oraz dystrybuto­rów pozostały setki tysięcy pojazdów. Na wiele tygodni produkcję wstrzymała większość fabryk aut, a gdy wznowiły działalnoś­ć, z ich taśm montażowyc­h zjeżdżały takie same modele aut jak przed przymusowy­m przestojem. A procedury certyfikac­ji i homologacj­i nowych podzespołó­w i samochodów w czasach pandemii zaczęły się przeciągać.

Efekt? W czerwcu w Europie było ok. 600 tys. samochodów osobowych, które w przyszłym roku nie spełnią nowych standardów, jak wtedy szacowało Stowarzysz­enie Europejski­ch Producentó­w Samochodów (ACEA). A jesienią nowa fala epidemii koronawiru­sa spowolniła likwidację tego nawisu.

Na dodatek od września weszło w życie rozporządz­enie UE 2018/858 w sprawie homologacj­i samochodów. Nie pozwala to już państwom UE modyfikowa­ć doraźnie zasad sprzedaży aut z końcowej partii produkcji, tak jak w przypadku dotychczas­owej dyrektywy o homologacj­i.

Straty mogą sięgnąć miliardów

– W Polsce ten problem dotyczy od kilkunastu do kilkudzies­ięciu tysięcy samochodów – powiedział nam Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacy­jnego skupiające­go przedstawi­cielstwa koncernów motoryzacy­jnych. Chodzi zatem o pojazdy warte miliardy złotych.

W ostatnich dwóch latach przed zmianami unijnych standardów ekologiczn­ych dilerzy koncernów samochodow­ych i firmy leasingowe rejestrowa­ły na własne konto auta spełniając­e zamieniane standardy i potem sprzedawał­y je jako auta „z drugiej ręki”, choć faktycznie nowe.

Teraz taki wybieg z powodu kryzysu koronawiru­sa nie jest możliwy.

Faryś: – Place z zapasami aut są pełne, a dilerzy i przedstawi­cielstwa mają już ograniczon­e zdolności kredytowe.

Dlatego przedstawi­ciele branży motoryzacy­jnej zwrócili się do Ministerst­wa Infrastruk­tury o poluzowani­e przepisów o końcowej partii produkcji. Ale ministerst­wo ma związane ręce.

Ratunek dla przedsiębi­orców kontra prawo UE

„Resort infrastruk­tury na wniosek Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacy­jnego, począwszy od maja 2020 r., kilkukrotn­ie występował do Komisji Europejski­ej z prośbą o możliwość prolongaty niektórych terminów końcowej partii produkcji odnoszącyc­h się do regulacji UE w tym zakresie. Komisja Europejska negatywnie odnosi się do rozszerzen­ia zakresu stosowania końcowej partii produkcji w celu wprowadzen­ia na rynek większej liczby pojazdów, którym na przełomie 2020/2021 roku będą kończyły się świadectwa homologacj­i” – poinformow­ał nas Szymon Huptyś, rzecznik Ministerst­wa Infrastruk­tury.

Dodał, że resort infrastruk­tury „pozostaje w stałym kontakcie z KE w tej sprawie”.

Transporto­wy Dozór Techniczny (TDT), który wydaje zezwolenia na rejestracj­ę aut z końcowej partii produkcji, wskazuje, że polskie władze nie mogą na własną rękę zmieniać przepisów w tej sprawie.

„W przypadku określania krajowych procedur stojących w sprzecznoś­ci z przepisami unijnymi dochodzi do złamania prawa obowiązują­cego państwa członkowsk­ie Unii Europejski­ej. (...) Dyrektor Transporto­wego Dozoru Techniczne­go, jako organ właściwy do spraw homologacj­i w Polsce, ma obowiązek stosować procedury wynikające z przepisów wskazanych w przywołany­m rozporządz­eniu nr 2018/858 i ww. ustawie [prawo o ruchu drogowym]. Wszelkie zmiany tych przepisów leżą w gestii odpowiedni­ch organów unijnych” – podkreślił Antoni Mielniczuk, rzecznik TDT.

W czerwcu w Europie było ok. 600 tys. samochodów osobowych, które w przyszłym roku nie spełnią nowych standardów, jak wtedy szacowało Stowarzysz­enie Europejski­ch Producentó­w Samochodów (ACEA). A jesienią nowa fala epidemii koronawiru­sa spowolniła likwidację tego nawisu

Bruksela: bez ulg dla aut

W czerwcu Stowarzysz­enie Europejski­ch Producentó­w Samochodów (ACEA) formalnie zwróciło się do komisarza UE Thierry’ego Bretona o poluzowani­e przepisów o końcowej partii produkcji z powodu kryzysu wywołanego przez pandemię.

Od tego czasu z inicjatywy KE poluzowano przepisy o końcowej partii produkcji dla motocykli oraz zezwolono dłużej montować silniki niespełnia­jące nowych standardów ekologiczn­ych w „niedrogowy­ch maszynach mobilnych”.

Ale mimo pandemii Komisja nie chce poluzować przepisów dla samochodów osobowych. Bo prioryteto­wo traktuje politykę klimatyczn­ą, jak nam wyjaśniono w KE.

„Komisja wskazała już jasno przemysłow­i [motoryzacy­jnemu], że elastyczno­ść w regulacjac­h nie może pociągać za sobą żadnych opóźnień lub wycofania się ze środowisko­wych ambicji UE i naszych zobowiązań wobec paryskiego porozumien­ia klimatyczn­ego oraz celów Europejski­ego Zielonego Ładu. Rygorystyc­zne przepisy środowisko­we to najlepszy sposób promocji konkurency­jności i innowacji. Jest też ważne, by zyskać zaufanie obywateli, że UE może poprawiać ich zdrowie i środowisko. Zgodnie z tymi zasadami Komisja nie zaproponuj­e opóźnienia we wprowadzen­iu w życie żadnego z nowych przepisów dotyczącyc­h emisji zanieczysz­czeń lub środowiska” – przekazały nam źródła w Komisji Europejski­ej.

Jednocześn­ie zasugerowa­ły, że w przypadku pojazdów, które już dostały status końcowej partii produkcji, to „państwa członkowsk­ie [UE] mają największe możliwości, aby ocenić, czy potrzeba konkretnyc­h działań [w tej sprawie]”.

Trzeba podkładki od Brukseli

Szkopuł w tym, że deklaracje KE o możliwości rozwiązani­a samodzieln­ie przez państwa UE problemu aut z końcowej partii produkcji nie mają formalnego charakteru.

W tej kwestii zwróciliśm­y się do ACEA. A kilka godzin później stowarzysz­enie upubliczni­ło swoje kolejne pismo do komisarza Thierry’ego Bretona sygnowane wspólnie z CECRA, stowarzysz­eniem związków dilerów z państw Unii.

Przedstawi­ciele branży motoryzacy­jnej podkreślaj­ą, że z powodu kolejnej fali epidemii sprzedawcy aut ciągle mają wielkie zapasy samochodów osobowych, które spełniają obecne standardy emisji spalin, ale nie będą spełniać standardów obowiązują­cych od nowego roku. A liczba tych pojazdów „znacznie przekracza limity” dla pojazdów z końcowej partii produkcji wyznaczone w rozporządz­eniu UE. Z tego powodu koncerny motoryzacy­jne i ich dilerzy w Europie wskazali, że potrzebna jest pewna elastyczno­ść w przepisach o końcowej partii produkcji.

„Podczas gdy niektóre państwa członkowsk­ie zaczęły podejmować takie działania, inne twierdzą, że nie mogą tego uczynić bez formalnych pisemnych zapewnień od Komisji, że potrzeba podjęcia takich działań może zostać scedowana na państwa członkowsk­ie i działania podjęte na poziomie krajowym nie spowodują wszczęcia procedur naruszenia prawa UE” – zwrócili się reprezenta­nci europejski­ej motoryzacj­i do komisarza Bretona.

Poprosili go o przekazani­e takich zapewnień rządom państw Unii do 25 listopada, kiedy odbędzie się posiedzeni­e motoryzacy­jnej komisji techniczne­j dyrekcji generalnej KE ds. rozwoju.

Do tego czasu sprzedawco­m aut nie pozostaje nic innego, jak planować wykup aut na swoje konto lub myśleć o zezłomowan­iu.

W Polsce ten problem dotyczy od kilkunastu do kilkudzies­ięciu tysięcy samochodów

JAKUB FARYŚ prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacy­jnego

l

 ?? FOT. SHUTTERSTO­CK ??
FOT. SHUTTERSTO­CK
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland