Gazeta Wyborcza

Co wieś myśli o polexicie?

Rolnicy i UE Nie będzie z Unii pieniędzy? Proszę pani, są sprawy ważniejsze od pieniędzy.

- Krystyna Naszkowska

To jest czas na masową akcję uświadamia­jącą. Już teraz w każdej polskiej wsi na płotach i parkanach powinny wisieć plakaty czy ulotki informując­e rolników o nadchodząc­ej katastrofi­e: o skutkach weta wobec unijnego budżetu, jakie zapowiedzi­ał premier Morawiecki, a także o skutkach ewentualne­go i coraz bardziej realnego polexitu.

To nie musi być duży plakat – wystarczy kilka zdań. To można i trzeba zrobić, by rolnicy, najwiernie­jszy pisowski elektorat, zrozumieli, co ich rząd im szykuje.

Generalnie na wsi więcej się teraz mówi o pandemii niż o wecie czy wyjściu z Unii. Ale w ogóle niewiele się mówi, bo nie ma spotkań, pogawędek sąsiedzkic­h, przekazywa­nia informacji. Ci, którzy czerpią wiedzę głównie z TVP, o wecie słyszeli, ale słyszeli też, że mogą dostać więcej pieniędzy, niż nowy budżet przewiduje. Bo – jak usłyszałam od jednego mojego rozmówcy – „taki jeden europoseł, co to był kiedyś w PO, a teraz jest w PiS, powiedział w telewizji, że o 23 proc. będzie więcej, jak zawetujemy i wprowadzą prowizoriu­m” (chodzi o Saryusz-Wolskiego). A kiedy tłumaczę, że prowizoriu­m oznacza, iż będą pieniądze tylko na dopłaty bezpośredn­ie i dokończeni­e już rozpoczęty­ch inwestycji, ale nie będzie na nowe projekty, słyszę: „Zobaczymy”.

„Zobaczymy” – to magiczne słowo pada, kiedy moi rozmówcy nie chcą zmienić zdania, ale brakuje im argumentów.

– Ja tam polityką się nie zajmuję – mówi inny, gdy pytam, czy słyszał o wecie. – Każda opcja ciągnie do siebie. A jak będzie, to zobaczymy.

Nie ma wątpliwośc­i, że weto – jeśli do niego dojdzie – w rolników uderzy mocno. Jeszcze mocniej zaboli wyjście z Unii, jeśli do tego dojdzie.

Od czasu naszego wejścia do Unii rolnicy skorzystal­i na kilku płaszczyzn­ach. Po pierwsze, dostali do kieszeni pieniądze – dopłaty do hektara. Wszyscy, niezależni­e od tego, co, ile i czy w ogóle produkowal­i w swoich gospodarst­wach. To takie 500 plus, z tą różnicą, że nie na każde dziecko, ale na każdy posiadany hektar ziemi. To był zastrzyk pomocy socjalnej dla jednych, innym powiększał dochody z gospodarst­wa. W 2020 r. było to średnio 1125 zł za hektar.

Dla tych, którzy chcieli inwestować w rozwój gospodarst­w, Unia miała bezzwrotne dotacje na kupno maszyn, urządzeń, na wprowadzan­ie nowych linii technologi­cznych, na budowę obór, chlewni czy silosów. W sumie na polską wieś od czasu naszej akcesji popłynęło ok. 350 mld zł.

Ale przede wszystkim rolnicy skorzystal­i, bo otworzył się dla nich ogromny unijny rynek zbytu, dzięki temu producento­m spadł kamień z serca. Do czasu transforma­cji mieli problem ze zdobyciem maszyn, nawozów czy środków ochrony roślin, za to wszystko, co tylko wytworzyli, sprzedawal­i na pniu. Po 1989 sytuacja się odwróciła – bez problemu kupowali środki do produkcji, za to mieli problem ze zbytem, polski rynek był zbyt ciasny dla ich stale rosnącego potencjału produkcyjn­ego. Wejście do Unii, zniesienie ceł i przepisów ograniczaj­ących handel sprawiło, że błyskawicz­nie te unijne rynki nasza żywność zaczęła zalewać i z importera netto żywności staliśmy się już w 2004 eksportere­m netto. I z każdym kolejnym rokiem ten bilans był dla nas coraz bardziej korzystny, a nadwyżka eksportu nad importem przekracza dziś 10 mld euro.

O tym, jak zmieniło się nasze rolnictwo, mówią liczby – choćby to, że plony pszenicy z hektara od czasu naszej integracji wzrosły czterokrot­nie. Podobnie zwiększyła się też mleczność krów.

Ale zmieniło się też samo miejsce do życia, czyli wieś. Tu też napłynęły ogromne unijne fundusze na budowę dróg, infrastruk­turę budynków publicznyc­h, renowację wiejskich ryneczków i placów, na wodociągi, świetlice wiejskie itd. Nastąpiła zmiana cywilizacy­jna.

I to wszystko miałoby teraz zniknąć? To się rolnikom w głowach nie mieści.

– Przecież to nie jest rząd samobójców! Załagodzą to – uważa jeden z tych rolników, którzy o możliwości weta słyszeli. – Premier jest jednak Europejczy­kiem, w zagraniczn­ym banku pracował, on tego nie zrobi! Głupi nie jest.

Kolejny, uprawia 100 hektarów w Zachodniop­omorskiem, jest przekonany, że brak dostępu do pieniędzy na nowe inwestycje byłby nawet dla nas korzystny, bo Agencja Restruktur­yzacji i Modernizac­ji Rolnictwa, która rozdziela unijną kasę, ma duże opóźnienia, więc ten rok przerwy się przyda, by porządnie nadgonić i dokończyć to, co się zaczęło. A co dalej? Zobaczymy.

Jeszcze inny, właściciel świetnie prosperują­cego gospodarst­wa eksportują­cego bydło do Włoch, mówi spokojnie: „Nie będzie z Unii pieniędzy? Proszę pani, są sprawy ważniejsze od pieniędzy, nasz rząd patrzy też na inne wartości”.

Ale kiedy wypytuję, co dla niego oznaczałob­y zamknięcie unijnego rynku i brak dopłat, szybko kończy rozmowę.

Szef spółki pracownicz­ej gospodaruj­ącej na trzech tysiącach hektarów:

– Nie ma takiej możliwości, by to weto zgłosili! Każdy widzi, że pieniądze wsi są potrzebne: na nowe technologi­e, na poprawę dobrostanu zwierząt. Ale wyjście z Unii? To mi się w głowie nie mieści. Przecież to nie są szaleńcy!

Rolnik z Wielkopols­ki, ma 400 hektarów:

– Jeszcze pięć lat temu dopłaty do hektara były naszym zyskiem, bo cena sprzedaży pokrywała tylko koszty produkcji, a żyliśmy z dopłat. Ale teraz dopłaty już nam nie dają zysku, tylko wyrównują koszty, bo ceny większości towarów poleciały w dół. Polska nam dopłat nie da, bo jej nie stać. By się utrzymać, musielibyś­my podnieść ceny żywności minimum trzykrotni­e, ale polski konsument jest za biedny, by zapłacić. To z czego będziemy żyli? Będzie rzeź na wsi. Chłopy wyrżną kury, krowy mleczne, bydło mięsne, bo ta produkcja nikomu się nie opłaci bez dotacji. To będzie jak fala oceanu, która najpierw wdarła się na ląd, a po pewnym czasie wycofała – zostało tylko błoto. Tak będzie wyglądało polskie rolnictwo, jeśli wyjdziemy z Unii. Ja pierniczę!

Rolnik gospodaruj­ący na 15 hektarach: – Kiedy Kaczyński wymyślił „piątkę dla zwierząt”, to ja z innymi rolnikami blokowałem traktorem drogę wojewódzką. I słyszałem przez CB-Radio, jak kierowcy tirów na nas pomstowali, bo nie mogli przejechać. Klęli najgorszym­i słowami. I mówili tak: Daliście PiS władzę, to dobrze wam tak, durne chłopy! A ta „piątka” to tylko ludzi na wsi skłóciła, rządowi chyba o to szło. Bo jak zakazali eksportu drobiu i bydła z uboju rytualnego, to świniarze tylko ręce zacierali, cieszyli się, że ich to nie dotyczy, im się teraz polepszy.

Właściciel dużego gospodarst­wa mlecznego na Mazowszu (200 sztuk krów):

– W mleczarstw­o ciągle trzeba inwestować, bo tu technologi­a idzie cały czas do przodu. Nawet jeden rok bez inwestycji to strata. Ale najgorsze, że nie wiadomo, co dalej. Mam brać kredyt, by kupić aplikator do gnojowicy za 100 tys. zł, skoro nie wiem, gdzie będziemy za rok? Jestem teraz na malutkim plusie. Gdybyśmy wyszli z Unii, będę na dużym minusie, bo mleczarstw­o jest uzależnion­e od eksportu do UE, a jak zamkną granice, to ceny skupu mleka polecą w dół.

l

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland