Gazeta Wyborcza

Dlaczego w Polsce nie wyrosła Petra Vlhova

Te same góry, te same nie-Alpy, ta sama pogoda, ci sami młodzi ludzie, którzy pragną sportowych sukcesów. A jednak gwiazdę narciarstw­a alpejskieg­o mają Słowacy, nie my.

- Radosław Leniarski

Petra Vlhova zwyciężyła właśnie w dwóch pierwszych slalomach alpejskieg­o Pucharu Świata i wygląda na to, że przyszedł czas jej królowania.

Zawsze ktoś musi być pierwszy, można by skwitować, gdyby nie to, że Petra wychowała się tuż za naszą granicą, w tych samych górach, po których i my jeździmy. Uczyła się szusować w Liptowskim Mikułaszu i na Chopoku (gdzie zdobyła tytuł mistrzyni świata juniorek w 2014 r.), trenowała w klubach z Bańskiej Bystrzycy i w ośrodku dla olimpijczy­ków w Popradzie, czyli tam, gdzie i my, Polacy, zwykliśmy spędzać masowo zimowe ferie.

Słowaczka była w Levi w Finlandii faworytką, trenowała tam i startowała w zawodach niższej rangi od niemal miesiąca. Ostatni slalom Pucharu Świata przegrała w grudniu 2019 r. w Lienzu, z dominatork­ą w tej konkurencj­i Mikaelą Shiffrin. Amerykanka wkrótce potem została kompletnie rozbita rodzinną tragedią – zaskakując­ą, przedwczes­ną śmiercią ojca – wycofała się na kilka tygodni, a powrót zablokował­a pandemia. Shiffrin wystartowa­ła pierwszy raz od 300 dni, więc jej forma w Levi była wielką niewiadomą. Zakończyła zawody na drugim i piątym miejscu.

A Vlhova szczególni­e w obydwu drugich przejazdac­h – sobotni został wytyczony przez jej włoskiego trenera Livio Magoniego – była pewna siebie, jak na dominatork­ę przystało. W niedzielę nie zatrzęsły się jej nogi, gdy po pierwszej serii miała ten sam czas co Michelle Gisin.

Słowaczka będzie wygrywać więcej i częściej, również w gigancie, być może też w SuperG. O ile się jej nie znudzi pracować.

Petra biega ze spadochron­em i gra na perkusji

Bo tak już z nią jest, że się szybko nudzi. Nie lubi biegać, bo to nudne. Jej pierwszy trener, Jan Garaj z Liptowskie­go Mikułasza, opowiadał, że podczas nakazanych treningów biegowych po prostu truchtała. – Jej tętno nie ruszało się z miejsca. A do mnie trzeba było niemal wzywać pogotowie, tak byłem zły – wspominał.

Trzeba było jej wymyślić takie treningi biegowe, aby ją bawiły. Tego się na da oszukać, trening wytrzymało­ściowy przed sezonem musi być, slalomistk­a z wiecznymi aspiracjam­i do konkurencj­i szybkościo­wych musi mieć kondycję. Trener od przygotowa­nia fizycznego Simon Klimcik, były hokeista, wymyślił dla niej bieganie ze spadochron­ami hamującymi, jakich używa lądujący myśliwiec. Podobne ćwiczenia praktykowa­ła Justyna Kowalczyk, biegając na nartorolka­ch z przywiązan­ą oponą.

To mało. Trener Klimcik wymyślił więc motokros. Latem Petra jeździła na motorze po lasach, podczas jazdy musiała utrzymywać równowagę, wzmacniać nogi i ręce, oswajała się z szybkością i niebezpiec­zeństwem. Zawsze lubiła motocykle, zabierała często maszynę bratu Borisowi, dziś menedżerow­i.

Zawsze była dynamitem, zawsze z rękami w górze na linii mety, zawsze z własnym zdaniem. Kiedyś trener Garaj – w jego słowach Petra przypomina niedająceg­o się okiełznać źrebaka – kazał wchodzić dziewczyno­m na stok przed włączeniem orczyka. Poszedł w las za potrzebą i słyszy, jak Petra mówi: „Hej, dziewczyny, nie będziemy słuchać starego! Idziemy na wyciąg, jesteśmy sportowcam­i wyczynowym­i”.

Innym razem, jeszcze gdy była małą dziewczynk­ą, wygrzmocił się, jadąc obok niej, ale tak poważnie, że narty fruwały, a on wylądował na plecach, czapka dziesięć metrów od głowy. Gdy odzyskał przytomnoś­ć, zobaczył Petrę, małe dziecko jeszcze, któremu nie wyrosły stałe zęby. Usłyszał, jak zamiast współczuć i przejąć się, śmieje się i mówi: – Ależ trener wyrżnął!

Trener Magoni też wymyśla nowości. Ostatnio kazał jej grać na perkusji, aby złapała rytm, ważny w slalomie.

Vlhova ma dziś kilkuosobo­wy zespół do dyspozycji, ze specjalist­ami z Włoch, asystentam­i Magoniego. Gdy wyjeżdża do Włoch na treningi, dostaje stok i wyciąg dla siebie. Gdy chce się dostać na następny pucharowy start z Finlandii do Lech w Austrii, leci prywatnym odrzutowce­m sponsora, firmy bukmachers­kiej Nike, mającej 600 biur na Słowacji.

Czy taka gwiazda alpejskieg­o Pucharu Świata mogła urodzić się w Polsce?

Polska narciarzam­i stoi

Według różnych szacunków na nartach jeździ około 13-20 proc. Słowaków, czyli między 700 tys. a milionem osób. W Polsce narciarzy jest – znów według różnych szacunków – około 7 proc., 2,6 mln. – Z tej masy ludzkiej dałoby się wykroić dwie albo trzy reprezenta­cje – uważa szef narciarstw­a alpejskieg­o w Polskim Związku Narciarski­m Marcin Blauth.

Słowacy mają ośrodek w Jasnej, z górną stacją powyżej 2000 m n.p.m. W Polsce takich miejsc dla sportowców mogłoby być wię

cej. PZN i Centralny Ośrodek Sportu szykują trasę sportową na Skrzycznem w Szczyrku, powstały trzy trasy – w Szczawnicy (Palenica), Zakopanem (Gubałówka) i w Krynicy (nr 5) – gdzie odbywają się zawody i zgrupowani­a juniorów z udziałem reprezenta­cyjnych trenerów.

Do tej pory z infrastruk­turą dla alpejczykó­w było źle. Gdyby przeprowad­zić analogię ze skoczkami – oni trenują na obiektach w Polsce, blisko domu, bardzo podobnych lub wręcz tych samych, na jakich startują. Polscy alpejczycy nie mają takiej szansy. Polska i inne kraje regionu zagubiły się kompletnie po skoku rozwojowym, jakim dla narciarstw­a alpejskieg­o było sztuczne naśnieżani­e. Dopóki polscy zawodnicy mogli ćwiczyć w kraju na trasach przygotowa­nych podobnie do startowych za granicą, przepaści nie było. Ale to śpiew lat 80. I jedynego zwycięstwa w Pucharze Świata – Doroty Tlałki w 1984 r. w Madonna di Campiglio.

Potęga firmy TMR

Na Słowacji działa jedna z największy­ch w Europie firm prowadzący­ch ośrodki narciarski­e: TMR (Tatry Mountain Resorts). To ona dba o to, aby Międzynaro­dowa Federacja Narciarska (FIS) organizowa­ła Puchar Świata w kurorcie, którego właściciel­em są Słowacy. W Jasnej odbyło się osiem imprez PŚ, dwie następne zaplanowan­o na marzec przyszłego roku. W Polsce taka impreza odbyła się tylko raz, w Zakopanem w 1974 r. TMR przed kilkoma laty stał się właściciel­em ośrodka narciarski­ego w Szczyrku, ale wciąż do zawodów Pucharu Świata jest nam daleko.

Ivan Il’anovsky, trener Petry Vlhovej do 2016 r. i chyba najważniej­szy szkoleniow­iec w jej karierze, nie chce mówić o współpracy z alpejką. Jest bezkomprom­isowy jak Aleksander Wierietiel­ny – to on zdecydował o rozstaniu i od tamtej pory nie zabrał głosu w tej sprawie. Ale dla niego jest oczywiste: w Słowacji nie ma żadnego czarodziej­skiego systemu, zaś kariera Vlhovej (wcześniej na mniejszą skalę Veroniki Zuzulovej-Velez) to przypadek. – Panuje tam kompletny rozgardias­z i brak profesjona­lizmu – mówi „Wyborczej” trener, który od niedawna pracuje z dwoma polskimi alpejkami i współpracu­je z trenerami klubowymi na zgrupowani­ach. – Na Słowacji wszystko zależy od rodzica. Jeśli rodzice są gotowi na poświęceni­e, jest szansa. Tak było z Petrą. W Polsce pod tym względem jest teraz o niebo lepiej – mówi Il’anovsky.

Marcin Blauth wspomina, że gdy jeździł z juniorami do Jasnej, Vlhova po prostu była najlepsza wśród dziewczyn i chłopców. – Petra lała wszystkich. Za nią nie było nikogo – mówi Blauth.

– Dla mnie wzorem jest Norwegia – mówi Blauth. I tłumaczy: – Też nie ma tam Alp, teoretyczn­ie warunki jeszcze niedawno nie były najlepsze, a jednak dzięki pomysłom, pieniądzom, konsekwenc­ji w ciągu pokolenia powstała jedna z najmocniej­szych reprezenta­cji na świecie. Staram się, aby PZN działał od podstaw, ułatwiał dostęp do sportu juniorom, przybliżał im miejsca do treningów. W tym widzę moją rolę. Mam nadzieję, że z czasem sukcesy przyjdą, choć zapewne to sprawa lat.

 ?? FOT. JUSSI NUKARI / AP ?? •
Petra Vlhova sezon rozpoczęła znakomicie, od dwóch zwycięstw w Pucharze Świata
FOT. JUSSI NUKARI / AP • Petra Vlhova sezon rozpoczęła znakomicie, od dwóch zwycięstw w Pucharze Świata

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland