Gazeta Wyborcza

Koronawiru­s poza kontrolą

Sanepid nie ma już wstępu do laboratori­ów wykrywając­ych koronawiru­sa. O tym, które dostało zgodę na badania, decydowała jednoosobo­wo była wiceprezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratory­jnych

- Judyta Watoła

Główny Inspektora­t Sanitarny ogłosił, że ani powiatowe, ani wojewódzki­e stacje sanepidu nie będą już publikował­y danych o nowych zakażeniac­h. To oznacza, że nie będzie można sprawdzać, czy liczby podawane przez Ministerst­wo Zdrowia zgadzają się z tymi z powiatów.

A właśnie taka weryfikacj­a pokazała już latem rozbieżnoś­ci – na Śląsku brakowało ponad 1 tys. zakażeń. Niedawno okazało się, że na Mazowszu „zapodziało się” aż kilkanaści­e tysięcy.

Resort Adama Niedzielsk­iego odpuścił kontrolę również na innym polu. Chodzi o laboratori­a, które wykonują badania genetyczne w kierunku koronawiru­sa.

Decyzje jednoosobo­we

To dziś w Polsce złoty interes – NFZ płaci za każde badanie 280 zł, podczas gdy w Niemczech stawka wynosi niecałe 40 euro (ok. 180 zł). Stąd wciąż wielu chętnych do ich otwarcia. Sanepid sprawdza tylko, czy takie laboratori­um ma śluzy i zabezpiecz­enia przed skażeniem próbek. Powołany przez ministra zdrowia zespół ds. koordynacj­i sieci laboratori­ów COVID wydaje opinię wyłącznie na podstawie złożonych dokumentów.

Jeśli jest pozytywna, laboratori­um wysyła do Państwoweg­o Zakładu Higieny pięć próbek, które dały wynik ujemny, i pięć dodatnich. Zakład powtarza badania i sprawdza, czy wyniki się zgadzają. To wszystko.

W ministerst­wie leży projekt rozporządz­enia o standardac­h, jakie mają spełniać laboratori­a badające próbki w kierunku COVID-19. W projekcie zapisano, że PZH co trzy miesiące będzie sprawdzać jakość ich pracy.

Ale resort rozporządz­enia nie opublikowa­ł. Wydawanie opinii powierzył w praktyce jednej osobie – Justynie Marynowski­ej, do niedawna wiceprezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratory­jnych (w zespole ds. laboratori­ów reprezento­wała właśnie KIDL).

– Niczego z nami nie konsultowa­ła. Wydawała opinie całkowicie po uważaniu – mówi nam inna osoba z ministeria­lnego zespołu.

Konflikt interesów

W dodatku Marynowska miała konflikt interesów. Wydała opinię dla laboratori­um przy szpitalu Vito-Med w Gliwicach, które mieści się w zwykłym kontenerze. Potem okazało się, że Vito-Med zatrudnił ją jako kierownika ds. jakości.

Vito-Med otwiera teraz kolejne laboratori­a na południu Polski, a niedawno złożył wniosek o nowe – w warszawski­m szpitalu na Solcu. Marynowska oficjalnie wyłączyła się ze sprawy. Nieoficjal­nie wiemy, że naciskała na innych członków zespołu ds. laboratori­ów. Robił to także inny jego członek, prof. Rafał Gierczyńsk­i, wicedyrekt­or PZH. – Chodziło mi tylko o to, by decyzję podjęto szybko – tłumaczy się w rozmowie z „Wyborczą”.

Pytamy Marynowską o konflikt interesów. – To insynuacje – odpowiada.

„Pani Justyna Marynowska opiniowała wniosek Vito-Med przed zatrudnien­iem w spółce” – odpisało nam Ministerst­wo Zdrowia. Kilka dni temu za konflikt interesów Marynowską odwołano jednak z funkcji wiceprezes KIDL, a resort wykluczył ją z zespołu ds. laboratori­ów.

+

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland