100 dni strat i bezrobocia
Ferie, a może i cały sezon zimowy, będą takie, jakby ich nie było. Narciarze, którzy zgodzili się na przesunięcie wyjazdu z zimy 2020 na 2021, znowu nigdzie nie pojadą.
Jeszcze 20 listopada z rozmów branży turystycznej z Andrzejem Gutem-Mostowym wynikało, że ferie będą rozciągnięte w czasie, czyli podzielone na więcej terminów. Ale już w sobotę Morawiecki ogłosił coś odwrotnego – ferie będą skumulowane między 4 stycznia a 17-18 stycznia 2021.
– Zarżnięto sezon zimowy. Zaproszono nas do rozmów, a dzień później wszystko zabito – mówi Krzysztof Maziński, szef Polskiej Izby Turystyki Młodzieżowej.
Dodatkowe obostrzenia zaczną się w hotelach de facto już od 30 listopada – zamknąć trzeba będzie restauracje i baseny. Ma to skłonić nas do pozostania w domu na święta. Inna sprawa, że teraz hotelowe obostrzenia są łatwo obchodzone. Pobyt jest możliwy m.in. dla podróżujących służbowo, w tym pracujących zdalnie. W efekcie popularne ośrodki turystyczne są pełne gości i nieraz trudno o wolne miejsca.
Grudzień może być już trudniejszy. Wkrótce może obowiązywać zakaz przemieszczania się – według niektórych źródeł może być wprowadzony jeszcze przed świętami, by nigdzie na nie nie wyjeżdżać.
Według projektu rozporządzenia po świętach zawieszony zostanie międzynarodowy ruch kolejowy, a po powrocie z zagranicy trzeba będzie przejść 10-dniową kwarantannę. Morawiecki odradzał też rezerwowanie wyjazdów na narty w Alpy, co sugeruje, że granice mogą zostać zamknięte.
Póki nie są, korzystamy z początków sezonu. Biura podróży organizujące zimowe wyjazdy na narty reklamują wycieczki do kurortów w Szwajcarii – w przeciwieństwie do Austrii nie ma tam lockdownu.
Styczeń? Hotele być może będą zamknięte już dla wszystkich. W skrócie: niewykluczone, że w czasie ferii, które mają być tylko „przerwą od nauki”, wyjazdów zimowych nie będzie w tym roku w ogóle.
Inna sprawa, że dopuszczone mają być obozy sportowe. To daje już pewne możliwości, na przykład wyjazdu po zapisaniu się do klubu sportowego.
Lawina obostrzeń
Skąd tyle zaostrzeń? W kuluarach mówi się, że rząd potężnie musiał się przestraszyć zachorowań, skoro zaryzykował rozzłoszczenie najtwardszego elektoratu na Podhalu i Podkarpaciu. – Wrze tam już mocno – mówią nam eksperci w branży turystycznej.
Pod wpływem tej temperatury rządzący szybko łagodzili pierwsze zapowiedzi, że zamknięte będą też stoki narciarskie. Najpierw Jarosław Gowin powiedział, że skoro „branża turystyczna i hotelarska jest zamknięta, to wydaje się rzeczą samo przez się oczywistą, że będzie to dotyczyć również wyciągów narciarskich”.
Potem prostował, że jednak będą otwarte. Szef Centrum Analiz Strategicznych Norbert Maliszewski próbował pocieszać, że nigdy nie było planu zamykania wyciągów, a tylko „zakazu usług noclegowych”.
Jeśli hotele będą zamknięte, ośrodki narciarskie jak Szczyrk będą mogły liczyć tylko na turystów przyjeżdżających na jeden dzień, czyli tylko z najbliższych województw.
Jak mówi Bartosz Bieszyński z Rady Przemysłu Spotkań i Wydarzeń, tak naprawdę obostrzenia, które mają wejść od końcówki grudnia oznaczają nałożenie na wszystkich kwarantanny: – Rozumiemy to. Ale oznacza to kopniaka w momencie, gdy branża turystyczna miała jeszcze cień nadziei w związku z nadchodzącym sezonem.
Jak zaznacza, branża turystyczna walczy o przetrwanie od dziewięciu miesięcy, a perspektywa, że sezon zimowy będzie zamknięty, zostawia przedsiębiorców z niczym. – Od grudnia pójdzie taka fala zwolnień, że głowa mała, o ile do końca miesiąca nie będzie przedstawiony plan pomocy dla turystyki – mówi Bieszyński.
W zagrożonych sektorach – gastronomii, hotelarstwie, branży fitness i eventowej – zatrudnionych jest 3 mln osób.
Jak dodaje Łukasz Adamowicz ze Stowarzyszenia Organizatorów Incentive Travel, panuje ogromne zamieszanie. Klienci biur już pytają o swoje zimowe rezerwacje. – Od wczoraj i przedwczoraj dzwonią do biur zdezorientowani klienci. Nie ma wykładni prawnych, aby rzetelnie im odpowiedzieć. Sto dni solidarności może się zmienić w sto dni bezrobocia dla: instruktorów narciarstwa, pracowników pensjonatów i firm transportowych – mówi.
Chaos z zaliczkami
W branży jest zgoda, że decyzja o lockdownie na ferie jest nieprzemyślana i nie skalkulowana pod kątem skutków finansowych, jakie może przynieść. Jak duże? Przedsiębiorcy jeszcze podliczają, ale już doszli do kilku miliardów zł strat.
W kłopocie są organizatorzy zimowych wyjazdów jeszcze z zimy 2020, bo wielu zaoferowało przełożenie wyjazdu na kolejny sezon. A tego też może nie być. I nie ma już pod ręką dodatkowych 180 dni na zwroty.
Fundusz Pomocowy, który ma być uruchomiony od początku roku? Nie wiadomo, czy będzie obejmował zwroty w związku z administracyjnym, a nie epidemicznym przesunięciem ferii. A jeśli tak, to czy będzie zasilony dodatkowymi pieniędzmi. – Firmy nie odbiły się jeszcze od dna od zeszłego sezonu, a tracą na sezonie, który się jeszcze nie zaczął – mówi Adamowicz.