Liga Mistrzów ucieka Królewskim
W swoim 25. sezonie w Lidze Mistrzów Real Madryt może po raz pierwszy w historii swoich gier nie wyjść z grupy.
Sytuacja mistrzów Hiszpanii na półmetku rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów nie jest wesoła, ale i tak o wiele lepsza niż na początku listopada. Wtedy Real miał zaledwie jeden punkt uciułany w dwóch meczach i przed sobą spotkanie z teoretycznie najsilniejszym grupowym rywalem, Interem Mediolan. Wygrał ten mecz 3:2, zwycięskiego gola strzelił Rodrygo w 80. minucie, a trzy punkty były tak cenne, że w doliczonym czasie żółtą kartkę za uporczywe przedłużanie gry dostał bramkarz Thibaut Courtois.
Real cudem wrócił do gry
Królewscy uciekli wówczas spod topora, ale to nic przy wcześniejszych wydarzeniach z drugiej kolejki. Real, wtedy jeszcze bez punktów po sensacyjnej porażce z Szachtarem Donieck, zdziesiątkowanym koronawirusem i z graczami głębokich rezerw w składzie („Szachtar uciekł z karetki, a wygrał” – pisały hiszpańskie gazety), grał z Borussią Moenchengladbach. Do 87. minuty przegrywał 0:2, by po golach Karima Benzemy i Casemiro jednak wyrównać. Jeden punkt dawał oddech i nadzieję. A po dołożeniu później trzech wydartych Interowi, Królewscy wrócili do gry.
Nie zmienia to faktu, że teraz każdy z trzech pozostałych do rozegrania meczów w grupie B jest dla Hiszpanów meczem o wszystko. Stawką jest bowiem awans z grupy – mocno niepewny teraz, będący oczywistością w poprzednich latach. Dla Realu to 25. sezon w Lidze Mistrzów, nie grywał w niej tylko wtedy, gdy w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia dostęp do tych rozgrywek mieli wyłącznie mistrzowie kraju, a Real dawał się akurat wyprzedzić Barcelonie. A gdy już klub z Madrytu meldował się w Champions League, z grupy wychodził zawsze, siedmiokrotnie zgarniając trofeum do własnej gabloty – ostatni raz w 2018 r.
Rozśmieszony trener Conte
Historia jest piękna, teraźniejszość w madryckim klubie skrzeczy. W listopadzie Real boleśnie zbiła Valencja (4:1), w meczu z Villareal padł zaledwie remis 1:1. Nad głową trenera Zinédine Zidane’a znów są ciemne chmury. Mecz z Interem staje się kluczowy nie tylko w walce o awans w Lidze Mistrzów, ale też w walce o zachowanie posady przez Francuza.
Na San Siro Real będzie musiał sobie poradzić bez Benzemy, który wciąż leczy mięsień naciągnięty ponad dwa tygodnie temu w meczu z Valencią. Do Mediolanu nie poleciał też obrońca Eder Militao – jego test na koronawirusa dał wynik niejednoznaczny i zmusił piłkarza do pozostania w domu. A że kontuzję leczy również Sergio Ramos, Zidane ma kłopot z zestawieniem obrony. Na szczęście dla Realu do gry może wrócić Casemiro, który wyleczył już koronawirusa.
Trener Interu Antonio Conte kpi z problemów rywala: – Nie sądzę, żeby Real mógł płakać nad swoimi stratami, rozśmiesza mnie to. Mają przecież skład z wieloma dobrymi zawodnikami.
lMecz Inter – Real w środę o godz. 21. Transmisja w TVP1 i na sport.tvp.pl