Robisz badanie sam? O wyniku nie musisz nikomu powiedzieć
Przez ograniczony dostęp do nowego systemu monitorowania epidemii i czarny rynek testów antygenowych z danych o epidemii mogą umykać tysiące zakażeń.
W ubiegły piątek zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, co oznaczają liczby chorych na koronawirusa prezentowane na Twitterze. Czy obejmują wszystkie testy wykonywane w kraju? Jak są zbierane?
Dowiedzieliśmy się, że dane pochodzą z dwóch równoległych systemów. Jeden z nich to zbiorcze raporty przekazywane codziennie przez laboratoria do sanepidów. Dane w sanepidach ręcznie wprowadzane są do systemu informatycznego, w ten sposób trafiają do ministerstwa. I to pierwsze źródło opóźnień i błędów – sanepidy są przeciążone, nie nadążają z wprowadzaniem danych na czas.
Takim błędem tłumaczyło się ministerstwo z pominięcia ok. 22 tys. zakażeń w połowie listopada. Uwagę na braki zwrócił ministerstwu Michał Rogalski, który wraz z wolontariuszami zbierał dane o zakażeniach ze stron sanepidów. Teraz – kiedy sanepidy nie podają już tych informacji i gdy znaleźć je można tylko w centralnym serwisie rządowym – Rogalski ani dziennikarze, którzy wielokrotnie wskazywali na pomyłki, nie będą już w stanie wykryć podobnego błędu.
– Zgubione przez ministerstwo 22 tys. przypadków udało się odkryć właśnie dzięki danym publikowanym przez powiatowe stacje sanepidu – mówi „Wyborczej” Michał Rogalski. – Gdyby nie ta weryfikacja, sprawa prawdopodobnie zostałaby zamieciona pod dywan.
Podczas wczorajszej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski odnosił się do zarzutu, że nowy system prezentowania danych utrudnia ich weryfikację: – Jest nieuzasadniony, bo my idziemy w kierunku większej przejrzystości, automatyzacji przekazywania tej informacji. Utrzymywanie systemu ręcznego, kiedy mamy automatyczny, wydaje się nieracjonalne.
Nowy system informatyczny, za pomocą którego ministerstwo będzie teraz podawało dane na temat zakażeń koronawirusem, wykorzystuje dane przede wszystkim z systemu EWP. Do niego dane wprowadzają laboratoria bez pośrednictwa sanepidów. Do EWP trafiają wyniki testów zlecanych przez lekarzy, szpitale, sanepidy oraz testów antygenowych przeprowadzanych w szpitalach i komercyjnych, ale tylko tych, które dają wyniki negatywne.
Problem z tym systemem jest m.in. taki, że wiele jednostek, które wykonują testy, nie ma wciąż do niego dostępu. To nie tylko laboratoria komercyjne, ale też szpitale czy lekarze.
W nowej bazie brakuje też informacji, które wcześniej były dostępne. To dane o osobach w kwarantannie, izolacji, objętych nadzorem epidemiologicznym, liczbie ozdrowieńców czy osób hospitalizowanych z powodu COVID-19. A są ciągle zbierane. W bazie brakuje też danych historycznych, ale ministerstwo zapewnia, że będzie je uzupełniać.
O powody rezygnacji z publikacji danych powiatowych stacji sanepidu zapytaliśmy resort mailem. W odpowiedzi dostaliśmy wiele ogólnych informacji, bez odniesienia się do tej kwestii.
Kolejny problem to testy wykonywane poza systemem rządowym. – Mamy dzisiaj do czynienia z czarnym rynkiem testów antygenowych, które nie są nigdzie rejestrowane – podkreśla Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu Diagnostyki
Kiedy podejrzewamy, że jesteśmy zakażeni koronawirusem, możemy albo starać się o skierowanie na badanie u lekarza, albo kupić sobie test sami. Jeśli zdecydujemy się na droższe badanie PCR, zostanie ono przeprowadzone w laboratorium, wynik zostanie zarejestrowany w rządowym systemie, a my – skierowani na kwarantannę razem ze wszystkimi domownikami. Ale możemy też kupić tańszy test antygenowy, który do domu przywiezie nam kurier. Badanie przeprowadzimy sami, a o wyniku nikomu nie musimy powiedzieć. Efekt? – Pacjenci przestali być oficjalnie chorzy. Wolą posiedzieć w domu i nie ogłaszać, że są chorzy, niż narażać siebie i rodzinę na kwarantannę – opowiada Anyszek. – Liczba zleceń na badania z sektora publicznego, które teraz dostajemy, jest znacznie niższa niż na wcześniejszych etapach epidemii.
W rezultacie od początku listopada spada liczba osób objętych kwarantanną, a jednocześnie rośnie liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa i łączna liczba zgonów w skali całego kraju. Chorzy są poza systemem. Trafiają do niego dopiero, kiedy ich stan pogorszy się na tyle, że bez pomocy lekarza mogą umrzeć. Nie ma jak sprawdzić, jaka jest dzisiaj skala „podziemia antygenowego”. Sądząc po proporcji osób objętych kwarantanną i zgonów, może być jednak całkiem pokaźna. Jarosław Kopeć, Danuta
+ Pawłowska, Norbert Frątczak
– Mamy do czynienia z czarnym rynkiem testów antygenowych, które nie są nigdzie rejestrowane
TOMASZ ANYSZEK Diagnostyka