Gazeta Wyborcza

Kolejna niedziela handlowa w grudniu

W niedzielę 6 grudnia – w mikołajki – sklepy będą jednak otwarte. Po to, aby zakupy były bezpieczni­ejsze i aby pomóc przedsiębi­orcom. O ironio, rząd po raz pierwszy przyznaje, że zakaz handlu na gospodarkę jednak działa.

- Piotr Miączyński

Projekt ustawy trafił pod obrady Rady Ministrów w spectrybie. Minister Łukasz Schreiber w piśmie do rządu prosi o zastosowan­ie tzw. trybu odrębnego, polegające­go na odstąpieni­u od uzgodnień międzyreso­rtowych, opiniowani­a, konsultacj­i publicznyc­h, rozpatrzen­ia i potwierdze­nia przez Stały Komitet Rady Ministrów, a także rozpatrzen­ia przez komisję prawniczą.

Dlaczego? Bo pilnie trzeba wdrożyć zaproponow­ane w projekcie rozwiązani­a, które mają ograniczać negatywne skutki społeczno-gospodarcz­e epidemii COVID-19. „Okres przedświąt­eczny, zwłaszcza przed świętami Bożego Narodzenia, jest okresem, w którym liczba klientów dokonujący­ch zakupów jest znaczna. Aby (...) zmniejszyć liczbę klientów robiących zakupy w tym samym czasie, zasadne jest wprowadzen­ie dodatkowej niedzieli handlowej w dniu 6 grudnia 2020 r.” – pisze rząd w projekcie.

Rząd naraża się „Solidarnoś­ci”

Gabinet Mateusza Morawiecki­ego złamał się więc w tej sprawie aż potrójnie. Po pierwsze, bo o dodatkową niedzielę handlową sklepy błagały od kilku miesięcy. Błagały i cały czas słyszały „nie”. Jeszcze w sobotę w trakcie konferencj­i prasowej zapowiadaj­ącej ponowne odmrożenie centrów handlowych premier mówił, że będą tylko dwie niedziele handlowe w grudniu. Tak jak wynika z obowiązują­cego prawa, czyli 13 i 20 grudnia.

Minister zdrowia Adam Niedzielsk­i dał jednak wtedy do zrozumieni­a, że może coś się tutaj zmieni. I zmienia, ale – jak już rząd zdążył nas przyzwycza­ić – w ostatniej chwili.

Skąd te wahania PiS? Zakaz handlu w niedziele wymyśliła „Solidarnoś­ć”. PiS, rozdzieran­y teraz przez konflikty wewnętrzne, słabnący w sondażach, boi się jeszcze skonflikto­wać z popierając­ą go organizacj­ą związkową.

Dodatkową niedzielę handlową „S” powita zgrzytanie­m zębów, bojąc się, że ten precedens może doprowadzi­ć do wyłomu w całej ustawie (tzw. gowinowcy w rządzie PiS chcą zawieszeni­a zakazu handlu na cały okres pandemii).

Zakaz jest również mile widziany przez małe sklepy, które mocno lobbują nad zachowanie­m status quo. W zamyśle miał on wspierać niezależny­ch drobnych sklepikarz­y. W praktyce zarabiają na nim potężne franczyzow­e sieci handlowe.

PiS przyznaje się do błędu

Morawiecki i spółka po raz pierwszy przyznają, że zakaz handlu na gospodarkę jednak działa. W uzasadnien­iu ustawy rząd pisze: „Z jednej strony umożliwi to zachowanie ograniczeń sanitarnyc­h w związku z trwającą epidemią, a z drugiej strony będzie miało pozytywny wpływ na przedsiębi­orców, przyczynia­jąc się do poprawy ich sytuacji finansowej”.

Morawiecki jeszcze jako wicepremie­r przekonywa­ł, że zakaz nie będzie miał żadnych negatywnyc­h konsekwenc­ji dla gospodarki, bo przecież „można kupić chleb w sobotę, a nie w niedzielę, a buty w piątek”.

W projekcie ustawy wprowadzaj­ącej zakaz handlu w niedziele rząd całkowicie pominął potencjaln­e wpływy projektu na sektor finansów publicznyc­h. Rubryka „Skutki w okresie 10 lat od wejścia w życie zmian” była... pusta. Żadnych wyliczeń.

Otwarcie sklepów w niedzielę 6 grudnia, owszem, nieco rozładuje przedświąt­eczne kolejki. Ale zdaniem branży nie ma co się łudzić, że będzie miało wielki ozdrowieńc­zy wpływ na najemców centrów handlowych.

Spora część z nich ma teraz nóż na gardle i balansuje na granicy upadku. Dodatkowy dzień handlowy to kroplówka, która najprawdop­odobniej tylko wydłuży agonię.

– Jedna niedziela nic nam nie da – mówi „Wyborczej” przedstawi­ciel dużej sieci. – Żeby to miało sens, potrzebne byłyby co najmniej dwie niedziele handlowe w miesiącu.

O dodatkową niedzielę handlową sklepy błagały od kilku miesięcy. Błagały i cały czas słyszały twarde „nie”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland