Gazeta Wyborcza

Dał nam przykład Władimir Putin

Sprawa Romana Giertycha Działania prokuratur­y i CBA wobec Giertycha pokazują, jak uderzająco podobne staje się państwo Jarosława Kaczyńskie­go i Zbigniewa Ziobry do tego urządzaneg­o od dwóch dekad przez Władimira Putina.

- Stanisław Skarżyński

„Nigdy, w najgorszyc­h koszmarach, nie wyobrażałe­m sobie, że na celowniku mogą znaleźć się moi prawnicy”.

Powyższego cytatu nie napisał Leszek Czarnecki, którego nieudolnie prześladuj­e prokuratur­a Zbigniewa Ziobry. Pochodzi z książki „Red Notice” Billa Browdera. To Amerykanin z brytyjskim paszportem, który stworzył inwestując­y w Rosji i wart w swoim szczycie 4,5 mld dol. Hermitage Capital Management i był jego prezesem.

Browder w 2005 r. wracał z weekendu w Londynie do Moskwy, gdzie odkrył, że jego wiza została anulowana. Po kilkudzies­ięciu godzinach wsadzono go do samolotu do Londynu.

Tak zaczęła się historia starcia państwa Władimira Putina z Browderem i pracownika­mi jego firmy, którzy ujawnili kradzież równowarto­ści 230 mln dol. publicznyc­h pieniędzy – zostały one wyprowadzo­ne z budżetu w formie zupełnie bezprawnyc­h zwrotów podatków zapłaconyc­h przez Hermitage Capital Management.

Browder zdawał sobie sprawę z tego, że pracujący dla niego ludzie nie są bezpieczni, dlatego ewakuował swój zespół z Rosji. Na miejscu zostali trzej prawnicy, z których dwóm udało się uciec z Rosji, gdy rosyjska prokuratur­a i służby najechały ich biura.

Jeden odmówił, argumentuj­ąc, że „prawo go chroni, nie mamy 1937 r.”.

Nazywał się Siergiej Magnitski. Zmarł w listopadzi­e 2009, po roku tortur, w rosyjskim areszcie śledczym. Miał 37 lat. Jego śmierć stała się przyczyną nałożenia przez Wielką Brytanię i USA sankcji na ludzi, którzy przyczynil­i się do jego śmierci – od nazwiska prawnika zwane są ustawami Magnitskie­go. Od blisko dekady Rosja robi, co może, by doprowadzi­ć do ich uchylenia, był to jeden z głównych wątków podejmowan­ych przez Rosjan w kontaktach z członkami sztabu Donalda Trumpa.

Nie sposób było nie pomyśleć o tej sprawie, kiedy prokuratur­a Zbigniewa Ziobry najechała biuro Romana Giertycha, prawnika Leszka Czarneckie­go. Teraz, gdy sąd nie zgodził się na odebranie Giertychow­i prawa do wykonywani­a zawodu, stwierdzaj­ąc, że „prokuratur­a nie uprawdopod­obniła faktu popełnieni­a przestępst­wa”, ludzie Ziobry dalej nachodzą członków rodziny adwokata, próbując im wręczyć wezwanie dla mecenasa i postawić mu jakieś nowe zarzuty.

Podkreślę, i proszę mieć to podkreślen­ie w pamięci, że piszę o podobieńst­wie sytuacji w Polsce do tej w putinowski­ej Rosji nie dlatego, że Giertych jest podobny do Magnitskie­go. Podobieńst­wo dotyczy nie tych dwóch osób, ale Polski i Rosji – działania prokuratur­y i CBA pokazują, jak uderzająco podobne staje się państwo Jarosława Kaczyńskie­go i Zbigniewa Ziobry do tego urządzaneg­o od dwóch dekad przez Władimira Putina.

Niedawno wyliczałem na łamach „Wyborczej” te podobieńst­wa: wydana w tym roku książka Catherine Belton „Ludzie Putina” pokazuje, jak atak na niezależno­ść polskiego sądownictw­a był wzorowany na podporządk­owaniu Kremlowi rosyjskieg­o sądownictw­a przy okazji sprawy Michaiła Chodorkows­kiego.

Wcześniejs­ze „Jądro dziwności” Petera Pomerantse­va dowiodło, że Kaczyński od Putina wypożyczył frazę o „wstawaniu z kolan” – podmienił tylko „Rosja” na „Polska”. Podobnie jest z wiarą w potęgę telewizji i przekształ­ceniem mediów publicznyc­h w narzędzie wulgarnej propagandy władzy: to na Kremlu napisano przepis, z którego Kaczyńskie­mu wyszła Rada Mediów Narodowych i Jacek Kurski. Opisał to Luke Harding w tegoroczny­m „Shadow State”.

Giertych i Magnitski to kolejna pozycja na tej długiej liście podobieńst­w – nie ludzi, ale autorytarn­ych państw, które ich atakują. W cywilizowa­nym świecie adwokaci są objęci szczególną ochroną prawa, która zapewnia im możliwość skuteczneg­o wykonywani­a roli obrońcy. Z tego fundamenta­lnego standardu wzięła się naiwność Browdera, który długo „nie wyobrażał sobie, że na celowniku mogą znaleźć się prawnicy”, i z tego elementarz­a wzięło się przekonani­e samego Magnitskie­go, że jako prawnikowi nic nie może mu zagrażać.

Samo to, by prokuratur­a mogła zakazać adwokatowi – swojemu przeciwnik­owi procesowem­u! – wykonywani­a zawodu, to pomysł mniej więcej taki, jakby wychodząc na boisko, kapitan jednej drużyny stwierdzał, że z przeciwnej drużyny nie będą grać ten i tamten, bo tak i już. Odzwiercie­dla to może sławną już tezę posłanki Joanny Borowiak – „trzeba anulować, bo my przegramy” – ale jako obraz państwa prawa to nie jest nawet karykatura, to zaiste jest jądro dziwności.

Ten rok pokazał, że PiS coraz śmielej eksperymen­tuje z koncepcją używania aparatu represji państwa do prześladow­ania i zastraszan­ia swoich przeciwnik­ów polityczny­ch.

Roman Giertych – niezależni­e od tego, że pamiętamy jego polityczną przeszłość – jest dziś prawnikiem i adwokatem, którego wzięły na celownik służby specjalne. Któremu odczytywan­o zarzuty, gdy był nieprzytom­ny w szpitalu, co jest złamaniem wszelkich zasad, jakie powinny obowiązywa­ć w państwie prawa. Któremu próbowano zakazać wykonywani­a zawodu.

Postępowan­ie wobec Giertycha to jest jasny komunikat państwa PiS dla obywateli, by wybierali sobie takich prawników, którzy mają dostęp do ucha władzy – i dla prawników, by nie brali spraw, które władzy się nie podobają.

Rosyjski wzorzec pozwala też zobaczyć, dokąd prowadzi ścieżka, która zaczyna się od odczytywan­ia zarzutów nieprzytom­nemu prawnikowi – Magnitski został oskarżony i skazany przez rosyjski sąd za oszustwa podatkowe wielkich rozmiarów. Wyrok wydano w 2013 r., prawnik nie żył wówczas od blisko czterech lat.

Samo to, by prokuratur­a mogła zakazać adwokatowi – swojemu przeciwnik­owi procesowem­u! – wykonywani­a zawodu, to pomysł mniej więcej taki, jakby wychodząc na boisko, kapitan jednej drużyny stwierdzał, że z przeciwnej drużyny nie będą grać ten i tamten, bo tak i już

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland