Węgry ważniejsze
W Brukseli bardziej martwią się wetem Węgier niż Polski i urabiają premiera Orbána. – Gdy on ustąpi, Polska też się zgodzi – mówią nam rozmówcy z unijnych instytucji.
Pomysł na kompromis – jak mówią źródła „Wyborczej” – ma polegać na tym, że przez pierwszy rok czy dwa lata przepisy o praworządności nie będą stosowane.
Kompromis? Przymknięcie oka na korupcję
Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zaproponowała w środę, by rozporządzenie uzależniające wypłacanie funduszy unijnych od praworządności od razu po przyjęciu unijnego budżetu zaskarżyć do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. TSUE miałby zbadać, czy przycinanie unijnych funduszy państwom członkowskim łamiącym praworządność jest w ogóle zgodne z traktatem europejskim. Rządy Polski i Węgier twierdzą, że nie, i grożą zawetowaniem budżetu oraz Funduszu Odbudowy.
Wyrok TSUE zapadłby jednak dopiero po roku, a może po dwóch latach. W tym czasie KE zobowiązałaby się nie stosować mechanizmu praworządności wobec państw członkowskich naruszających unijne zasady. Zawieszanie wypłat z budżetu UE byłoby więc zamrożone.
Takie rozwiązanie odczytano by jako gest wobec Viktora Orbána, którego powszechnie oskarża się o stworzenie na bazie dotacji z Unii Europejskiej korupcyjnego układu. Firma Istvána Tiborcza, zięcia premiera, za unijne dotacje instalowała lampy uliczne w miejscowościach rządzonych przez partię Orbána. Lőrinc Mészáros, wójt Felcsút, rodzinnej wsi Orbána, dorobił się fortuny na kontraktach na budowę dotowanych przez UE autostrad, mostów i linii kolejowych. Tu także wykryto wiele nieprawidłowości. Unijny urząd ds. zwalczania nadużyć finansowych podał, że tylko w zeszłym roku liczba nieprawidłowości przy wydawaniu unijnych funduszy na Węgrzech była aż dziesięć razy większa niż unijna średnia.
Polska bez Orbána nie zawetuje
Jest jasne, że Orbán byłby pierwszym celem mechanizmu powiązania wypłat z praworządnością. Gdyby jednak zamrożono mechanizm na rok czy dwa lata, Węgry zdążyłyby rozliczyć większość inwestycji z poprzedniego budżetu – jeśli nie wszystkie – i Komisja nie miałaby czego blokować. A pieniądze z UE są Orbánowi potrzebne do utrzymania przy sobie oligarchów i wygrania wyborów w 2022 r.
– Gdy Orbán przełknie takie rozwiązanie, Polska też się zgodzi na budżet – mówią nam rozmówcy z unijnych instytucji. Groźby weta ze strony polskiego premiera uznano za mniej poważne niż te ze strony Orbána, bo swoje pismo do Angeli Merkel sformułował łagodniej niż Orbán. – Morawiecki nie będzie wetować budżetu i Funduszu Odbudowy samodzielnie. To byłoby samobójstwo – twierdzą nasze źródła.
Na razie Morawiecki odrzucił propozycję von der Leyen, twierdząc, że zaskarżyć do TSUE można przyjęte akty prawne, a na przyjęcie mechanizmu Polska się nie zgodzi.
Po wczorajszych rozmowach Morawieckiego z Orbánem politycy oświadczyli, że żaden z nich nie poprze rozwiązania, które będzie nie do przyjęcia dla drugiej strony.
Edit Zgut, węgierska politolożka, przestrzega przed zgniłymi kompromisami z Orbánem. – W czasie gdy instytucje UE będą się zajmować procedurami, Orbán nieniepokojony przez nikogo będzie nadużywał funduszy unijnych, by scementować swoją władzę – mówi.
+