Po nocnym ostrzale dzieci idą do szkoły i śpią na krzesłach w klasie
Ludzie szmuglują żywność, mięso, ale też np. rajstopy z części kontrolowanej przez rząd w Kijowie – mówi Anna Duda, kierowniczka misji PAH w Ukrainie. kierowniczką misji PAH w Ukrainie
ŻANETA GOTOWALSKA: Cicho zrobiło się o Ukrainie w ostatnim czasie, choć u naszego wschodniego sąsiada konflikt wciąż trwa.
ANNA DUDA: Przez chwilę COVID-19 przywrócił zainteresowanie mediów, tymczasem to jest otwarty konflikt militarny. Pomimo zawieszenia broni dziennie notuje się od kilku do kilkunastu incydentów związanych z jego łamaniem, chodzi np. o ostrzał cywilnej infrastruktury; tylko w październiku było 367 takich incydentów. Ponad 5,2 miliona ludzi żyje w strefie konfliktu, a 3,5 miliona potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej.
Donbas jest jednym z najbardziej zaminowanych terenów na świecie.
– To jakieś 16 tys. km kw. wokół tzw. linii rozgraniczenia – dzielącej tereny kontrolowane przez rząd ukraiński i zbuntowane tereny. Bardzo wiele osób żyje w strefie od 0 do 5 km wokół linii kontaktu, nieformalnej granicy, gdzie zaminowanie jest szczególnie gęste. Miny znajdują się też m.in. wokół Kramatorska, Słowiańska, Konstantynówki i miasteczek oddalonych grubo powyżej 20 km od linii rozgraniczenia.
Armia nie zawsze dokumentowała rozmieszczenie min. Każde roztopy wpływają na ich przemieszczenie. Wszystkie organizacje, które usuwają miny, mają poważne problemy z identyfikacją zaminowanych miejsc.
Trudno żyć w ciągłym strachu. Co z mieszkańcami tych okolic? – Ludzie żyjący w ciągłym napięciu w którymś momencie tracą czujność. Nie mogą się ciągle bać, więc zaczynają akceptować sytuację. Mówią, że skoro nie zabito ich w trakcie największych walk w 2014 czy 2015 roku, to żadna mina im niestraszna. Wydaje im się, że znają teren, więc poruszają się swobodnie, co doprowadza do tragedii.
Wchodzimy w siódmy rok konfliktu w Ukrainie. Ci, którzy mogli wyjechać, zrobili to.
Kto został?
– W większości osoby starsze, które nie są gotowe do zmiany życia. Ale jest też wiele rodzin z dziećmi.
Przez lata byli poddani stresowi z powodu działań militarnych i tego, że kolejne zawieszenia broni nie działają. Ludzie są narażeni na ostrzał, miny, ale i na gorszy dostęp do różnych dóbr, usług medycznych czy socjalnych, transport nie działa. Ten region jest bardzo zaniedbany, konflikt tylko pogłębił problemy. A do tego dochodzi samotność. Mnóstwo starszych osób zostało osieroconych przez rodzinę. Samotność i strach prowadzą do depresji, objawów stresu pourazowego. Osoby starsze mierzą się z chorobami charakterystycznymi dla ich podeszłego wieku.
Dochodzi do samobójstw?
– Jest ich coraz więcej.
Szczegółowe dane są trudno dostępne ze względu na niedokładny sposób kodowania przyczyn śmierci przez instytucje medyczne. Statystyki wskazują na ponad 6,5 tysiąca samobójstw rocznie, w tym ok. 100 przypadków wśród młodzieży. Im wyższy wiek, tym więcej samobójstw.
Rośnie liczba samobójstw wśród mężczyzn. Ich rola jest postrzegana bardzo tradycyjnie, że muszą zabezpieczyć byt rodzinie. Gdy nie są w stanie temu sprostać, czasem targają się na swoje życie. UNICEF alarmuje, że pojawiają się też samobójstwa wśród dzieci.
Dzieci?
– W pobliżu linii kontaktu dzieci najczęściej żyją w odosobnionych wsiach. Mają ograniczony dostęp do świetlic, domów kultury, które wspierałyby rozwój ich zainteresowań, organizowałyby zajęcia w czasie wolnym.
Jaką rolę odgrywają tu szkoły? – W Donbasie i przy linii kontaktu szkoły oprócz typowej funkcji edukacyjnej zapewniają opiekę psychologiczną. Są liczne projekty, które są ukierunkowane na pomoc dzieciom, jak choćby edukacja związana z unikaniem min i niewybuchów. W szkołach rozdawane są też posiłki.
Bywa, że w nocy był ostrzał, więc nikt nie spał, bo chowano się, by znaleźć schronienie. Dzieci idą na drugi dzień do szkoły i odsypiają na ławkach, z boku na krzesłach.
Jak radzą sobie ludzie, którzy nie mają pieniędzy?
– Niektórzy zbierają niewybuchy, aby oddać je na złom. Często wtedy dochodzi do wypadków. Inni chodzą do lasu zbierać grzyby, jagody, drewno na opał i znów narażają się na wejście na minę. Ludzie
szmuglują żywność, mięso, ale też np. rajstopy z części kontrolowanej przez rząd w Kijowie. A przecież cała „granica” jest zaminowana. Ignorują ryzyko, bo wydaje im się, że znają teren i są w stanie ominąć zagrożenia.
Przed pandemią każdego miesiąca około 1,2 mln osób przekraczało linię kontaktu. Ok. 360 tys. osób to były osoby starsze, które przechodziły do terenów kontrolowanych przez rząd w Kijowie, by wypłacić swoje emerytury. Od marca nie mogą tego robić, bo wszystkie przejścia są zamknięte, niezbędna jest też 14-dniowa kwarantanna po przekroczeniu linii kontaktu. Na 450 km jest jedynie pięć „przejść granicznych”. Staramy się pomagać, dostarczać żywność, bo są już osoby zagrożone głodem. Ale one w miarę upływu miesięcy szukają rozwiązań, by jakoś się przedostać. Przekraczają więc linię kontaktu nielegalnie. To doprowadza do tragicznych wypadków.
Jakich funduszy potrzebuje region?
– OCHA (Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej) jako koordynator pomocy humanitarnej we współpracy ze wszystkimi organizacjami pomocowymi obecnymi w Ukrainie chce zebrać około 205 mln dolarów na pomoc dla Ukrainy. Finansowanie jest poniżej połowy.
Rodzinom, w których są ofiary min, zapewniamy jednorazowy grant w wysokości ok. 500 dolarów na pokrycie najważniejszych potrzeb. Ten projekt będzie trwał do połowy stycznia. Intensywnie próbujemy pozyskać fundusze wspólnie z UNICEF. Ten projekt był współfinansowany przez wpłaty osób prywatnych z Polski.
Mając ograniczony budżet, wybieraliśmy, kto tej pomocy potrzebuje najbardziej. Ale prawda jest taka, że wszystkie te osoby potrzebują wsparcia.
+
• Cała rozmowa na Wyborcza.pl/wyborczatowy
• Wesprzyj tych, którzy ucierpieli w wyniku kryzysów humanitarnych w Ukrainie, Sudanie Południowym, Somalii czy Jemenie. Wsparcia można udzielić tutaj: pah.org.pl/razem