Prof. Monika Płatek
Policja ma jeden cel: zdusić protesty
Protesty pozostały dziś niestety niemal jedynym konstytucyjnym sposobem kontroli władzy (art. 57 konstytucji), jaki pozostał obywatelom. Rządzący wyłączyli niemal wszystkie inne konstytucyjne formy tej kontroli (Trybunał Konstytucyjny, sądy, niezależną prokuraturę, telewizję publiczną, obecny zamach na urząd RPO, niezależną służbę cywilną).
Zachowanie policji wobec protestujących trzeba rozpatrywać właśnie w tym kontekście. To nie są zwykłe nadużycia przepisów o policji. Jest to świadome działanie.
Zgodnie z przepisami policja zobowiązana jest do ochrony zgromadzeń. Zamiast tego dopuszcza się świadomych i bezprawnych działań, które mają na celu zduszenie oporu i ochronę autorytarnej władzy.
Art. 14.3 ustawy o policji wymaga, by policjanci w toku wykonywanych czynności służbowych respektowali godność ludzką oraz przestrzegali i chronili prawa człowieka. Podczas ostatniej manifestacji i poprzednich przepis ten był wielokrotnie łamany. Policja ma obowiązek ochraniać, a nie rozganiać demonstrujących, ponieważ te zgromadzenia są legalne. Nie można rozporządzeniem odebrać obywatelom konstytucyjnego prawa do organizowania pokojowych zgromadzeń.
Działania policji muszą być też proporcjonalne do sytuacji. W sobotę policja masowo legitymowała i próbowała wystawiać mandaty. Ale przepisy o legitymowaniu nie mogą służyć do nękania ludzi i ograniczania ich wolności oraz swobody przemieszczania się, a tak są dziś stosowane.
W sobotnich działaniach policji kolejne organizowanie kotłów, uniemożliwianie rozejścia się i jednoczesne wezwanie do tego, były wyraźnie nastawione na sprowokowanie zwarcia z protestującymi. Wobec osób, które próbowały się wydostać, stosowana była siła.
Czy policja ma prawo zdjąć z ulicy ludzi blokujących przejazd? Tak. Ale czy powinna do tego użyć pałek i gazu łzawiącego? Nie, to nadużycie prawa. Jedną z poszkodowanych takim działaniem jest Barbara Nowacka. To kolejna posłanka (po Magdalenie Biejat) potraktowana w ten sposób, mimo immunitetu, przez policję.
Działanie jest bezprawne, ale świadome – aby zastraszyć i zniechęcić także posłów do uczestniczenia w protestach, obserwowania pracy policji i sprawowania w ten sposób w imieniu wyborców legalnej kontroli społecznej działań władzy.
+ *Prof. Monika Płatek,
kierownik Pracowni Prawa Karnego na Wydziale Prawa i Administracji UW WALDEMAR PAŚ: Jak pani podsumuje sobotnie wydarzenia? MARTA LEMPART, liderka OSK:
W całej Polsce ludzie świętowali uzyskanie praw wyborczych przez obywatelki państwa polskiego. W wielu miejscach była atmosfera święta, choć gorzkiego, że w 2020 r. musimy walczyć o prawa kobiet. Szkoda, że w mediach nie przebijają się wiadomości o tym, większość oczu znów skierowała się na Warszawę z racji przemocy policji i wywołanego przez nią chaosu na ulicach. Informacje z innych miast – te o mniejszych i większych akcjach – to nie tylko konieczna widzialność, ale i bardzo potrzebna odtrutka na wszystkie złe rzeczy, które się dzieją w Polsce. Niestety, policja na rozkazach partyjnych zepsuła nam święto swoimi bezprawnymi interwencjami – oczywiście najgorzej było w Warszawie. Trochę zazdroszczę tym, którzy wczoraj demonstrowali poza stolicą.
Co się stało w Warszawie?
– Początkowo było radośnie, sytuacja jak na pikniku. Ale Jarosław Kaczyński wydał swojej policji rozkaz rozwalenia nam tej demonstracji – w tym odebrania nam nagłośnienia, a wiec możliwości komunikowania się i zapewniania informacji i bezpieczeństwa protestującym. Spowodowania maksymalnego, niebezpiecznego chaosu.
Pojawiły się jednak głosy krytyki co do organizacji protestu w Warszawie.
– Rozumiem, że skierowane do Jarosława Kaczyńskiego i wykonującej jego bezprawne rozkazy policji? Z naszej strony zrobiłyśmy wszystko, co mogłyśmy, w tych warunkach. I będziemy