Nasi z objawami formy
Tuż przed sezonem Piotr Żyła mówił: „Forma jest, ale bezobjawowa”. Kręcił w swoim stylu – on i Dawid Kubacki skaczą teraz na poziomie światowej czołówki.
27-letni Markus Eisenbichler zapowiadał, że ten sezon będzie dla niego wyjątkowy. Tydzień temu w Wiśle zwyciężył z przewagą niespełna 10 pkt, w sobotę w fińskim Kuusamo pomnożył ją razy dwa.
W pierwszym z dwóch konkursów pod kołem podbiegunowym próbowało z nim walczyć dwóch Polaków. Początkowo bliżej był Dawid Kubacki, drugi na półmetku. O nim trener reprezentacji Polski Michal Doležal mówił w Wiśle z uniesionymi lekko brwiami. Był zaskoczony, gdy podczas konkursu drużynowego (Polska zajęła trzecie miejsce) Kubacki w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej osiągnął czwarty wynik. Szkoleniowiec przyznawał otwarcie, że zwycięzca ostatniego Turnieju Czterech Skoczni tuż przed sezonem nie błyszczał. Niektórzy słowa Czecha połączyli od razu z sytuacją rodzinną zawodnika, którego żonie pozostało coraz mniej dni do porodu.
Przyszły ojciec nie przeczył, że w obliczu pandemii ta sytuacja jest nieco stresująca, ale dodawał też bardzo odważnie, że nie przeszkadza mu w rozmyślaniu o Kryształowej Kuli.
W Wiśle 30-latek z Szaflar k. Nowego Targu zajął 11. miejsce. Nie mógł walczyć o podium, bo przed zawodami zwichnął staw żebrowo-kręgowy i przez trzy godziny nie mógł się podnieść z fizjoterapeutycznego stołu. W Kuusamo Kubackiego już nic nie bolało i chociaż ze skocznią Ruka po roku przerwy przywitał się w słabiutkim stylu (103 m w pierwszej serii treningowej), to później skakał już dobrze, bardzo dobrze lub znakomicie.
Sobotni konkurs na skoczni Ruka przebiegał bez problemów, w niedzielę w Kuusamo było już jak zwykle, czyli wietrznie. Losu na wietrznej loterii nie wylosowali Polacy, po pierwszej serii w czołowej dziesiątce znaleźli się tylko Kubacki (siódmy) i Kamil Stoch (dziewiąty). Wyprzedzał ich... piąty Estończyk Artti Aigro, a żadne wichry nie przeszkadzały nieosiągalnemu dla rywali Eisenbichlerowi. Niemiec po pierwszej serii wyprzedzał drugiego Roberta Johanssona o 10,6 pkt.
Druga seria, wypełniona przeciętnymi skokami, przestała być nudna po skoku Yukii Sato. Japończyk, trzynasty po pierwszej serii, frunął spokojnie, wysoko i daleko – oddał skok na 146 m, ledwie 1,5 m krótszy, niż wynosi rekord obiektu w Kuusamo. I od razu zrobiło się ciekawiej. Pogromcę znalazł dopiero w Kubackim. Polak osiągnął 139 metr, co pozwoliło mu wyprzedzić Sato i objąć prowadzenie
– w sytuacji, gdy swoje skoki oddać miało jeszcze sześciu zawodników.
Estończyk Aigro próbę zepsuł strasznie, ledwo uratował się przed upadkiem. Niemiec Karl Geiger oddał skok przeciętny, ale już Halvor Egner Granerud – nie. 142 metry Norwega to jemu dawały prowadzenie, którego nie oddał już do końca, nawet skaczącemu jako ostatni Eisenbichlerowi.
W czołówce nie było Austriaków, bo są zakażeni koronawirusem. Najpierw w środę pozytywny wynik testu uzyskali Gregor Schlierenzauer i Philipp Aschenwald, a także trener Andreas Widhölzl oraz jego asystent. Później wirus dopadł obrońcę Kryształowej Kuli Stefana Krafta oraz Michaela Hayboecka.