Strajkujący maturzyści chcą zmian
Najważniejszy postulat: nie trzymać zdających w niepewności.
Laura mieszka pod Oleśnicą. W tym roku będzie zdawać maturę. Jeszcze dwa lata temu o polityce myślała: to bagno, nie mam na nią wpływu. Rok później było o niej głośno w lokalnych mediach, gdy ramię w ramię z Frankiem Brodą, siostrzeńcem premiera, zorganizowała milczący protest we Wrocławiu w ramach solidarności z Margot. Teraz współorganizuje wrocławski strajk uczniowski, zaangażowała się też w organizację strajku kobiet w Oleśnicy. – Ale protesty u nas zostały zawieszone. Zadzwonił do mnie miły funkcjonariusz, zaprosił na rozmowę na komendę i wyjaśnił, że oni już nie mogą nas ubezpieczać. Zmieniły się wytyczne z góry, przyjadą policjanci z innych miast i będą używać środków przymusu bezpośredniego. Nie znam się na technikach manipulacji, ale gdy powiedziałyśmy o tym warszawskiej centrali, usłyszałyśmy, że to nacisk i zastraszanie. Potem dowiedziałyśmy się, że nasze akcje ktoś anonimowo zgłosił do prokuratury – opowiada Laura. Marsze w Oleśnicy są więc zawieszone, a osiemnastolatka jeździ na protesty do Wrocławia. Oprócz strajkowania na ulicach i przygotowań do matury, Laura bierze udział w obradach Rady Konsultacyjnej Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Razem z siedmiorgiem innych maturzystów z całej Polski na zaproszenie Doroty Łobody, warszawskiej radnej, którą OSK wyznaczyło na doradczynię do spraw edukacji, stworzyli maturalne postulaty.
To odpowiedź na ministerialne propozycje okrojenia wymogów egzaminacyjnych. Przypomnijmy: MEN zaproponował, by arkusze egzaminacyjne dla maturzystów i ósmoklasistów w 2021 roku obejmowały mniejszy zakres materiału nawet do 30 proc. O 5 pkt ma się zmniejszyć też liczba zadań przy zachowaniu pełnego czasu przeprowadzania egzaminu. MEN proponuje również zniesienie obowiązku przystąpienia do egzaminu maturalnego z jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym. Egzaminów ustnych to nie dotyczy. Mają się odbyć.
Co na to maturzyści skupieni wokół OSK? – Dla mnie najważniejsze jest szybkie ogłoszenie decyzji. Bo maturzyści są przerażeni. Ich strach wiąże się głównie z niepewnością – mówi Maja Urbanek, uczennica krakowskiego liceum.
– Dla mnie najważniejsze jest okrojenie. Na jakiej zasadzie ma to działać? Przecież każda szkoła przerabia materiał w innym tempie, w innej kolejności. Ktoś przerobi coś, co akurat wytną, i będzie poszkodowany. To będzie niesprawiedliwe – mówi Laura. W zamian proponuje zadania do wyboru: przygotowanie puli, z której będzie można wybierać określoną liczbę zadań.
Ten ostatni postulat zgłosił Piotr Borczyński, maturzysta z warszawskiej szkoły społecznej Bednarska, który udziela się w OSK i chodzi regularnie na protesty. Jest też przewodniczącym Młodzieżowej Rady m.st. Warszawy i członkiem rady edukacyjnej stworzonej przez prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. – Zgłosiłem pomysł, by zamiast ograniczenia czy zmniejszenia wymagań programowych dać uczniom możliwość wyboru spośród np. trzech tematów. Wszystko ze względu na fakt, iż nauczyciele w różnym czasie realizują podstawę programową. Niektóre szkoły mogły przerobić już usunięty przez ministerstwo materiał, ponieważ to nauczyciel ma dowolność w ustawianiu harmonogramu realizacji programu nauczania – mówi Piotr.
Maturzyści chcą też odwołania egzaminu ustnego. „Ta część matury nie wlicza się do rekrutacji na uczelnie wyższe, a w obecnej sytuacji każda godzina lekcyjna poświęcona na przygotowania jest na wagę złota” – argumentują i przypominają, że trwa pandemia i można by uniknąć kolejnych spotkań.
– Materiał matury ustnej nie ma nic wspólnego z materiałem matury pisemnej. To zabiera nam dodatkowy czas – dodaje Piotr.
Nie chcą też mniejszej liczby zadań. Woleliby, by było ich więcej, a egzamin trwał dłużej. „To umożliwi każdej maturzystce i każdemu maturzyście wykazanie się w tematach, które opanował dostatecznie” – twierdzą. – Mniej zadań oznacza, że każde jest bardziej wartościowe dla całego egzaminu. Jeśli ktoś nie umie go rozwiązać, straci więcej punktów. Jeśli będzie ich więcej, moglibyśmy wybierać i szansa na zdanie byłaby większa – tłumaczy Piotr.
Propozycję rezygnacji z obowiązku przystąpienia do przedmiotu rozszerzonego oceniają jako „niemerytoryczną”. – Nie uważamy, że to zła zmiana. Po prostu nic się nie zmienia. Przecież teraz nie ma progu zdawalności na przedmiotach rozszerzonych, a uczniowie i tak zmuszeni są do podejścia do egzaminów z przedmiotów rozszerzonych, ponieważ wymagają tego od nich uczelnie wyższe. Żadne to dla nas ułatwienie – ocenia Piotr.
Oprócz tego domagają się m.in. szybkiego opublikowania wytycznych sanitarnych na czas trwania egzaminów, powrotu klas maturalnych do szkół, zwiększenia finansowania oświaty, by nauczyciele mogli odpłatnie prowadzić dodatkowe zajęcia przygotowawcze w szkołach.
+