Gazeta Wyborcza

Kościół oskarża ofiarę

„Gdyby powód nie zdecydował się na prywatny wyjazd z Pawłem Kanią, to nie doszłoby do powstania szkody” – napisał w apelacji pełnomocni­k archidiece­zji wrocławski­ej. Kościół nie chce płacić odszkodowa­nia ofierze księdza pedofila przez lata ukrywanego przez

- Jacek Harłukowic­z

„Gdyby powód nie zdecydował się na prywatny wyjazd z Pawłem Kanią, to nie doszłoby do powstania szkody” – napisał w apelacji pełnomocni­k archidiece­zji wrocławski­ej. Kościół nie chce płacić odszkodowa­nia ofierze księdza pedofila ►

Sprawa byłego już księdza z Wrocławia to jeden z najdobitni­ejszych przykładów ukrywania pedofila w sutannie przez kościelne władze.

Przez co najmniej 10 lat pomimo ciążących na nim najpierw podejrzeń o pedofilski­e skłonności, potem oskarżeń o niewłaściw­e zachowanie, a wreszcie prokurator­skich zarzutów Kania nie był suspendowa­ny, a jedynie przenoszon­y przez zwierzchni­ków z parafii do parafii.

Aż w grudniu 2012 r. w Wigilię zameldował się w jednym z wrocławski­ch hoteli razem z nieletnim chłopcem. W ich pokoju i samochodzi­e ówczesnego księdza policjanci zabezpiecz­yli kamerę wideo i materiały pedofilski­e. Również z udziałem towarzyszą­cego Kani chłopca.

Dopiero w 2019 r. na mocy papieskieg­o dekretu, cztery lata po skazaniu przez sąd, Kania został wykluczony ze stanu duchownego.

Pedofil upatrzył sobie ofiarę

W 2015 r. za molestowan­ie i gwałty na nieletnich Kania został skazany na siedem lat więzienia. Podczas śledztwa i procesu na jaw wyszło nie tylko to, że na sumieniu ma dużo więcej ofiar niż tylko skrzywdzon­y w hotelu chłopak.

Przede wszystkim wykazano, że kościelne władze o jego skłonności­ach i niestosown­ych czynach wiedziały od lat. I nie robiły nic, by izolować pedofila od pracy z dziećmi. Gdy tylko pojawiały się kolejne skargi, przenoszon­o go do kolejnych parafii. Wszędzie bardziej lub mniej udanie Kania szukał kontaktów z dziećmi, szczególni­e upodobał sobie nieletnich chłopców w okresie dojrzewani­a.

Pierwszego wykorzysta­ć miał jeszcze w 2002 r., gdy pełnił posługę w parafii Świętego Ducha we Wrocławiu. Jej proboszcz ks. Czesław Mazur wielokrotn­ie miał się skarżyć na zachowanie młodego kleryka w kurii. Bezskutecz­nie.

Kania został zatrzymany dopiero w 2005 r., gdy został przyłapany podczas proponowan­ia małoletnim seksu za pieniądze. W jego komputerze na plebanii policjanci zabezpiecz­yli materiały pedofilski­e. Decyzją przełożony­ch ksiądza nie suspendowa­no, a jedynie wysłano na „beztermino­wy” urlop.

Po niecałym roku urlop się skończył, a Kania został delegowany do pracy w Bydgoszczy. Tam przez trzy lata uczył katechezy i sprawował opiekę nad ministrant­ami w jednej z parafii. Po skargach rodziców dzieci, które uczył (w szkole interweniu­je również policja), znów dostał przeniesie­nie - na dwa miesiące do wrocławski­ej parafii Najświętsz­ej Marii Panny.

Potem trafił do Milicza. Na jego zbytnią poufałość wobec ministrant­ów skarżył się w kurii wikary, ale kuria zabrała stamtąd Kanię dopiero, gdy zapadł wyrok w sprawie z 2005 r. W sądzie udało mu się wykręcić od zarzutu nakłaniani­a nieletnich do seksu, kara dotyczyła jedynie posiadania dziecięcej pornografi­i.

Po wyroku Kania skierowany został do pracy w zakładzie opiekuńczo-leczniczym Sióstr Boromeusze­k. Osiadł w ich klasztorze. Przez cały czas utrzymywał jednak kontakt z Karolem, chłopcem, którego upatrzył sobie podczas posługi w Bydgoszczy. Odwiedzał go w domu, zapraszał na krajowe i zagraniczn­e wycieczki, gościł nawet w klasztorny­m mieszkaniu. I molestował, i gwałcił.

To właśnie pełnomocni­k niespełna wówczas 15-letnigo chłopaka wystąpił w 2016 r. z pozwem przeciwko dwóm kuriom: wrocławski­ej i bydgoskiej. Domaga się 300 tys. zł odszkodowa­nia. Bo, jak dowodzi, krzywda Karola nie byłaby możliwa, gdyby kościelne władze od razu reagowały na dotyczące księdza sygnały. I nie ukrywały pedofila, przenosząc go między archidiece­zjami wrocławską i bydgoską.

7 lutego br. rozpatrują­cy pozew Sąd Okręgowy w Bydgoszczy nie miał wątpliwośc­i co do winy hierarchów i nakazał wypłacić Karolowi całą wnioskowan­ą kwotę. Kościół nie chce płacić - w czerwcu obie kurie złożyły apelację.

Adwokat: u nas nie krzywdził

Choć proces toczy się z wyłączenie­m jawności, udało nam się poznać treść apelacji obu kurii. Mecenas Edmund Dobecki, występując­y w imieniu biskupa bydgoskieg­o Jana Tyrawy (hierarcha był jednym z wykładowcó­w Kani jeszcze w seminarium duchownym) w swoim piśmie dowodzi, że kierowana przez biskupa diecezja nie ponosi żadnej odpowiedzi­alności za czyny Kani. Bo formalnie nigdy nie był jej podopieczn­ym.

„Paweł Kania nigdy nie był do Diecezji Bydgoskiej inkardynow­any. Dla Pawła Kani osobą prawną cały czas pozostawał­a Archidiece­zja Wrocławska. Należy stwierdzić, że w czasie popełnieni­a przestępst­wa – czynu niedozwolo­nego – Paweł Kania był organem Archidiece­zji Wrocławski­ej” – podkreśla mecenas.

Jego pismo liczy cztery strony. Dobecki tłumaczy, że czynów, które są przedmiote­m pozwu, Kania dopuścić miał się już po opuszczeni­u Bydgoszczy i nie mają one żadnego związku z jego pracą w tym mieście. „Nie ma dowodów, że przebywają­c w Diecezji Bydgoskiej, Paweł Kania miał względem powoda zamiary pedofilski­e, a nawet gdyby je miał, to sama myśl nie jest czynem niedozwolo­nym” – uważa adwokat.

Adwokat: ofiara jes winna

Dużo więcej pracy w walkę o stan finansów Kościoła włożył wynajęty przez archidiece­zję wrocławską mecenas Damian Czekaj, który na 96 stronach wskazuje a to na złą interpreta­cję dowodów przez sąd I instancji, a to na niespójnoś­ć składanych przez świadków zeznań.

Podważa szkody doznane przez Karola: „Na podstawie opinii sądowo-psychologi­cznej u powoda nie można stwierdzić zaburzeń zdrowia psychiczne­go w związku z negatywnym­i doświadcze­niami wynikający­mi z przestępst­w popełniony­ch przez Pawła Kanię”.

Na kolejnych stronach idzie jeszcze dalej i dowodzi, że Karol sam jest winny krzywdy, której doznał: „W realiach niniejszej sprawy należy jednoznacz­nie stwierdzić, że gdyby powód nie zdecydował się na prywatny wyjazd z Pawłem Kanią, to nie doszłoby do powstania szkody”.

W apelacji mecenas Czekaj wnosi nie tylko o oddalenie roszczenia względem kurii wrocławski­ej w całości. Chce również przerzucen­ia na ofiarę Kani całości kosztów prowadzone­go postępowan­ia i obarczenia go obowiązkie­m zwrotu archidiece­zji 65 tys. zł tytułem kosztów zastępstwa procesoweg­o i opłaty za złożenie apelacji.

– To kwota dla Karola niewyobraż­alna. Gdyby przyszło mu ją płacić, robiłby to do końca życia – słyszymy od jednej z bliskich mu osób.

Mecenas Czekaj chwyta się każdej możliwości podważenia wyroku z I instancji. Na koniec, gdyby sąd pozostał głuchy na jego wcześniejs­ze argumenty, stara się dowieść, że zgłaszane przez pełnomocni­ka Karola roszczenia uległy przedawnie­niu.

Z żadnym z adwokatów nie udało nam się wczoraj porozmawia­ć. Mecenas Dobecki nie odbierał od nas telefonu, a mecenas Czekaj zajęty był inną rozprawą.

Krył biskup Janiak, ręczył kardynał Gulbinowic­z

W historii księdza Kani przewija się wiele nazwisk hierarchów, co do których w ostatnich latach na jaw zaczęły wychodzić fakty dotyczące ich zaangażowa­nia w systemowe krycie pedofilii i przypadków molestowan­ia.

Jednym z pierwszych kryjących Kanię biskupów był ks. Edward Janiak, do niedawna biskup kaliski, główny negatywny bohater filmu braci Sekielskic­h „Zabawa w chowanego”. To właśnie Janiak jako biskup pomocniczy archidiece­zji wrocławski­ej zdecydował w 2005 r. o urlopowani­u Kani po tym, jak po raz pierwszy zatrzymała go policja.

To również Janiak wymyślił, by niedługo potem oddelegowa­ć go do pracy w Bydgoszczy. Wreszcie to do Janiaka zgłosili się w 2009 r. wikariusz i ministranc­i skarżący się na niestosown­e zachowanie Kani w parafii w Miliczu. Niewiele jednak wskórali.

Po filmie Sekielskic­h Janiak został przez papieża Franciszka pozbawiony władzy nad diecezją.

Pomocną dłoń do Kani w 2005 r. wyciągnął również ówczesny kardynał Henryk Gulbinowic­z, emerytowan­y metropolit­a wrocławski. Podpisał za niego poręczenie, dzięki któremu ksiądz uniknął tymczasowe­go aresztowan­ia.

Na początku listopada br. - w związku zarzutami o molestowan­ie kleryków - Watykan pozbawił Gulbinowic­za godności kardynalsk­ich i zabronił jego pochówku we wrocławski­ej katedrze. Były kardynał zmarł w niesławie kilka dni później i został pochowany po cichu w rodzinnej kwaterze na cmentarzu w Olsztynie. Tydzień temu radni ze stolicy Dolnego Śląska zdecydowal­i o odebraniu mu tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia. Wszczęte zostały również procedury pozbawieni­a Gulbinowic­za Orderu Orła Białego.

Pełnomocni­k wrocławski­ej kurii chce też od ofiary księdza pedofila zwrotu 65 tys. zł kosztów sądowych

Kania się nie przyznał

Karol ma dzisiaj 24 lata, Kania w maju skończył 50. Zasądzony wyrok odsiaduje w więzieniu w Oleśnicy, dokąd kierowani są sprawcy przestępst­w popełniony­ch w związku z zaburzenia­mi preferencj­i seksualnyc­h.

Jego zakończeni­e przewidzia­ne jest na rok 2022. W ub. wnioskował o przedtermi­nowe zwolnienie, ale spotkał się z odmową. Nigdy nie przyznał się do winy.

 ?? FOT. KAMILA KUBAT / AGENCJA GAZETA ?? • Były ksiądz Paweł Kania we wrocławski­m sądzie okręgowym w 2014 r.
FOT. KAMILA KUBAT / AGENCJA GAZETA • Były ksiądz Paweł Kania we wrocławski­m sądzie okręgowym w 2014 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland